"Uwierz w ducha" kończy 35 lat. Nikt nie przewidywał tak spektakularnego wyniku
W lipcu mija 35 lat od premiery kultowego klasyka "Uwierz w ducha" z elektryzującym duetem Patricka Swayze i Demi Moore oraz oscarową kreacją Whoopi Goldberg. Czy po upływie tylu lat historia miłości silniejszej od śmierci wciąż wzbudza emocje?
Film "Uwierz w ducha" zadebiutował w lipcu 1990 roku i natychmiast zdominował ekrany. Zarobił ponad 500 mln dolarów przy budżecie 22 mln, co uczyniło z tytułu najbardziej dochodową produkcję roku. Zwieńczeniem artystycznego uznania okazała się oscarowa gala, na której obraz Jerry’ego Zuckera zdobył dwa Złote Rycerzyki, a także trzy inne nominacje (w tym w kategorii najlepszego filmu).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rekordziści. Te filmy zarobiły najwięcej, kwoty przyprawiają o zawrót głowy
Molly (Demi Moore) i Sam (Patrick Swayze) to para, od której bije szczere uczucie. Mieszkają w Nowym Jorku. Ona tworzy rzeźby i ma artystyczne ambicje, on – pnie się po szczeblach biznesu. Pewnego wieczoru zostają zaatakowani przez uzbrojonego mężczyznę. W wyniku szamotaniny Sam zostaje postrzelony. Wkrótce uświadamia sobie, że stał się… duchem. Zdezorientowany przygląda się rozpaczającej dzień po dniu Molly. Gdy pewnego dnia widzi, jak morderca zakrada się do mieszkania ukochanej, nabiera podejrzeń, że jego śmierć nie była przypadkowa. Musi uratować Molly, nim będzie za późno.
"Uwierz w ducha" po latach
Przyznam, że podchodziłam do ponownego seansu "Uwierz w ducha" sceptycznie. W majaczących wspomnieniach z dzieciństwa błędnie zapamiętałam go w kategoriach dość kiczowatego wyciskacza łez, nad którym unosi się widmo kultowej sceny przy kole garncarskim. Falliczny kształt formowany przez całującą się parę bohaterów przyprawiał bardziej o cień żenady niż erotyczne napięcie, jak chcieliby twórcy. Szybko przekonałam się, że wspominanie tytułu wyłącznie przez pryzmat ujęć nakręconych w rytm "Unchained Melody" jest wyjątkowo niesprawiedliwe.
Po melodramatycznym wprowadzeniu, w którym romantyzm bohaterów zaprezentowano sztampowo (choć z autentycznym wyczuciem aktorów), "Uwierz w ducha" zaprasza widzów w gatunkową podróż po mrocznych zaułkach Nowego Jorku, wielokulturowości, a w końcu wyścigu szczurów z Wall Street. Wątki romantyczne okraszone mistycyzmem powracają w zasadzie niedługo przed finałem. Znakomita większość fabuły balansuje natomiast między kinem sensacyjnym, komedią a filmem zemsty z nadprzyrodzonymi elementami.
Problematyka "Uwierz w ducha" nie jest oczywiście przełomowa, a nakreślenie gorzkich realiów w dzielnicach biedoty otrzymuje zaledwie kilka ekranowych sekund. Zestawienie różnorodnych tropów i konwencji w kompletną całość wymagało jednak sporej ambicji twórców. Ogromna w tym zasługa Bruce’a Joela Rubina ("Drabina Jakubowa", "Dzień zagłady"), którego scenariusz wyróżniono Oscarem.
Jak domek z kart
W "Uwierz w ducha" niemal każdy znajdzie coś dla siebie. Film powstał na gruncie ówczesnych trendów amerykańskiej kinematografii – od lekkiej formy z wątkami nadnaturalnymi (jak w "Pogromcach duchów") przez świeże spojrzenie na komedię romantyczną (np. "Kiedy Harry poznał Sally") po akcenty kina akcji przeżywającego w latach 80. XX wieku złoty okres.
Zaglądamy tu w codzienność młodych karierowiczów w garniturach, z którą kontrastuje artystyczna dusza Molly tworzącej w klimatycznym lofcie na Manhattanie. Śledzimy wątki nieśmiertelnej miłości czy przyjacielskiej zdrady, finansowych malwersacji i destrukcyjnego materializmu. Mamy też młodzieńcze ambicje w wielkim świecie, którym wtóruje obawa przed nagłą klęską. Ta nawiedza Sama, przeczuwającego nadciągającą katastrofę.
