Tylko u nas! Wywiad z reżyserem ''Need For Speed''!
W styczniu 2012 roku prestiżowy magazyn branżowy Variety umieścił go na swojej corocznej liście „10 najciekawszych reżyserów”. Od 21 marca w polskich kinach jego najnowszy film - "Need for Speed". O kim mowa? Tak, to *Scott Waugh - reżyser, montażysta i producent. Zapraszamy na wywiad z filmowcem.*
24.03.2014 09:12
1. W związku z faktem, że gry z serii „Need for Speed” nie posiadały ogólnej narracji bądź szerszej fabuły, miałeś możliwość stworzenia ciekawej i oryginalnej historii. Opowiedz o tym.
To prawda. Dla mnie osobiście jedną z najlepszych rzeczy w tych grach było to, że nawet jeśli nie posiadały one żadnej narracji, każda z części miała swój odrębny styl, niezależnie od tego, czy jeździłeś wozami policyjnymi, czy też ścigałeś się po konkretnych obszarach albo konkretnymi typami samochodów. Chcieliśmy połączyć aspekty każdej z gier gier, dlatego w naszym filmie bohaterowie jeżdżą różnymi rodzajami wozów. I w bardzo różnych miejscach. Z perspektywy filmowej największą wolność dało nam to, że mogliśmy do tego szalonego, wyrazistego świata „Need for Speed” wpisać prawdziwie poruszającą historię.
2. O czym opowiada film „Need for Speed”?
Nasz film opowiada o grupie ludzi z Marshall Motors, która zostaje w pewien sposób zdradzona. Jej członkowie muszą zemścić się za to, co im zrobiono. Oznacza to przejechanie w ciągu 48 godzin z Nowego Jorku do San Francisco. W ramach tak skonstruowanej akcji wszyscy bohaterowie testują samych siebie, jak dalece są w stanie posunąć się w danych okolicznościach i jak mocne mają kręgosłupy moralne.
Dla mnie ten ludzki czynnik jest najważniejszym elementem filmu. Uważam, że udało nam się wnieść do fabuły mnóstwo serca. Każda z postaci przechodzi pewien rozwój. Film jest metaforą dla kultury wyścigów samochodowych oraz wszystkich rzeczy, które robimy w poszukiwaniu ekscytacji.
3. W jaki sposób opisałbyś ducha tego filmu?
Sądzę, że ducha tego filmu najlepiej opisuje jedna z zawartych w nim kwestii dialogowych: „Zawsze wracasz. Nigdy nie zostawiasz kolegi w potrzebie”. To się sprawdza na wojnie, sprawdza się w prawdziwym życiu, ale także idealnie pasuje do wyścigów samochodowych, w szczególności gdy jeździsz w miejscach, których nie znasz. Jeśli ktoś upadnie, zawsze po niego wracasz. To kwestia związana z aspektami moralności oraz integralności, które przewijają się przez całą naszą kulturę i wpływają na każdą sferę życia. Kiedy dorastasz w ramach kultury wyścigowej, a ja dojrzewałem w świecie motocrossowym, często startujesz w środowisku osadzonym z dala od jakiejkolwiek populacji, więc jeśli doznasz wypadku, możesz polegać jedynie na tym, że bliscy ci ludzie przybędą cię uratować. To jedna z tych rzeczy, które są mocno zakorzenione w sercach i umysłach przedstawicieli kultury wyścigowej.
4. „Need for Speed” jest opowieścią o zemście czy odkupieniu?
Przechodzi od wątku zemsty do motywu odkupienia. Na tym polega cały trick. Wszyscy bohaterowie pragną zemsty, w szczególności Tobey,. Ale czy ten wybór zgadza się z wyznawanym przez niego kodeksem moralnym? Tego właśnie musi się dowiedzieć. Tobey Marshall wywodzi się z rodziny robotniczej, do której należy warsztat samochodowy Marshall Motors. Na samym początku naszej opowieści dowiadujemy się, że jego matka i ojciec już zmarli, a on został z firmą i wszystkimi jej obciążeniami. Warsztat należał do rodziny od 1974 roku, dlatego Tobey robi wszystko, żeby nie zamykać rodzinnej formy. Wraz z nim pracuje grupa wspierających go, dla których jest to przy okazji najlepsza możliwa okazja, aby kultywować swe nawyki wyścigowe. W pewnym momencie nasi bohaterowie związują się z Dino, który wrócił do miasta po zakończeniu kariery zawodowego kierowcy wyścigowego i przychodzi do nich z ofertą biznesową, żeby pomóc z utrzymaniem warsztatu przy życiu.
