Tomasz Englert: Te decyzje wywróciły jego życie do góry nogami
Małe dzieci – mały kłopot, duże dzieci – duży kłopot... Jak donosi magazyn Na żywo, Jan Englert martwi się, że jego 44-letni syn nie ułożył sobie życia. Aktor czuje się ponoć winny, gdyż nie przykładał się do wychowywania latorośli – Tomasza, Katarzyny i Małgorzaty – ze swojego pierwszego małżeństwa z Barbarą Sołtysik.
Ojciec martwi się o syna
- W młodości nie byłem wzorem męża i ojca – wyznawał. I obawia się, że Tomasz, nie mając w nim oparcia, popełnił wiele błędów i nie jest szczęśliwy z obranej ścieżki.
Tylko czy faktycznie ma powody do niepokoju? W końcu syn dawno już wybaczył mu rodzicielskie błędy i postanowił zapomnieć o poniesionych porażkach. Tomasz Englert wreszcie wziął los w swoje ręce,* podejmując decyzje, które wywróciły jego życie do góry nogami...*
''Byłem maminsynkiem''
Swoje dzieciństwo wspomina z sentymentem – jego ojciec był już sławną osobą i nazwisko Englert zapewniało mu głównie sympatię innych ludzi. Barbara Sołtysik (na zdjęciu) po urodzeniu syna zrezygnowała z grania, by zająć się domem (więcej *tutaj).* To ona miała największy wpływ na dorastającego chłopca.
Nie ma jednak żalu do ojca, który pełnił tak niewielką rolę w jego życiu.
- Ja go o to nie oskarżam, bo wiem, dlaczego tak było – mówił. - Ojciec dużo pracował, robił karierę. Nie można mieć wszystkiego naraz. Ktoś przecież musiał zarobić na rodzinę. Nie można mówić, że jak nie ma mężczyzny w domu, to jest złym ojcem. Po prostu tak się ułożyli z matką, nieprzymusowo, bo to był jej wybór. Absolutnie ojca pod tym względem tłumaczę.
Z dala od sceny
Choć jego rodzice byli aktorami ani Tomasz, ani jego siostry nie poszli w ich ślady.
Chłopak zagrał tylko niewielki epizod w filmie „Wielka wsypa” w 1992 roku, ale praca przed kamerą niezbyt przypadła mu do gustu. Zresztą i matka, i ojciec zniechęcali go do zawodu, a jemu nie podobało się idące często w parze wraz z aktorstwem zainteresowanie mediów.
Studiował organizację i zarządzanie na Uniwersytecie Warszawskim i już jako 25-latek został szefem firmy. Błyskawicznie piął się po szczeblach kariery, był jednym ze współzałożycieli MediaCom, objął stanowisko prezesa w Grupie Ströer, zasiadał również w zarządzie Gremi Business Communications...
Bogaty i nieszczęśliwy
Dlaczego zatem Jan Englert miałby się martwić o syna, który tak doskonale sobie radzi zawodowo? Okazało się, że Tomasz całe dnie spędzał w pracy, nie miał czasu dla siebie, „nie żył tak naprawdę”. Sam przyznawał, że wraz z kolejnymi sukcesami, sodówka uderzyła mu do głowy. Ale w końcu powiedział sobie „dość”.
- Zdałem sobie sprawę, że ta praca to takie „never ending story”, że wciąż trzeba walczyć, wspinać się, rozwijać biznes, poganiać ludzi, motywować. Bez oddechu – wyznawał szczerze Gali.
- A kiedy jako student wpadnie się w wir takiej pracy i będzie się jej kompletnie poświęcać, to pewnego dnia, tak jak ja, człowiek się obudzi, spojrzy w lustro i zobaczy wokół siebie pustkę - mówił Englert. - „Jezus Maria, mam 40 lat. Nie mam dzieci, a za to dużo pieniędzy, dużo więcej niż potrzebuję. Nie mam dla kogo ich zarabiać i na dodatek wielu rzeczy jeszcze nie przeżyłem, bo lata, kiedy wszyscy imprezowali, mnie upłynęły na pracy. Stwierdziłem, że jeśli będę tak żył dalej, umrę jako bogaty i nieszczęśliwy człowiek, który nie bardzo wiedział, po co to wszystko robi. Zrezygnowałem z pracy.
''Postanowiłem, że zdradzę żonę''
Tomasz Englert podjął też decyzję o zaprowadzeniu poważnych zmian w życiu osobistym, z którego nie był zadowolony. Wręczył żonie papiery rozwodowe.
- Byliśmy małżeństwem 13 lat, ale nie mogliśmy mieć dzieci. A po to się ożeniłem. Przeżyłem rozwód, choć pewnie bardziej ona, bo to ja odszedłem – opowiadał w Gali.
Jak wyznawał, wcześniej wielokrotnie „groził” małżonce, że ją zdradzi.
Wkrótce po rozstaniu rzucił się w wir imprez, zaczął spotykać się z kobietami. Nie ukrywa, że być może przy podejmowaniu decyzji o rozwodzie zadecydowały wzorce, które wyniósł z domu. W końcu ani małżeństwo jego rodziców, ani dziadków nie było szczęśliwe.
- Na pewno mam w sobie coś z dziadka Englerta, z jego imprezowania i szalenia za kobietami… Babcia się z nim rozwiodła, bo w jego życiu było zbyt wiele kobiet – dodawał.
''Wybieram córkę''
- Druga młodość, która przyszła przed czterdziestką, skończyła się rozwodem i burzliwym życiem towarzysko-erotycznym – komentował w Gali.
Jakiś czas później poznał kobietę, z którą zaczął się umawiać i która urodziła mu córkę. Nie pobrali się jednak i wkrótce potem rozstali. Ich relacje nie należą do najlepszych.
- Jest źle, ale dzięki temu mam Lenę– mówił Englert.
Dziewczynka jest całym jego światem.
- Jeśli mam wybierać pomiędzy moją trzyletnią córką a pracą, wybieram córkę.
''Będę robił to, na co mam ochotę''
Wreszcie, po wielu latach, Tomasz Englert odnalazł szczęście. Został fotografem.
- Bo to zawód, który daje wielką elastyczność i po prostu to lubię – mówił w Gali. Jest w stałym związku, ma wspaniałą córkę, której może poświęcać tyle czasu, ile zechce.
- A ja mam teraz taki model życia: moja dziewczyna pracuje, ja siedzę w domu i zajmuję się dzieckiem – śmiał się. Pytany o plany na przyszłość, odpowiada wprost:
Ale najbardziej marzy mu się założenie rodziny – i posiadanie gromadki dzieci, najlepiej trójki.
- Chcę pomagać im, być blisko – wyznawał. - Nie oddawać ich na dwanaście godzin opiekunce, tylko się nimi zajmować. Wychowywać. Stać mnie na to. Jestem taką niepracującą żoną. (sm/gk)