Tadeusz Pluciński: jego stan pozostawia wiele do życzenia
Mówi się o nim „na wieki wieków amant”, choć on sam żartował, że wolałby wersję „na wieki wieków adorator kobiet”. Mało kto potrafił oprzeć się jego urokowi, o Tadeuszu Plucińskim krążyły legendy, a ilość jego kochanek – liczona ponoć w tysiącach – do dziś pozostaje tajemnicą. Opowieści o jego miłostkach, intensywnym życiu rozrywkowym i lejącym się strumieniem alkoholu przeszły już do legendy.
Choć prawie nigdy nie grał na pierwszym planie, polscy widzowie kojarzą go bez trudu. Głównie za sprawą licznych epizodów w polskich komediach – m.in. „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz” , „Dzięcioł” , „Brunet wieczorową porą” czy słynnej „Hydrozagadce”, gdzie wypowiedział kultową kwestię: „Zdejm kapelusz!”.
Aktor z przypadku
Choć trudno w to uwierzyć, bo na planie filmowym czuł się jak ryba w wodzie, to tak naprawdę Pluciński aktorem został przez zupełny przypadek.
- To sprawka Aliny Janowskiej. Jechała pociągiem przez Koluszki i zobaczyła mnie na peronie. Zachłysnęła się mną i odnalazła w Łodzi. A gdy odnalazła, to już nie puściła. Była tancerką, więc przychodziłem do niej do teatru - aktor opowiedział o swoich początkach „Super Expressowi”.
Tam poznał Edwarda Dziewońskiego, słynnego twórcę kabaretu Dudek. Ten namówił Plucińskiego do zdawania na aktorstwo. Na dużym ekranie zadebiutował jeszcze w czasie studiów epizodem w dramacie Wandy Jakubowskiej "Ostatni etap" z 1947 roku.
Adorator kobiet
Aktor określa siebie z tamtego okresu jako „pocztówkowego faceta”. I rzeczywiście coś w tym było, bowiem do Plucińskiego szybko przylgnęła łatka amanta.
- Do tego stopnia podobałem się, że aktorki w teatrach mówiły: "Chcę, żeby zagrał ze mną Tadeusz". Ale ja nigdy nie chciałem być amantem! - wspomina aktor, rozwiewając przy okazji mit, jakoby powiedzonko „Na wieki wieków amant” zostało stworzone z myślą o nim.
- Tak naprawdę wymyślono to określenie dla innego aktora, tylko że potem scedowano to na mnie. A ja wolę by mówiono: "Na wieki wieków adorator kobiet".
I z tym ostatnim zdaniem nie ma sensu polemizować. Podboje sercowe Plucińskiego przeszły bowiem do legendy.
Tysiące kochanek
Jak sam mówi, wręcz maniakalne zamiłowanie do płci przeciwnej najprawdopodobniej odziedziczył po swoim ojcu – koneserze kobiet. Podboje miłosne Plucińskiego przeszły do historii. Obiegowa plotka głosi, że aktor miał 3 tys. kochanek.
- Nie liczyłem, ale była to pokaźna liczba... Myślę, że ojciec zainfekował mnie. Tyle że ja nigdy spotkań z kobietami nie traktowałem instrumentalnie. Wy mówicie o nas dziwkarze, kobieciarze, ale to wy o nas zabiegacie - mówił w "Super Expressie".
W ciągu swojego długiego życia aktor miał cztery żony, z którymi pozostaje w unormowanych, przyjaznych stosunkach.
„Łam sobie, co chcesz, ale nie kolano”
Pluciński do niedawna cieszył się doskonałym zdrowiem i był aktywny zawodowo. Niestety, tuż przed jego 90. urodzinami doszło do nieprzyjemnego i groźnego zdarzenia.
- Przewróciłem się na ulicy. Dobrnąłem do samochodu, jakiś pan pomógł mi zanieść rzeczy. I ja z tym piekielnym bólem przyjechałem autem do domu – opowiadał "Dobremu Tygodniowi".
Stamtąd zaś zawieziono go do szpitala. Lekarze powiedzieli aktorowi, że złamał lewą nogę w kolanie.
- A profesorowie mówili mi: "Rób, co chcesz, łam sobie, co chcesz, ale nie kolano". Podobno to trudny staw, czego i ja teraz doświadczam – mówił Pluciński i dodawał, że jest już zmęczony całą tą sytuacją.
Urodzinowe życzenie
Wypuszczono go ze szpitala tylko raz, na jedno popołudnie, by mógł świętować swoje dziewięćdziesiąte urodziny. Aktor podkreślał, że nie mógł przegapić tej imprezy, ponieważ zjechała się jego rodzina, w tym wiele osób, których dawno nie widział.
- Był uroczysty obiad i tort - wspominał. Pytany, jakie miał urodzinowe życzenie, wyznawał od razu:
- Chcę wyjść nie tylko do domu, ale z całej opresji szczęśliwie.
„Mam nadzieję, że wyjdę”
Po urodzinach wrócił do szpitala – teraz został przeniesiony i przebywa w nowej placówce niedaleko Warszawy, w jednym z najnowocześniejszych ośrodków w Polsce. Chociaż lekarze zalecają mu dużo odpoczynku, aktor wcale nie chce leżeć bezczynnie.
- Chodzę i czekam, aż przestanie mi dokuczać. Mam rehabilitacje, jestem pod stałą opieką medyczną. Może dźwignę się, zawsze trzeba wierzyć, że będzie lepiej – mówił w „Życiu na gorąco”. - Mam nadzieję, że wyjdę, a nie wyniosą mnie.
Całe szczęście aktor może liczyć na opiekę troskliwych lekarzy, a także wsparcie kolegów po fachu i, przede wszystkim, dwóch synów.