To wyjątkowa okazja, choć nikt nie lubi Dino. Ten facet zawsze oznaczał jakieś kłopoty. To bogaty dzieciak, który nie posiada w zasadzie żadnego kodeksu moralnego. Jego oferta doprowadza do wewnętrznego konfliktu w grupie. Jednakże decydują się nie zawierzyć instynktowi i przyjmują propozycję. A ta sprawia wyłącznie same problemy, to doprowadza ich na skraj katastrofy. I właśnie w ten sposób zaczynają pałać żądzą zemsty wobec Dino.
5. Co zainteresowało cię w tym projekcie?
Jestem zawodowym kaskaderem, więc po wyreżyserowaniu „Aktu odwagi” chciałem nakręcić film z samochodami w rolach głównych. Uznałem, że nadszedł odpowiedni czas. Chciałem wykorzystać swoje doświadczenie z wszystkich tych reklam samochodowych, które zrobiłem. I okazało się, że był to idealny moment.
Dostałem telefon od DreamWorks z pytaniem, czy chciałbym podjąć się reżyserii „Need for Speed”. Przeczytałem scenariusz i powiedziałem im, że jeśli są zainteresowani nakręceniem prawdziwego kina samochodowego, takiego jak „Bullitt” czy tego typu tradycyjnie kręcone, realistyczne filmy z pięknymi wozwami oraz ciekawymi postaciami, to nie muszą szukać dalej.
6. Jak sądzisz, dlaczego filmy o wyścigach samochodowych wywołują w widzach ciągle tak wielkie emocje?
Myślę, że ze względu na to, że dzisiejsze samochody wyścigowe są dla większości ludzi zbyt skomplikowane. W latach 70. i wcześniej było zupełnie inaczej, bo drogi były szerokie, ludność nie była aż tak zagęszczona, można było się z łatwością przemieszczać w obrębie miasta i ścigać własnym samochodem. Teraz ludzi w miastach jest tak dużo, że trzeba wyjeżdżać daleko poza jego granice, żeby odbyć jakiś wyścig. I wszystkie tory albo zostały pozamykane, albo są bardzo oddalone. Jest naprawdę ciężko. Nie istnieje też już zbyt wiele wyścigów z jednego punktu do drugiego, takich jak Cannonball Run. To znaczy, Cannonball ciągle istnieje, ale nie jest otwarty na wszystkich, to prywatna impreza. Dalej jest sporo czterystametrowych torów, ale mnie osobiście nigdy one nie fascynowały. Zawsze wolałem wyścigi z jednego punktu do drugiego. A ten film pozwala widzom na powrót do tamtych czasów.
Bardzo chcieliśmy w naszym filmie zapewnić widzom możliwość wejścia do środka samochodu i doznania tych nieprawdopodobnych emocji; nie tylko bycia obserwatorem kinowym ale także uczestniczenia w samym filmie, niemalże prowadzenia wozu. Właśnie to było tak fantastyczne w grach komputerowych. Można było naprawdę jeździć tymi samochodami. Uwierzcie mi, że w „Need for Speed” tak właśnie będzie.
7. Opowiedz proszę, w jakim kluczu dobieraliście wozy do filmu?
Na nasz główny wóz wybraliśmy Mustanga, ponieważ wiedzieliśmy, że nadchodzi 50. rocznica jego powstania. Jest to także samochód idealnie symbolizujący amerykańską kulturę oraz samo założenie muscle cars, co dobrze rozumiał jego projektant, Carroll Shelby. Mustang był zawsze szybki, to obecnie jeden z nielicznych amerykańskich samochodów, które ciągle osiągają naprawdę ogromne prędkości.
Kolejnym powodem było to, że większość najlepszych i najszybszych samochodów pochodzi z Europy. Jednym z najfajniejszych fragmentów w tym filmu jest końcówka, w której widzowie mogą oglądać wyścig supersamochodów. Wybraliśmy do tej sekwencji sześć fantastycznych wozów: MacLaren F1, Bugatti Veyron, Koenigsegg Agera R, GTA Spano, Saleen S7 oraz Lamborghini Elemento. Każdy z nich jest wart miliony dolarów.
