Rodzinka Robinsonów (Meet The Robinsons)
Kino to cudowny wynalazek. Można dzięki niemu podróżować w przyszłość. A w filmie animowanym owa przyszłość bywa niezwykle barwna. Do chwili, gdy namiesza w niej Koleś w Meloniku.
Leon trafił do sierocińca, gdy był jeszcze niemowlęciem. Wyrósł z niego nieprzeciętnie inteligentny dwunastolatek, który ciągle wymyśla nowe lub udoskonala już istniejące przedmioty. W chwili, gdy konstruuje Skaner Pamięci - chcąc przy jego pomocy uzyskać informacje o własnej matce - w jego życie wkraczają Albert Robinson ze swoją kochającą, acz ekscentryczną rodzinką oraz przygarbiony i przepełniony nienawiścią Koleś w Meloniku wraz z inteligentnym nakryciem głowy - Władzią Absolutną.
Leon jest sympatycznym i mądrym chłopcem, czarny charakter stanowi jego przeciwieństwo, ale najciekawszymi bohaterami "Rodzinki Robinsonów" są postacie drugoplanowe. Najcudowniejszy jest wiecznie niewyspany współlokator Leona o podkrążonych oczach. Przyjemnie dowiedzieć się, o czym marzą domowe roboty, a konkretnie bystry Karl. Fantastycznie spisuje się również żabi zespół, odziany w gustowne garnitury.
Obraz Stephena J. Andersona wypełniają podróże w czasie, śpiew i dowcipne dialogi (z odwołaniami do kiepskiej sytuacji w służbie zdrowia). Stanowi on skrzyżowanie "Powrotu do przyszłości II" z kreskówką "Jetsonowie" (zamiast psa jest ośmiornica) oraz motywami z "Matriksa" i wielu innych filmów - tak, aby i rodzice mieli czym zająć umysł podczas seansu. Postacie, a wraz z nimi widzowie, podążają zgodnie z maksymą ojca Alberta: "Wciąż naprzód i naprzód". A ten animowany bohater zapożyczył życiowe motto od samego Walta Disneya.