Steve Buscemi : Filmowy typ spod ciemnej gwiazdy. Prywatnie bohater
12.12.2014 | aktual.: 22.03.2017 09:36
Aż trudno uwierzyć, że Steve Buscemi, ekranowy twardziel, obsadzany częstokroć w roli podejrzanych typów spod ciemnej gwiazdy, był w szkole średniej zwykłym, nieśmiałym chłopakiem.
Aż trudno uwierzyć, że Steve Buscemi, ekranowy twardziel, obsadzany częstokroć w roli podejrzanych typów spod ciemnej gwiazdy, był w szkole średniej zwykłym, nieśmiałym chłopakiem.
Buscemi, 13 grudnia obchodzący 57. urodziny, pomimo że już na początku kariery z miejsca zaszufladkowany został jako „aktor charakterystyczny”, nigdy nie narzekał na brak propozycji zawodowych. Nie wahał się również odrzucać scenariuszy, nawet jeśli typowano je na kinowe hity (nie przyjął chociażby ról w "Od zmierzchu do świtu", "Sin city – Mieście grzechu" czy "Transformers").
I choć filmowcy zazwyczaj widzą w nim świetny materiał na socjopatę, dla wielu Amerykanów Buscemi na zawsze już pozostanie niekwestionowanym bohaterem...
Szkolny nieśmiałek
Urodził się w Nowym Jorku, jako syn hostessy i kanalarza, który niegdyś marzył o karierze operatora. To zapewne on zaraził syna miłością do filmu, choć zanim Buscemi zadecydował, że zostanie aktorem, musiało jeszcze minąć wiele lat.
W szkole, jak sam mówił, „nie był wcale twardzielem”, a w dodatku ze wstydem wspominał, że bał się nawet pocałować swoją dziewczynę.
Interesował się za to sportem – był dobrym zapaśnikiem i świetnie odnajdywał się na boisku. Po otrzymaniu dyplomu zaczął uczęszczać do publicznego koledżu, ale nie zagrzał tam długo miejsca.
Strażak Steve
Gdzieś pod koniec liceum zaczął na poważnie rozmyślać o aktorstwie i wkrótce dołączył do słynnej szkoły, gdzie narodziło się wiele talentów, Lee Strasberg Institute.
W tym czasie imał się różnych prac – pracował jako barman, lodziarz, a także zabawiał ludzi na scenie. W 1980 roku, po zdaniu wszystkich odpowiednich testów, został strażakiem i przez cztery lata służył w jednostce numer 55 w Nowym Jorku, w części miasta zwanej Małymi Włochami.
Jak twierdzi, początkowo wstydził się swoich aktorskich ambicji. Dopiero dzięki koledze z pracy, który należał do grupy teatralnej, powoli zaczął wierzyć w swoje umiejętności i w to, że faktycznie może odnieść sukces.
Kontrowersyjna rola
Na ekranie zadebiutował w 1985 roku filmem „The Way It Is”; pierwszą większą rolę otrzymał rok później, w filmie o tematyce LGBT, poruszającym problem związków homoseksualnych i AIDS „Parting Glances”.
Głośno zrobiło się o nim jednak dopiero w 1990 roku – wtedy też zaczęto go postrzegać jako aktora wręcz idealnie nadającego się do ról przestępców i podejrzanych typów.
Pojawił się u Abla Ferrary w „Królu Nowego Jorku” i zagrał w „Ścieżce strachu” u braci Coen. Ta znajomość znacząco pomogła mu w karierze, a Buscemi pojawił się jeszcze w kilku filmach wyreżyserowanych przez utalentowane rodzeństwo.
Pan Różowy
Sam nie ma nic przeciwko temu, że obsadza się go w rolach psychopatów, o ile postać została dobrze napisana i ma coś do przekazania publiczności.
Nigdy nie zależało mu też na sławie. Często pojawiał się w filmach niezależnych i pewnie dalej by w nich grał, gdyby nie zainteresowali się nim tacy reżyserzy jak Jim Jarmusch, bracia Coen czy Quentin Tarantino – a im się przecież nie odmawia.
U tego ostatniego zagrał jedną ze swoich popularniejszych ról - we „Wściekłych psach” pojawia się jako „Pan Różowy”, który wygłasza tyradę o bezzasadności zostawiania w knajpach napiwków. Co zabawne, dwa lata później w „Pulp Fiction” Tarantino obsadził go w roli kelnera.
Anonimowy bohater
Jednak to nie wyłącznie dzięki rolom, zdobytym nagrodom czy poczuciu humoru (aktor śmiał się, że w swojej ulubionej recenzji został nazwany „filmowym ekwiwalentem spamu”. „Nie wiem, co to znaczy, ale to pewnie jakiś przytyk”, dodawał rozbawiony) Buscemi awansował na ulubieńca tłumów.
Okazało się, że 12 września 2001 roku, dzień po terrorystycznym zamachu na World Trade Center, aktor zgłosił się do straży pożarnej na ochotnika i jako wolontariusz pracował przez cały tydzień, po 12 godzin dziennie, szukając ocalałych i pomagając ofiarom ataku. Wszystko to robił, zachowując całkowitą anonimowość i unikając kamer.
Barowa bójka
Buscemi stara się unikać skandali. W 1987 roku poślubił Jo Andres (na zdjęciu), z którą jest do tej pory. Trzy lata po ślubie na świat przyszedł ich syn Lucian.
Jedyną poważniejszą aferą, w którą został zamieszany, była barowa bójka. W 2001 roku aktor został ugodzony nożem w gardło, głowę i ramię. Rany okazały się na tyle głębokie, że aktor wciąż ma na policzku widoczną bliznę, którą w czasie kręcenia filmów charakteryzatorzy przykrywają makijażem.
Obecnie Buscemi reżyseruje (pracował po drugiej stronie kamery m.in. przy filmach „Gniazdo os”, „Samotny Jim” i serialach „Siostra Jackie” czy „Rodzina Soprano”), co sprawia mu wielką satysfakcję, ale nie zamierza zrezygnować z aktorstwa.
Niedawno zakończył zdjęcia do ostatniego sezonu serialu „Zakazane imperium” i pojawił się u boku Adama Sandlera w komedii „Cobbler”. Obecnie pracuje nad drugą częścią animacji „Hotel Transylwania”, w której użycza głosu jednemu z bohaterów. (sm/gk)