8. Dlaczego zdecydowaliście się na potrzeby filmu zbudować kilka wozów?
Gdy rozmawialiśmy o niezwykłości supersamochodów oraz problemach z nimi związanych, zdaliśmy sobie sprawę, że istnieje jedynie kilka ich modeli na świecie i nie są one zbyt dobrze przystosowane do występowania przed kamerą. Nie będziemy przecież wiercić otworów na wysięgnik z kamerą w samochodzie, który jest warty 2.5 miliona dolarów. Nie moglibyśmy ich także w żaden sposób naruszyć. To dzieła sztuki. Wiele osób o tym zapomina. Te wozy to autentyczne dzieła sztuki. Nie rozwala się „Mony Lisy”, wiecie, o czym mówię? Należy zbudować replikę i to właśnie ją zniszczyć, a oryginał pozostawić przy życiu.
9. W jaki sposób zdecydowaliście, których amerykańskich muscle cars użyjecie w filmie?
Z jakiegoś powodu nieustannie ciągnie nas do muscle cars, ciągle wracamy do wozów z ery 1965-1972, niezależnie od tego, czy jest to Camaro, Mustang, czy GTO. Kiedy doszło do momentu wyboru samochodów, którymi mieliśmy się ścigać w filmie, chciałem pokazać wozy, które od jakiegoś czasu nie były pokazywane, ale wywołują w nas ciągle wielkie emocje. Coś na zasadzie: „Jasne! Stary, mój kumpel miał takiego w szkole. Wypasiona bryka”. Nie dało się uniknąć pewnych wyborów, jak w przypadku Camaro – to tak wielki klasyk, że nie można go nie mieć w takim filmie. To samo w przypadku Pontiaca GTO. To wozy, które chce się posiadać. Są wspaniałe. Najwięcej czasu zabrało nam odnalezienie samochodu, który uosabiałby cechy naszego protagonisty, to, kim jest Tobey Marshall – zdecydowaliśmy się na Gran Torino, rocznik 1968. Przyjrzeliśmy się wszystkim opcjom, różnym osiągom itd., ale stwierdziłem, że w ostatnich czasach ten wóz nie było zbytnio eksponowany w kinie, a to tak ogromny klasyk i tak wypasiony samochód, że
musieliśmy go pokazać. No i znakomicie definiuje głównego bohatera, chłopaka nieco innego od swojego otoczenia. Tobey Marshall to po prostu wielki indywidualista i taki też jest ten samochód. Chciałem także przywrócić na ekran zagraniczne wozy, których dawno nie widzieliśmy. Uznaliśmy, że będziemy poruszać się od lat 1965-1972 aż do 1980 roku.
10. Porozmawiajmy o słynnym wyścigu De Leon.
De Leon to wyścig, w którym chciałby wziąć udział każdy miłośnik dobrych wozów, ponieważ na całym świecie istnieje zaledwie kilku szczęśliwców posiadających na własność supersamochody. Te cacka kosztują od 2 do 3 milionów za sztukę. W grze „Need for Speed” trzeba było się sporo najeździć i napracować, żeby dojść do poziomu, który gwarantował jeżdżenie supersamochodami. W naszym filmie jest w zasadzie podobnie – De Leon zostawiliśmy na wielki finał; to prywatny wyścig supersamochodów, w którym biorą udział wyłącznie kierowcy zaproszeni przez Monarchę.
Przyjrzeliśmy się dokładnie wszystkim wozom, które pojawiają się w grach, a także tym istniejącym obecnie na świecie. Potrzebowaliśmy sześciu wozów. W uniwersum supersamochodów nie ma aż tak wielkiej różnorodności, chciałem jednak odnaleźć coś zupełnie innego, coś czego większość ludzi nie zna. O ile nie jesteście prawdziwymi miłośnikami samochodów, nie wiecie pewnie o istnieniu Koenigsegg Agera R. W Stanach Zjednoczonych nie mamy tych wozów, a to naprawdę piękne cacka. Wyciągają grubo ponad 400 km/h.
