Spielberg jest dumny z atomowej lodówki

Źródło: AFP

*Steven Spielberg po raz kolejny przyznał, że czwarta część "Indiany Jonesa" nie była tak do końca dobrym filmem, ale zawierała elementy, z których reżyser może być dumny.*

Zapytany przez dziennikarzy magazynu "Empire" reżyser wyznał, że nie był do końca przekonany co do scenariusza "Królestwa Kryształowej Czaszki", ale przez wzgląd na przyjaźń z George'em Lucasem ostatecznie podjął się wyreżyserowania filmu.

Jak wynika z lektury wywiadu, to właśnie Spielberg był pomysłodawcą pamiętnej sceny z czwartej części przygód archeologa-awanturnika, w której ten zamyka się w lodówce, by uniknąć śmierci na skutek wybuchu bomby atomowej, a następnie zostaje siłą podmuchu wystrzelony w niebo - z dala od atomowego grzyba.

"Nie wińcie za to George'a", prosi Spielberg. "To był mój głupiutki pomysł, z którego jestem naprawdę dumny. Dzięki tej scenie ludzie przestali mówić o 'przeskakiwaniu rekina' (metaforyczne pojęcie, oznaczające konkretny moment w danej serii, po którym fabuła staje się już tylko gorsza - przyp. red.), a zaczęli używać frazy 'nuke the fridge' ('bombardowanie lodówki')".

Spielberg opowiedział też, że Lucas już od jakiegoś czasu planuje realizację kolejnej odsłony przygód Indiany Jonesa, lecz po szczegóły odsyła do twórcy "Gwiezdnych wojen". Przyznał jednak, że na razie nie ma jeszcze podstaw do napisania ewentualnego scenariusza.

Na zakończenie rozmowy, dziennikarzom udało się uzyskać informacje na temat postępu prac przy czwartej części "Parku Jurajskiego". Jego twórca przyznał, że w tej chwili za sprawą Marka Protosevicha powstaje jej scenariusz i ma nadzieje, że film będzie można zobaczyć w kinach w ciągu najbliższych kilku lat. Ponoć pomysł na czwartą część jest znacznie lepszy, niż to miało miejsce w przypadku filmu zamykającego prehistoryczną trylogię.