Sonia Bohosiewicz: Ukochana synowa Janusza Majewskiego
14.02.2016 | aktual.: 27.03.2019 14:44
„W życiu prywatnym Janusz mnie nie reżyseruje”
Uchodzili za jedno z najbardziej wpływowych małżeństw PRL-u. Zofia Nasierowska, „królowa fotografii”, „polska Annie Leibovitz”, i Janusz Majewski (na zdjęciu), ceniony reżyser, przez lata wyznaczali trendy. Prywatnie byli nierozłączni – rozdzieliła ich dopiero śmierć Nasierowskiej, która odeszła w 2011 roku, przegrywając walkę z chorobą nowotworową.
Gdyby Zofia Nasierowska widziała reakcje publiczności i jury na pokazywany podczas festiwalu w Gdyni ostatni obraz swojego męża, pewnie nie posiadałaby się ze szczęścia. Film "Ekscentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy" zachwycił widzów przede wszystkim ogromną dawką optymizmu, wzbudził ogromny entuzjazm, a oklaski, którymi go nagrodzono, trwały w nieskończoność. Nic dziwnego, że jest jednym z faworytów do Orła dla „Najlepszego polskiego filmu”.
Janusz Majewski podkreślał, że sukces dzieła, które jest jego „pożegnaniem z reżyserią”, to również zasługa doskonałej ekipy – w tym jego ukochanej synowej, Soni Bohosiewicz.
''W życiu prywatnym Janusz mnie nie reżyseruje''
Sonia Bohosiewicz i Paweł Majewski (na zdjęciu) uchodzą za parę idealną; unikają skandali, nie piorą publicznie swoich brudów i bardzo dbają o swoja prywatność – ale media zwracają również uwagę na godną pozazdroszczenia relację aktorki z teściem. Bohosiewicz chętnie towarzyszy reżyserowi na uroczystościach branżowych, wspiera go w trudnych chwilach i dzieli z nim miłość i pasję do kina.
- Na szczęście w życiu prywatnym Janusz mnie nie reżyseruje – cytuje jej słowa magazyn Dobry Tydzień. - Świetnie się dogadujemy. Jest kulturalnym i bardzo inteligentnym człowiekiem, że tylko czerpać z niego garściami.
''To moja tajemnica''
Bohosiewicz ma zresztą wiele powodów, by czuć wdzięczność do swego teścia – w końcu to dzięki niemu poznała miłość swojego życia, Pawła Majewskiego.
- To moja tajemnica i trzymam język za zębami – mówiła, gdy w wywiadzie opublikowanym na portalu Moje Mazury pytano ją o ich pierwsze spotkanie.
Teść jednak okazał się bardziej otwarty i chętnie zdradził tę „tajemnicę”. Wszystko zaczęło 2007 roku, kiedy Janusz Majewski zatrudnił Sonię do spektaklu dla Teatru Telewizji „Pozory mylą”. Próby odbywały się w mieszkaniu jego syna, Pawła.
Tańczyła na rurze
- Graliśmy akurat scenę, w której parodiowała taniec na rurze. Mój syn myślał, że już skończyliśmy zdjęcia i wpadł odebrać klucze. Potem się okazało, że Sonia już w tym mieszkaniu została i teraz jest matką moich dwóch wnuków – cytuje słowa reżysera Dobry Tydzień.
Śmiali się, że była to miłość od pierwszego wejrzenia. Bohosiewicz była akurat po rozstaniu z Rafałem Kmitą, małżeństwo Pawła Majewskiego chyliło się zaś ku upadkowi. Zakochani spakowali walizki i wyjechali na Mazury. Szybko zrozumieli, że są sobie przeznaczeni. Po miesiącu znajomości wiedzieli już, że chcą założyć rodzinę.
– To był największy dowód miłości i dojrzałości. Wiem, że rzadko zdarza się takie uczucie – cytuje słowa Bohosiewicz Rewia.
Troskliwa synowa
Po powrocie do Warszawy, zamieszkali razem.
W 2009 roku na świat przyszedł ich syn Teodor, trzy lata później urodził się Leonard. Młodzi rodzice nie posiadali się ze szczęścia.
Bohosiewicz nie musiała rezygnować z grania, bo zawsze mogła liczyć na wsparcie męża.
- Szarmancki. Otwierał drzwi do samochodu. Opiekuńczy. Przywoził jedzenie, kiedy byłam głodna. Przy nim mogłam przestać myśleć o pracy – opisywała swojego partnera, zachwycając się tym, jak o nią dba.
Zrewanżowała mu się kilka lat później, gdy lekarze wykryli u Zofii Nasierowskiej raka mózgu. Aktorka wspierała męża, pocieszała teścia i każdą wolna chwile spędzała w szpitalu u teściowej.
Wzór miłości
Bohosiewicz nie kryje radości, że jej mąż jest osobą „spoza branży”; prowadzi restaurację i hotel na Mazurach.
– Wystarczy, że moja siostra Anna Klara (na zdjęciu) jest pisarką i dziennikarką. Ktoś w rodzinie w końcu musi nie być artystą – cytuje słowa Majewskiego Rewia.
Jest przy tym niezwykle wyrozumiały i nie robi żonie żadnych wyrzutów. - Inny mężczyzna pewnie nie zniósłby tego wszystkiego! I dawno by mnie rzucił – mówiła zachwycona aktorka.
- Sonia zbudowała w Warszawie rodzinny dom. Obowiązkowo organizuje święta. I wszyscy chcą na nich być, wokół stołu siada kilkanaście osób: nasi rodzice, bracia z żonami, ja z chłopakiem, dzieciaki – mówiła w Twoim Stylu Maja Bohosiewicz, siostra Soni.
- Ładną rzecz o małżeństwie siostry powiedział nasz brat: „Wzór miłości, jaki chciałbym powielić, to związek Soni i Pawła”.
Marzenie o szczęśliwej rodzinie
Bohosiewicz przyznaje, że jest absolutnie szczęśliwa – ma pracę, która daje jej satysfakcję, i, przede wszystkim, cudowną rodzinę. Dlatego żałuje, że tak rzadko może się nią w pełni cieszyć.
- Mój zawód mnie pochłania, często jestem nieobecna w domu – wyznawała magazynowi Party. - Bo nawet jeżeli pracuję nad filmem i przychodzę do domu spać, nie ma mnie w nim mentalnie, nie uczestniczę w życiu rodzinnym.
Podkreślała jednak, że czuje się spełnioną aktorką, żoną i matką. I zapewniała, że te dwie ostatnie „posady” są dla niej najistotniejsze, bo nie zamierza gonić za karierą. - Ja w ogóle za niczym nie gonię – dodawała w Glamour. - Oprócz rodziny. O nią bardzo mocno zabiegam, dbam, o niej myślę i dla niej pracuję. To moje marzenie: szczęśliwa rodzina. Szalenie marzyłam, żeby ją mieć i ona jest dla mnie najważniejsza.
(sm/mn)