Pusto wszędzie, nudno wszędzie
Aleksey Popogrebskiy przywykł do opowiadania historii o mężczyznach oraz marginalizowania roli kobiet. I dobrze. Było dobrze, kiedy na ekrany kin trafił jego fascynujący thriller – psychotyczny spektakl rozegrany na dwoje znakomitych aktorów na stacji meteorologicznej na Czukotce. „Jak spędziłem koniec lata“ zachwycał, „Proste sprawy“ zdumiewają – tym, jak bardzo film może być miałki, reżyser niezdecydowany co do obrania strony, po jakiej chciałby się opowiedzieć, a bohater boleśnie nieinteresujący. „Prostym sprawom“ najlepiej więc przylepić łatkę ciekawostki – filmu, który pokazuje, jaki etap przeszedł niezły reżyser, zanim nauczył się budować napięcie i zgrabnie przeprowadzać bohaterów przez meandry świata przedstawionego.
30.04.2013 13:47
Akcja „Jak spędziłem koniec lata“ rozgrywała się na tle zlodowaciałej ziemi niczyjej. Może dzięki temu Popogrebskiemu było łatwiej ze skupieniem przyglądać się męskim postaciom. Filmowy świat Sergieja (Sergey Puskepalis) w „Prostych sprawach“ jest po miejsku zabałaganiony. Krąży po nim zbyt wiele anonimowych postaci i zbyt niewyraźny jest na ich tle główny bohater, anestezjolog. Niesympatyczny z niego koleś, przyzwyczajony do eleganckiego brania łapówek od co bogatszych pacjentów biednego, państwowego szpitala. Trudno mu się dziwić, ale i niełatwo brać jego stronę. Czasy nie są łatwe, ale stosunek Sergieja do kolegów czy żony pozostawia wiele do życzenia, córka zapewne też nie uciekła z domu bez powodu. Sergiej jest brutalny czy tylko obrzydliwie egoistyczny?
Reżyser nie chciał, żebyśmy odpowiedzieli sobie na to pytanie zbyt szybko. W pierwszej sekwencji dowiadujemy się o ucieczce nastoletniej córki i nieplanowanej ciąży żony. I dopiero w ostatniej zostaniemy skonfrontowani z decyzjami, które w obu przypadkach podjął mężczyzna. W międzyczasie wpadamy z nim w czarną dziurę – beznadziei, moralnej degrengolady oraz niezdecydowania prowadzącego do cwaniackich i żałosnych prób brania życia we własne ręce. To ówczesny krajobraz społeczno-kulturowy stawia Sergieja w tak niekomfortowej sytuacji? Raczej nie, Popogrebsky nigdy się nim nie przejmował, zawsze na pierwszym planie stawiał osobiste doświadczenia i eksplorowanie ludzkiej psychiki.
W „Prostych sprawach“ upraszcza jednak zarówno kwestię indywidualnego podejścia do spraw życia jak i śmierci – tych, z którymi stara się skonfrontować Sergieja. W domu czeka na niego spodziewająca się dziecka żona, w pracy umierający aktor. Przez krótką chwilę w powietrzu wiszą pytania o aborcję i eutanazję, ale zarówno Sergiej jak i Popogrebskiy omijają je szerokim łukiem, jakby w istocie nigdy się nie pojawiły. „Proste sprawy“ to film niespełniony i w złym tego słowa znaczeniu niedopowiedziany. Niedorysowane są losy bohaterów, kolejne sytuacje niedoreżyserowane. Jak na wanna-be-kino moralnego niepokoju jest bardzo kiepsko – Popogrebskiy nie wzbudza dyskusji, jego postaci nie wywołują emocji.