Romain Duris: Nie jest dobrze grać ciągle w podobny sposób
Rdzenny paryżanin Romain Duris opowiada o swojej roli w filmie "Niebo nad Paryżem"
Wystąpiłeś już w sześciu filmach Cedrica Klapischa. Jak bardzo się zmienił?
Jest przede wszystkim bardziej dojrzały i charyzmatyczny. Taki jest na planie, czy to kierując swój samochód, czy prowadząc swoich ludzi przez wiatr i mgłę w samym centrum Paryża, kontroluje światła drogowe, określa sposób padania promieni słonecznych, wędruje od aktora do aktora, którym wszystko tłumaczy z największą precyzją, ale i z uśmiechem – to jest prawdziwy dyrygent orkiestry, cesarz, który wszystko zawdzięcza swoim filmom.
Kim jest Pierre, w którego wcieliłeś się w „Niebie nad Paryżem”?
Pierre jest tancerzem, który z powodu choroby musi przerwać swoją karierę. Czeka go przeszczep serca, ale ma tylko 40% szans powodzenia. Jest w nieustannej gotowości, pełen niepokoju, nadziei i niepewności jutra. Cedric mnie uprzedził, że im bardziej będę przykładał się do tańca, tym mocniej będę odczuwał, że jestem tancerzem i to z pewnością uczyni moją postać jeszcze bardziej autentyczną. Cedric przeniknął do głębi wszystkie filmowe postacie, zanurzył się w ich sercach i właśnie na tym polega ironia tej historii, bo to właśnie w sercu zagnieździły się cierpienia mojego bohatera.
Pierre to całkiem inna postać niż Xavier, którego grałeś „W smakach życia”....
Takie było założenie, żeby widoczny był kontrast między nimi, żeby już odejść od Xaviera. Nie jest dobrze grać ciągle w podobny sposób, w podobnym rytmie, dlatego stworzyliśmy postać diametralnie inną. Taką, która dobrze przedstawi postać niejako ograniczoną swoimi zdrowotnymi problemami. Pierre jest słaby i nie ma w sobie absolutnie nic z Xaviera. Mamy tu więc postać twardo stąpającą po ziemi, ponieważ nie wie, jak długo jeszcze na niej pozostanie. Pomysł, by to był tancerz narodził się później. Chcieliśmy, by różnice pomiędzy tymi dwoma postaciami były rażąco widoczne.
Czy to że masz krótkie włosy pomogło ci wejść w skórę twojego bohatera?
Na pewno ładnie by to wyglądało, gdyby tancerz miał dłuższe włosy. Ale założeniem było, żeby mój bohater nie mógł się za nimi schować. Żeby wyglądał szczerze i autentycznie. Żeby mógł spoglądać w lustro i powtarzać sobie: „Tak, jestem chory i tego nie zmienię".
Czy trudno było tańczyć w Moulin Rouge?
Na początku Cedric zastanawiał się, czy to w ogóle filmować, czy tylko zrobić parę zdjęć. Przekonałem go...... jednak, że było by wspaniale zobaczyć jak Pierre tańczy. Nie wiedzieliśmy, czy będziemy w stanie to nakręcić, czy dostaniemy zgodę, czy nie. Więc kiedy już zapaliło się dla nas zielone światło, mieliśmy mniej niż tydzień, by to nakręcić. Trzeba było się naprawdę spieszyć. Miałem zaledwie trzy dni, by nauczyć się choreografii.
Zanim powstały Smaki życia, ty i Cedric Klapisch obejrzeliście wszystkie filmy Truffauta. Jakie oglądałeś tym razem, by przygotować się do swojej roli?
Cedric polecił mi LIVING Kurosawy, którego główny bohater jest chory na raka. Chciał żebym zobaczył, jak silny to człowiek, jak zmienia się jego postrzeganie świata, jak zaczyna patrzeć na innych. Jest chory. Wie, że jego dni są policzone, ale jego życie właśnie wtedy nabiera rozpędu, ma więcej odwagi, by pomagać ludziom. Obejrzałem mnóstwo filmów, które mi pomogły – MOJE ŻYCIE BEZE MNIE Isabel Coixet czy BALLADĘ O JACKU I ROSE Daniela Day-Lewis’a. Dużo również czytałem, na przykład wiersze japońskiego poety Ryokan’a, które wszystkim polecam. Obawiałem się jedynie, żeby Pierre nie wyszedł zbyt żałośnie. Ale podoba mi się, że Cedric tak sprytnie połączył jego cierpienie z wieloma realnymi rzeczami.
Czy powaga granej przez ciebie postaci zmieniła coś w twojej i Cedrica relacji na planie?
I tak i nie. Byłem dobrze przygotowany do swojej roli, dużo myślałem o poruszanym problemie. Zastanawiałem się tylko, czy nie powinienem się całkiem odizolować, by móc skoncentrować się w pełni na swojej postaci. Ale im bardziej zamykałem się w sobie, tym więcej potrzeba mi było śmiechu. Dlatego zdjęcia do filmu przebiegały tak samo, z taką samą energią jak wtedy, gdy z Cedriciem kręciliśmy SMAKI ŻYCIA i SMAKI ŻYCIA 2.
W „Niebie nad Paryżem” twoją siostrę gra Juliette Binoche...
Cieszę się, że to właśnie ona. Cedric zapoznał nas jakiś rok przed zdjęciami do filmu. Zawsze podziwiałem jej wielkoduszność. Ona jak nikt inny wie jak słuchać innych i jak odbierać emocje, a to co oddaje w zamian po prostu onieśmiela. Naprawdę bardzo mnie poruszyła.
Czy to nie frustrujące, że w filmie jest tak dużo aktorów, z którymi akurat ty nie miałeś zdjęć?
Nie, na pewno nie, to raczej sprawia, że z niektórymi z nich chcę spotkać się ponownie.
Ekipa filmowa to głównie ci sami ludzie, którzy pracowali z Klapischem przy jego wcześniejszych produkcjach. Myślisz, że to dobrze?
Tak, zdecydowanie. To taki świat Klapischa. To dla niego bardzo ważne, by mieć wokół siebie taką grupę doświadczonych ludzi, dających z siebie naprawdę wszystko. Rozmawiałem z wieloma różnymi ludźmi z ekpiy i oni też to uwielbiają, ponieważ czują się szanowani. On uważa ich za niezastąpionych przy pracy nad swoimi filmami.
Którą część Paryża lubisz najbardziej?
Kocham Belleville za chińskie supermarkety, nic nie znaczące kawiarenki, które tak wiele mówią, za parki i niesamowity widok na Paryż. Jest tam mnóstwo ludzi i to też uwielbiam.