Renee Zellweger wyjaśnia przerwę w karierze: Nie dbałam o siebie
Renee Zellweger ma teraz swój czas. Najpierw pojawiła się w serialu Netflixa, a w najbliższych miesiącach będziemy mogli podziwiać ją w nowej hollywoodzkiej produkcji. Był jednak moment w jej życiu, w którym nic nie miało sensu.
"Judy" to opowieść o ikonie kina, Judy Garland. Dla tej postaci Renee Zellweger po raz kolejny przeszła wielką metamorfozę - zmieniła kolor włosów i zrezygnowała z botoksu, aby jej twarz wyglądała bardziej naturalnie. Aktorka długo przygotowywała się do roli - czytała biografię słynnej gwiazdy, naśladowała jej ruchy ciała, zgłębiała psychikę oraz uzależnienie od leków. Krytycy zachwalają zwiastun i mówią o pewnej nominacji do Oscara.
Zobacz zwiastun:
Jednak, jak sama przyznała w jednym z wywiadów, jej życie nie zawsze było usłane różami. Między 2010 a 2016 r. nie pojawiła się w żadnym filmie. Powodem był gorszy czas w jej życiu. Renee miała w sobie tak wielkie pokłady smutku, że postanowiła dać sobie czas i zrobić coś zupełnie innego.
- Dostałam kilka złych rad i dokonałam kiepskich wyborów. To był dla mnie mroczny czas - wyznała dla magazynu "Red".
- Nie dbałam o siebie. Byłam znudzona. Doszło do tego, że gdy grałam w filmach miałam wrażenie jakbym siedziała obok siebie i przewracała oczami, mówiąc: Och, zamknij się!
Pierwszą rolą jaką zdecydowała się przyjąć po sześciu latach przerwy była postać ukochanej przez wszystkich Bridget Jones. Ta rola od zawsze dawała jej dużo radości. Choć zakończenie trzeciej części przygód o zabawnej dziennikarce wyglądało jak pożegnanie, to jednak aktorka ma spore wątpliwości.
- Nie sądzę, żeby Bridget naprawdę odeszła. Jeśli Helen Fielding zdecyduje o kontynuacji, będzie zabawnie. Kocham ją. Grać Bridget jest czystą rozkoszą - powiedziała w wywiadzie z rozrzewnieniem.
My tymczasem wypatrujemy premiery filmu "Judy" bo zapowiada się kino naprawdę wielkiej klasy.