TOP 10: Te filmy zebrały krwawe żniwo

Tajemnicze dolegliwości, w wyniku których zmarło kilkadziesiąt osób, urazy, upadki z wysokości, a nawet… opętania! To tylko niektóre z niebezpieczeństw, jakie czyhają na gwiazdy filmowe i ekipę zaangażowaną w produkcję.

Tajemnicze dolegliwości, w wyniku których zmarło kilkadziesiąt osób, urazy, upadki z wysokości, a nawet… opętania! To tylko niektóre z niebezpieczeństw, jakie czyhają na gwiazdy filmowe i ekipę zaangażowaną w produkcję.

Epicka opowieść o Czyngis-chanie w reżyserii Dicka Powella przeszła do historii bynajmniej nie ze względów artystycznych.

Uznaje się, że produkcja kręcona w lokacjach nieopodal Utah przyczyniła się do śmierci kilkudziesięciu osób. Wśród 220 osób pracujących na planie u 91 zdiagnozowano raka, a 46 z nich zmarło jeszcze w połowie lat 80. – w tym aktorzy John Wayne, Agnes Moorehead oraz Susan Hayward.

Zdaniem niektórych powodem tajemniczych zgonów była choroba popromienna, ponieważ zdjęcia kręcono na pustyni, gdzie armia Stanów Zjednoczonych testowała broń jądrową.

Tę hipotezę obalają wojskowi eksperci, którzy przeprowadzili w tym rejonie badania – ich zdaniem nie wykryto śladu promieniotwórczych izotopów. Kto ma rację?

Film w reżyserii Tobe’a Hoopera (m.in. „Teksańska masakra piłą mechaniczną”) zapoczątkował jedną z popularniejszych trylogii grozy oraz, jak utrzymują niektórzy fani, „śmiertelną klątwę”, która zabiła cztery osoby - Heather O' Rourke (zmarła w wyniku zakażenia), Julian Beck (nowotwór żołądka), Dominique Dunne (została uduszona) oraz Will Sampson (komplikacje po operacji nerki).

Miejska legenda głosi, że wszystkiemu winne były ludzkie kości, wykorzystane w jednej ze scen…

Do tragedii doszło również na planie ekranizacji słynnej prozy Josepha Hellera.

W „Paragrafie 22”, gorzkiej satyrze na wojnę i wszechogarniającą biurokrację, twórcy starali się oddać klimat papierowego oryginału, kręcąc wiele scen rozgrywających się w przestworzach.

Właśnie podczas filmowania jednej z nich zginął drugi reżyser, John Jordan. Mężczyzna zlekceważył wymogi bezpieczeństwa i nie założył żadnej uprzęży. W rezultacie został wyssany na zewnątrz samolotu i poniósł śmierć na miejscu.

Podobne kontrowersje, co w filmie Hoopera, narosły wokół jednego z najsłynniejszych obrazów grozy w historii. W przypadku „Egzorcysty” Williama Friedkina również używa się określenia „klątwa”.

W wyniku dziwnych i tajemniczych zbiegów okoliczności* śmierć poniosło aż dziewięć osób* zaangażowanych w produkcję filmu. Mało tego, część ekipy i ich bliscy cierpieli na załamania nerwowe i niewytłumaczalne dolegliwości.

Prawdą jest również, że kiedy histeria osiągnęła apogeum, reżyser wezwał na plan prawdziwego egzorcystę.

Film zawiera wszelkie elementy niezbędne do zrealizowania absurdalnie beznadziejnego sensacyjnego knota – rażąco niewykonalne w rzeczywistości ewolucje kaskaderskie, naskórkową fabułę oraz... Vina Diesela.

Jakby tego było mało, podczas kręcenia zdjęć zginął kaskader, Harry O’Connor. Rozpędzony samochód miał spaść ze zwodzonego mostu i wylądować na przepływającej poniżej łodzi. Kaskader z ogromną prędkością rozbił się już na moście i zginął na miejscu.

Reżyser początkowo chciał dodać tę scenę (od początku wypadek był nagrywany), jednak wzburzona reszta ekipy w ostateczności do tego nie dopuściła.

Ten niekwestionowany klasyk lat 80. pamiętamy przede wszystkim z trzech powodów – młodziutki Tom Cruise, piosenka zespołu Berlin i niesamowicie ryzykowne powietrzne wyczyny kaskaderskie.

Wiele zdjęć kręconych z kokpitu cywilnego dwupłatowca było wykonanych przez Arta Scholla – doświadczonego i utalentowanego pilota-kaskadera. Pech chciał, że „Top Gun” był jego ostatnim zleceniem.

Podczas wykonywania trudnego manewru, tzw. „flat spin”, stracił panowanie nad maszyną i roztrzaskał się o wody Pacyfiku. Przed katastrofą zdążył powiedzieć przez radio – Mam problem, naprawdę poważny problem! Zarówno ciała, jak i wraku nigdy nie odnaleziono.

Podczas kręcenia dramatu sportowego, opartego na prawdziwej historii Kenta Stocka, również doszło do poważnego wypadku. Helikopter, z którego kręcono panoramiczne ujęcia, wpadł na linie energetyczne i runął na ziemię.

50-letni kamerzysta Roland Schlotzhauer zginął na miejscu, zaś pilot Richard Green oraz producent Tony Wilson trafili do szpitala w stanie krytycznym.

Kathryn Schlotzhauer, wdowa po tragicznie zmarłym operatorze, złożyła do sądu pozew m.in. przeciwko aktorowi Seanowi Astinowi oraz producentom filmu.

Do tragicznego w skutkach wypadku doszło również na planie filmu Richarda Lestera (m.in. „Superman II” i „Powrót Robin Hooda”).

Odtwórca roli Plancheta, brytyjski aktor Roy Kinnear, uległ śmiertelnemu wypadkowi podczas kręcenia jednej ze scen konnych pościgów.

Mężczyzna spadł z wierzchowca i złamał miednicę. Niestety, kiedy na plan przyjechali sanitariusze, było już za późno – Kinnear wykrwawił się na śmierć.

Bez śmiertelnego incydentu nie obeszło się również na planie produkcji science fiction w reżyserii Douga Limana (m.in. „Tożsamość Bourne'a”).

Tym razem ofiarą nieszczęśliwego wypadku nie był nikt z obsady, a członek ekipy technicznej, scenograf, 56-letni David Ritchie.

Mężczyzna zginął na miejscu podczas rozmontowywania dekoracji na planie w Toronto. Powodem śmierci były obrażenia odniesione po uderzeniu bryłą zamarzniętego piasku i kamieni.

Zanim film Wolfganga Petersena znalazł się na szczycie światowego box office’u, ekipa musiała stawić czoła przeciwnościom losu.

Podczas rejestrowania materiału na planie zlokalizowanym na pustyni w Meksyku, filmowcy przeżyli chwile grozy, kiedy w ciągu kilku tygodni dwukrotnie przeszedł tamtędy huragan, niszcząc dekoracje i sprzęt.

Ponadto na planie nie obyło się bez wypadków. Brad Pitt, wcielający się w postać Achillesa zerwał sobie ścięgno, co wyeliminowało go na jakiś czas ze zdjęć.

Do innego zajścia, tym razem ze skutkiem śmiertelnym, doszło dzień później z udziałem kaskadera George Camilleri’ego. Mężczyzna zmarł w wyniku komplikacji* po operacji złamanej nogi.* (gk/mf)