"TOTART czyli odzyskiwanie rozumu": Odzyskiwanie wolności

Trójmiejska Tranzystoryjna Formacja TOTART, obok krakowskiego "brulionu" i wrocławskiej "Pomarańczowej alternatywy", była z pewnością najciekawszym zjawiskiem w dziedzinie kultury alternatywnej późnych lat 80. i czasów transformacji w Polsce. Totartowcy nie wpisywali się w żadną z grup prostej opozycji na Polskę komunistyczną i solidarnościową, katolicką. W jednym i drugim widzieli kaganiec i knebel, dlatego ich akcje, często surrealistyczne, bluźniercze i kontrowersyjne, stanowiły pewien margines wolności, tak jak ją postrzegali *Paweł Koñjo Konnak, Tymon Tymański, Paweł Paulus Mazur, Dariusz Brzóska Brzóskiewicz czy lider grupy - Zbigniew Sajnóg.*

"TOTART czyli odzyskiwanie rozumu": Odzyskiwanie wolności

Happeningi TOTARTU-u, bardziej radykalne niż innych grup artystycznych owych czasów, można śmiało porównać do działań dadaistów czy akcjonistów wiedeńskich. Choć Tymon i spółka po latach spokornieli, rejestracje ich działań, umiejętnie sklecone ze współczesnymi wypowiedziami, czynią z filmu „TOTART, czyli odzyskiwanie wolności” prawdziwy dokument czasów i jeden z najlepszych obrazów polskiej transformacji.

Reżyser Bartosz Paduch wybiera formułę kryminalnego śledztwa, by przekopać się przez archiwa TOTART-u i dogrzebać do tajemnicy jej przywódcy. Krótko po przełomie, kiedy totartyści zaczęli odnajdować się w nowej rzeczywistości, prześlizgując się z podziemia do głównego nurtu, m.in. tworząc dla telewizji programy „Lalamido” i „dzyndzylyndzy”, Sajnóg, charyzmatyczny wódz i spiritus movens grupy, odkleja się od realu, pisząc coraz bardziej gorzkie teksty, później trafiając do sekty „Niebo”, żeby w końcu zniknąć z pola widzenia. Wzorem „Sugar mana” i „Szukając Vivian Maier” kamera Paducha tropi ślady artysty poprzez ostatnie nagrania, jakie zostały z nim zarejestrowane a także rozmowy z byłymi członkami formacji. Sajnóg jednak pojawi się w końcu w filmie - żyje, ma się nienajgorzej, choć publikacje jakie poczynił w ostatnich latach pozwalają go sytuować ideowo bliżej „Nieba” niż TOTART-u. Były lider krytycznie odnosi się nawet nie do samej spuścizny grupy, co do jej przywoływania, katalogowania – co jest dziś
jednym z pól działania Koñja, największego przyjaciela Sajnóga z totartowych czasów.

Zalet dokumentu Paducha jest wiele. Pierwsza jest tą w wymiarze edukacyjnym. Zebrano tutaj ogrom materiałów archiwalnych, których prezentacja pozwoli lepiej przyjrzeć się spuściźnie TOTART-u, a wielu widzom z pewnością zapoznać się z nią po raz pierwszy. Na marginesie warto nadmienić, że wydanie DVD mogłoby być suto wzbogacone o więcej aniżeli tylko fragmenty zarejestrowanych performansów grupy. Drugą zaletą jest forma, jaką obrano dla współczesnych wypowiedzi – naśladująca amatorskie, VHS-owe nagrania, bardzo spójna z archiwaliami. Wreszcie nie sposób nie wspomnieć o samym montażu, który umiejętnie kleci to wszystko. Montażysta Miłosz Janiec wykonał kawał świetnej roboty – dokument trzyma w napięciu do samego końca, a pomysły montażowe Jańca dynamizują film, sprawiając że nie jest li tylko półtorej godzinną zbieraniną gadających głów. Trochę szkoda, że prócz członków kolektywu, nie wypowiada się tutaj praktycznie nikt, nie licząc starszych wypowiedzi, np. Romana Tekieli (niegdysiejszego szefa „brulionu”),
który bredzi o tym, że Sajnóga opętał szatan. Dałoby to trochę szerszą perspektywę, choć wypowiedzi byłych totartystów są na tyle kwieciste, że narzekać za bardzo nie można. „TOTART”, z innej, podziemnej perspektywy przyglądający się annałom polskiej transformacji, jest niewątpliwie jednym z jedną z jej najciekawszych wizji. Dobrze byłoby, by młodzież w ramach lekcji WOS-u czy historii wybierała się gromadnie na film.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)