Pewna ckliwość nieustannie unosi się nad kryminalną intrygą niczym para nad nowojorskimi ulicami. To, co jednych może mierzić, dla drugich posiada uniwersalną wartość. Ponadczasowe motywy w "Uwierz w ducha" sprawiają, że wielu widzów wciąż wraca do seansu historii Molly i Sama. Wątek miłości przekraczającej śmierć i wynoszącej uczucie na transcendentalny poziom wzrusza niezależnie od kontekstu epoki. Podobnie jak zdrada przyjaciela i droga mściwości, którą ostatecznie podąża główny bohater na sam kraniec sprawiedliwości.
Oswajanie uprzedzeń
Z drugiej strony, jak na produkcję z 1990 roku "Uwierz w ducha" odznacza się kilkoma przełomowymi kwestiami. Skupiają się one przede wszystkim w bohaterce Demi Moore, której krótka fryzura symbolizowała niezależność Molly, a po premierze filmu wpisała się w modowe trendy. To również Molly oświadcza się ukochanemu tuż przed sceną napadu, co odwraca tradycyjne wzorce na długie dziesięciolecia przed ich oficjalnym złamaniem.
Z dzisiejszej perspektywy "Uwierz w ducha" nie jest bynajmniej obrazem poprawnym politycznie. Przy obecnych standardach filmowych sporo krzyku wzbudziłoby zapewne obsadzenie w roli jednego z największych złoczyńców Portorykańczyka, a także prześmiewcze ukazanie ekscentrycznego środowiska Afroamerykanów walczących o przetrwanie również na drodze drobnych oszustw. Mogłoby to wzbudzić mylne wrażenie rasistowskiego wydźwięku, tymczasem Afroamerykanie wiele zawdzięczają produkcji Jerry’ego Zuckera w kwestii ekranowej reprezentacji.
Oscar dla Whoopi Goldberg przełamał hollywoodzkie standardy. Kipiąca charyzmą aktorka była drugą w historii Afroamerykanką nagrodzoną przez Akademię, po Hattie McDaniel ("Przeminęło z wiatrem"). Jej kreacja fałszywego medium, które za sprawą Sama odkrywa faktyczny dar, wniosła do fabuły energetyzujący powiew.
Sekwencje z nieco ekscentryczną Odą Mae Brown porażały komediowym ładunkiem. Whoopi Goldberg dorastała w Nowym Jorku, a prywatne doświadczenia w niebezpiecznej metropolii wspomogły jej autentyczną kreację. Podczas ceremonii wręczenia Oscarów artystka podziękowała ze sceny Patrickowi Swayze, który miał wstawić się za jej angażem u reżysera.
Przepis na sukces
Przed premierą gatunkowego misz-maszu nikt nie przewidywał tak spektakularnych osiągnięć. Krytycy wychodzili z seansu z niemałym zdziwieniem i zachwytem. Sama Demi Moore miała obawiać się niepowodzenia, gdyż w pierwszej chwili scenariusz wydał jej się przekombinowany. Ostatecznie "Uwierz w ducha" okazało się jej przepustką do wielkiej kariery. W swoim pierwszym hicie w dalszym ciągu podtrzymywała styl niewiniątka. Charakter jej ról ulegnie zmianie dopiero po premierze "Niemoralnej propozycji", która wywinduje ją do tytułu ikony seksapilu.
Rolę oddanego Sama, któremu los nie zezwoli na odpoczynek, dopóki nie uratuje ukochanej w ziemskim wymiarze, odrzucił jej ówczesny mąż, Bruce Willis. Angaż Patricka Swayze umocnił jego pozycję w czołówce hollywoodzkich gwiazdorów. Mając za sobą kultowe występy w "Dirty Dancing" czy "Wykidajło" po raz kolejny dowiódł umiejętności w tworzeniu portretu twardziela o romantycznej duszy.
"Uwierz w ducha" otworzyło ponadto nowy rozdział w karierze reżysera Jerry’ego Zuckera. W poprzednich latach zasłynął jako współtwórca parodystycznych komedii o absurdalnym humorze: "Czy leci z nami pilot?", "Ściśle tajne" oraz "Naga broń". Zwykle był związany z artystycznym trio, które zasilał jeszcze Jim Abrahams i brat David Zucker. "Uwierz w ducha" było jego debiutem jako samodzielnego reżysera, a także próbą przekroczenia znanej dotychczas estetyki. Mimo kunsztownego połączenia wielu gatunków filmowych Jerry Zucker nie zapomniał o wątkach humorystycznych. Te dowiodły jego celnych obserwacji społecznych wybrzmiewających później na ekranie, jak gdyby w krzywym zwierciadle.
Miażdżony "Jurrasic World", obskurna Warszawa w hicie Prime Video i nowe perełki w streamingu. O tym w nowym Clickbaicie. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Mountainboard czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: