Reżyser przekroczył granicę. Matka zamordowanego chłopca organizuje bojkot filmu
Ponad 230 tys. osób podpisało się już petycją, by zbojkotować nominację do Oscara dla filmu "Detainment". Opowiada o tym, jak dwóch 10-latków zamordowało dwulatka. Rodzice Jamesa Bulgera nie mogą pogodzić się z tym, że film w ogóle powstał.
Na początku stycznia ogłoszono krótką listę filmów, które mają szansę starać się o Oscara. Znalazł się tam "Detainment", czyli historia o młodziutkim Jamesie Bulgerze i jego 10-letnich oprawcach. Vincent Lambe w krótkometrażowym filmie wykorzystał prawdziwe nagrania z przesłuchań nieletnich morderców.
Reakcja rodziców Bulgera była natychmiastowa. W mediach na całym świecie krążyły artykuły o tym, że Lambe postąpił nieetycznie. Denise Fergus, matka zamordowanego chłopca, powiedziała w jednym z wywiadów, że reżyser nie ma serca. A nawet, że sympatyzuje z oprawcami jej dziecka, pokazując ich w dobrym świetle. Wybuchła więc potężna afera i wydawało się, że Akademia nie przyzna nominacji "Detainment". A stało się inaczej.
Bojkot tysięcy internautów
22 stycznia Akademia przyznała nominację dla filmu Vincenta Lambe. Denise zwróciła się z prośbą do reżysera, by wycofał się z wyścigu po Oscary. W sieci założyła też petycję, pod którą podpisują się internauci. W chwili publikacji tego tekstu zebrała dokładnie 239 tys. podpisów.
Denise nie przebiera w słowach. Przyznaje, że Lambe "zamienił jej życie w koszmar".
– Nie masz prawa wykorzystywać tego, co spotkało mojego syna, by wypromować swoje nazwisko – cytuje ją BBC.
Docelowo Denise chce zebrać 300 tys. podpisów. Ma nadzieję, że to wywrze potężny nacisk na Akademię, która nie przyzna nagrody dla Lambe. – Nie chcemy dopuścić do tego, by film brał udział w wyścigu po Oscary, powinna mu zostać odebrana nominacja. Trzeba nie mieć serca, by bez rozmowy z rodziną Jamesa zrobić taki film i czuć się z tym dobrze. Jeśli jakikolwiek film oparty jest na prawdziwych wydarzeniach, powinien zawsze być konsultowany z rodzinami jeszcze za nim ekipa zacznie pracę na planie. Ofiary i ich rodziny powinny być najważniejsze – czytamy na stronie change.org.
Denise zwraca się także do reżysera. Chce, żeby wiedział, co przeżywa. – Myślę, że nawet nie wiesz, co teraz czuję – pisze kobieta. – Nie tylko nie zadałeś sobie trudu, by się z nami skontaktować, ale zatrudniłeś aktora, by zagrał mojego małego Jamesa. Odtworzenie ostatnich chwil z życia Jamesa przez malutkiego aktora przywołało wszystkie wspomnienia. To boli – przyznaje.
Czy postępowanie Lambe jest etyczne? To pytanie krąży w sieci od kilku tygodni. Reżyser broni się, że celem filmu było zaprezentowanie historii od innej strony. Celowo nie spotkał się z rodziną zamordowanego dwulatka, bo "to wywarłoby presję, by opowiedzieć tę historię z jednej strony".
Na prośbę matki, by wycofać się z wyścigu po Oscary mówi z kolei: - To jak powiedzieć, że powinniśmy spalić wszystkie kopie filmu.
– Tak, żałuję i przepraszam, że nie daliśmy rodzinie znać o tym, że powstaje taki film. Byłem świadomy ogromnego bólu, jaki wywołała ta tragedia. Byłem też świadomy, że trzeba zachować balans w opowiadaniu tej historii i jak ważne jest zrozumienie, dlaczego dzieci popełniają tak poważne przestępstwo – przyznaje reżyser.
24 lutego może więc otrzymać Oscara za "Detainment".
Historia, która wciąż przeraża
"Detainment" to 30-minutowy film nakręcony na podstawie nagrań dokonanych w trakcie przesłuchań chłopców skazanych za morderstwo Jamesa: Jona Venablesa i Roberta Thompsona.
14 lutego 1993 r. na torach kolejowych w okolicy Liverpoolu policja znalazła przepołowione zwłoki chłopca. Denise zgłosiła jego zaginięcie dwa dni wcześniej. Właśnie wtedy, robiąc zakupy w centrum handlowym, na chwilę straciła go z oczu. Nagranie z kamer monitoringu wykazało, że w tym momencie do małego Jamesa podeszło dwóch 10-latków, o których wkrótce miał usłyszeć cały świat.
Rozmyte nagranie z centrum handlowego, obrazujące moment uprowadzenia 2-latka, zostało opublikowane w mediach. Dzięki temu kobieta znająca jednego ze sprawców zadzwoniła na policję i 8 dni po dokonaniu morderstwa Venables i Thompson usłyszeli zarzuty. Obaj chłopcy byli 10-letnimi wagarowiczami.
Co się stało? Robert i Jon chcieli położyć dwulatka na torach i z ukrycia obserwować, jak ginie pod pociągiem. Tyle że chłopiec cały czas wstawał i uciekał z torów. Wtedy Robert i Jon zaczęli go torturować.
10-latkowie próbowali zamaskować ciało Jamesa i zostawili je na torach. Myśleli, że gdy przejedzie po nim pociąg, zniszczą się wszystkie ślady. Tymczasem na miejscu zdarzenia policja zabezpieczyła ich mnóstwo. Krew chłopca znaleziono na 27 kamieniach rozrzuconych wokół torów. Patolog stwierdził, że James mógł żyć najwyżej kilka minut po tym, jak chłopcy skończyli go torturować.
Venablesa i Thompsona zatrzymano 18 lutego 1993 i przesłuchano. Dopiero po tym, jak pokazano im dowody, przyznali się do morderstwa. Wybuchł ogromny skandal, jakiego Wielka Brytania wcześniej nie widziała.
Pod koniec 1993 r. Jon Venables i Robert Thompson, już jako 11-latkowie, zostali skazani na 8 lat pozbawienia wolności. Byli najmłodszymi mordercami skazanymi w XX w. w Wielkiej Brytanii.
Ralph i Denise Bulger, rodzice Jamesa, rozwiedli się w 1995 r. i założyli nowe rodziny. Po śmierci synka byli wielokrotnie w centrum uwagi mediów, gdyż o morderstwie Jamesa Bulgera powstawały książki, programy i filmy dokumentalne. Tragedia inspirowała twórców gier komputerowych, filmów i seriali fabularnych. Bartosz M. Kowalski przeniósł tragedię z 1993 r. na polskie realia w filmie "Plac zabaw" z 2016 r. Teraz przez "Detainment" rodzice przeżywają tragedię na nowo.