To czyste szaleństwo. Gdzie w ogóle mają miejsce, żeby rozpędzać się do takiej szybkości? Wiedzieliśmy także o istnieniu Lamborghini Elemento. To wóz kosztujący 3 miliony dolarów, obecnie na świecie istnieje tylko jeden egzemplarz, a my mieliśmy go u siebie na planie. Mieliśmy także hiszpańskiego mocarza, GTA Spano. Posiada szklany dach, który reaguje na światło oraz warunki nocne, więc w ciągu dnia staje się cały ciemny, a ty masz pod ręką przycisk, którym możesz zezwolić, aby wpuścić słońce. W nocy natomiast zamienia się w szklane cudo. Jak mawiają, „jak wydajesz taką kupę kasy, dostajesz właśnie takie rzeczy”. Mieliśmy także Bugatti Veyron. Wiele osób wie o istnieniu Bugatti, ponieważ wygrał wiele nagród i jest niesamowicie szybki. Mieliśmy także Saleen S-7, kolejny fenomenalny supersamochód.
11. Mówiłeś, że uważasz za ważne, żeby sceny akcji wyglądały na rzeczywiste, a ujęcia kaskaderskie były wykonywane przed kamerą zamiast na ekranie komputera? W jaki sposób udało wam się coś takiego osiągnąć przy okazji „Need for Speed”?
Podam przykład. Kręciliśmy scenę, w której Benny leci helikopterem nad ulicami Detroit. Ze względu na konstrukcję tego helikoptera ciężko dobrze go złapać na kamerze. Chcieliśmy dodatkowo, aby w tym ujęciu było widać, że to Benny, czyli Scott Mescudi, siedzi na miejscu pilota, że to nie żaden kaskader. Zrozumieliśmy, że jedyną metodą na nakręcenie takiego zbliżenia było postawienie kamery bezpośrednio na płozach helikoptera. Nie miałem czasu na wymyślanie przez kilka godzin specjalnych platform czy wysięgników, żeby umieścić tam kamerę. Powiedziałem po prostu: „Dajcie mi uprząż, będę tam stał i wszystko osobiście nakręcę”. I wiecie co? 20 minut później mieliśmy całe ujęcie.
Byłem w stanie umieszczać kamerę w miejscach, w których większość ludzi nie może tego robić ze względu na ograniczenia związane z bezpieczeństwem na planie. Mam to szczęście, że zdobyłem mnóstwo doświadczenia wychowując się u boku mego ojca, dzięki czemu potrafię swobodnie zwisać z płoz helikoptera, ażeby nagrać jak najlepsze ujęcie. Chcę ustawiać kamerę w jak najbardziej wyjątkowych miejscach, żeby ludzie mogli doświadczać zupełnie inaczej samego filmu. To dla mnie naprawdę ważne.
Wielu będzie próbowało mi wmówić, że mogłem to samo osiągnąć dzięki efektom komputerowym. W post-produkcji. Ustawić po prostu całą scenę na tle green screena. Mam duży problem z takim sposobem myśleniem. Ludzie mają coś, co się nazywa podświadomością i doskonale wiedzą, co jest prawdziwe, a co sztuczne. Nie potrafię tego inaczej wyjaśnić, ale uważam, że mamy wrodzoną umiejętność odróżniania prawdy od fałszywki. Chociaż prawdą jest, że przez większość czasu nas to w ogóle nie obchodzi i cieszymy się z tego, co nam pokazują. Myślę jednak, że jeśli próbujesz zrealizować coś w rzeczywistości, ale wybierasz w pewnym momencie lekką pomoc ze strony green screena, skutki będą katastrofalne. To naprawdę widać na ekranie, bo cała reszta filmu jest faktycznie prawdziwa, więc od razu zauważysz coś, co od tego poczucia realności odstaje.
Jedną z rzeczy, które bardzo chcieliśmy zrobić przed kamerą, i spędziliśmy nad tym mnóstwo czasu, był skok Mustanga w Detroit. Chcieliśmy nagrać możliwie jak najdalszy skok, ale bez użycia komputerów, wszystko na żywo. A scena wymagała, by samochód wylądował i od razu ruszył dalej. To było dla nas naprawdę ważne, przez długi czas poszukiwaliśmy więc odpowiedniego miejsca w Detroit. Znaleźliśmy je i udało nam się skoczyć prawie 60 metrów, nad trzema pasami jezdni pełnymi samochodów. Myślę, że w filmie wygląda to fantastycznie. I zdecydowanie realnie. To jedna z wielu rzeczy, które sprawiają, że ten film jest wiarygodny. Czuć w nim, że zrobiliśmy to wszystko na żywo.
12. Podobno w „Need for Speed” pojawiają się subtelne hołdy do innych słynnych filmów o wyścigach samochodowych. Możesz podać jakiś przykład?
