"Transformers: Przebudzenie bestii" - recenzja Blu‑ray od Galapagos
Wprawdzie "Transformers: Przebudzenie bestii" to wciąż schematyczne i niezbyt mądre kino, jednak w porównaniu z ostatnimi częściami sagi wypada zaskakująco korzystnie. Podobnie jak polskie wydanie Blu-ray, które wyszło nakładem Galapagos.
Pisząc o innych odsłonach z franczyzy, którą w 2007 r. zapoczątkowała produkcja Michaela Baya i Stevena Spielberga, oczywiście nie mam na myśli "Bumblebee". Film Travisa Knighta to bowiem dowód, że blockbuster o robocie zamieniającym się w auto nie musi być infantylny i pozbawiony szacunku dla inteligencji młodego widza.
"Transformers: Przebudzenie bestii" Stevena Caple'a Jra ("Creed 2") nie ma aż takich "ekstrawaganckich" ambicji. Jednak scenarzyści Darnell Metayer i Josh Peters zachowali minimum przyzwoitości, dając nam spójną, przyzwoicie opowiedzianą historię, która w końcu nie przypomina reklamy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie ma tu również aż tyle patosu, a twórcy nawet nieśmiało próbują wyjść poza schemat, okraszając dialogi ironią (wyobrażacie sobie coś takiego u Baya?) i proponując postaci obdarzone czymś, co można nazwać zrębami osobowości (świetny Mirage).
Z jednej strony wstyd to wszystko pisać, bo mówimy o elementarnych podstawach, z drugiej to tylko pokazuje, na jakim poziomie stoją poprzednie filmy z Markiem Wahlbergiem w roli głównej.
Poza tym w "Transformers: Przebudzenie bestii" po staremu - to dwugodzinny festiwal CGI, wyładowany po brzegi scenami akcji i zwieńczony bombastycznym, przewidywalnym finałem. Niemniej ogląda się to i tak z większym zaangażowaniem niż trzy ostatnie odsłony głównego cyklu razem wzięte.
O samym filmie i fabule przeczytacie więcej tutaj, tutaj i tutaj. A jak wypada polskie wydanie Blu-ray? Mam świetną wiadomość dla wszystkich fanów Autobotów, którzy planują postawić "Przebudzenie bestii" na półce.
Od kiedy Galapagos zostało wyłącznym dystrybutorem filmów Universala i Paramountu na Polskę, bywało różnie. Część edycji dostaliśmy w wersji full wypas ("Szybcy i wściekli 10"), niektóre wydania nie miały dodatków (np. "Mission: Impossible Dead Reckoning Part One"), a jeszcze inne wypuszczono bez polskiego audio ("Renfield"). Zachodziła więc uzasadniona obawa, że z nowymi "Transformersami" może być podobnie. Na szczęście akurat ta historia ma happy end.
Na płycie z "Przebudzeniem bestii" znajdziecie grubo ponad godzinę materiałów dodatkowych zahaczających o takie obszary, jak kulisy produkcji, anatomia najważniejszych scen rozwałki (w tym oczywiście finału), wybór lokacji czy tytułowi bohaterowie i ich wrogowie (mamy tu szereg nowych postaci).
Wprawdzie na płycie nie znalazł się making-of jako taki, jednak dużo informacji na temat kręcenia, odtworzenia realiów lat 90. (akcja toczy się w 1994 r.) czy obsady jest rozproszonych w osobnych minireportażach. Niestety, nie można - jak to czasem bywa - obejrzeć ich jako całości. Jeśli wam mało, to w zakładce z bonusami znalazło się aż 13 min scen niewykorzystanych. Krótko mówiąc: jest lepiej niż dobrze.
Obraz: 1080p HD 16x9 2.39:1, dźwięk: Dolby Atmos (angielski), Dolby Digital Surround 5.1 (polski dubbing), napisy: polskie (film i dodatki)
Grzegorz Kłos, Wirtualna Polska
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o "Czasie krwawego księżyca" i prawdziwej historii stojącej za filmem Martina Scorsese, sprawdzamy, czy jest się czego bać w "Zagładzie domu Usherów" i czy leniwiec-morderca ze "Slotherhouse" to taki słodziak, na jakiego wygląda. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.