Dorastałem z takimi filmami jak „Mistrz kierownicy ucieka”, które mocno wpłynęły na moją karierę filmową. Chciałem w subtelny sposób nawiązać do moich ulubionych produkcji o wyścigach samochodowych. Mogą to być wyłącznie odpowiednie kąty ustawienia kamery lub konkretne rzeczy, które ulegają zniszczeniu. Myślę, że jeśli widzieliście tamte klasyki, zobaczycie bez większego problemu nawiązania w naszym filmie. To fajna zabawa. Wszystkie te nawiązania przemykają bardzo szybko przez ekran, ale to pozytywny element. Należy być naprawdę uważnym, bo czasami trwają tylko jedną czy dwie sekundy. Ale myślę, że zapewnią widzom wiele zabawy.
13. Opowiedz, proszę, dlaczego zdecydowałeś się zatrudnić Aarona Paula do głównej roli.
To naprawdę wspaniałe, że udało nam się zatrudnić go do tego filmu. Do tej roli poszukiwaliśmy młodego aktora, który jest dopiero wschodzącą gwiazdą. Znaleźliśmy aktora, który nam się spodobał, a Steven Spielberg chciał poznać resztę obsady, która będzie z nim grała. Ronna Kress, moja reżyserka castingu, powiedziała wtedy: „Może do roli złoczyńcy Dino zatrudnimy Aarona Paula?” Nie oglądam zbyt dużo telewizji, więc zapytałem się jej, „kim jest Aaron Paul?” A ona popatrzyła się na mnie i zaśmiała: „To aktor z Breaking Bad”.
Mój ojciec był wielkim fanem „Breaking Bad”, więc zadzwoniłem do niego i zapytałem, co myśli o tym Aaronie Paulu? „Jest niesamowity”, usłyszałem w odpowiedzi. Poprosiłem Ronnę, żeby mi pokazała jakąś kasetę z jego grą. To, co zobaczyłem, zwaliło mnie z nóg. Ten dzieciak jest fantastyczny! Oznajmiłem jej tylko, że powinniśmy zapomnieć o roli Dino i zaproponować mu zagranie Marshalla.
Nie było mnie wtedy w pokoju, ale podobno po obejrzeniu kasety z nagraniem Aarona Paula Steven (Spielberg) powiedział: „Ten dzieciak jest niesamowity. Może pomyślcie o zatrudnieniu go do głównej roli?” Kiedy to usłyszałem, byłem w siódmym niebie, ponieważ mamy ze Stevenem bardzo podobną wizję tego filmu. Tyle wystarczyło. 24 godziny później wysłaliśmy ofertę do Aarona i odbyliśmy z nim wspaniałą rozmowę, a ja modliłem się, żeby zgodził się wziąć udział w takim projekcie, który jest diametralnie odmienny od tego, co pokazuje w „Breaking Bad”.
Jedną z rzeczy, na punkcie których miałem obsesję w kontekście obsadzania roli Tobeya, było moje uwielbienie dla Steve'a McQueena. Sądzę, że we współczesnym kinie nie ma żadnego jego młodego odpowiednika. Jest mnóstwo znakomitych aktorów, ale żaden z nich nie posiada takiej umiejętności grania bez potrzeby wypowiadania kwestii dialogowych, mając przy okazji świetną ekranową prezencję i imponujące warunki fizyczne. Steve McQueen był nieokrzesanym i przystojnym facetem, ale nie wyglądał jak model. To jego osobowość sprawiała, że stawał się seksowny. Chcieliśmy osiągnąć coś podobnego w tworzeniu naszego protagonisty, dlatego też musieliśmy znaleźć aktora, który by temu zadaniu podołał. Męczyliśmy się przez wiele miesięcy z poszukiwaniami, ale kiedy zobaczyłem Aarona Paula od razu wiedziałem, że to właśnie jego potrzebujemy. To młody Steve McQueen. Jest bardzo utalentowanym aktorem, który przebił wszystkich pozostałych starających się o tę rolę.
14. Czy wzorem dla Tobeya Marshalla był bohater Steve'a McQueena z „Bullitta”?
Jedną z najpiękniejszych rzeczy w przypadku Steve'a McQueena było to, że sam brał udział w wyścigach samochodowych. Był aktorem, ale uwielbiał się także ścigać, wypełniało to całe jego życie. Czułem, że Tobey Marshall jest kimś w rodzaju młodego Steve'a McQueena i tak naprawdę było. Widać to w pracy Steve'a przy „Le Mans”. To oczywiście jedynie moje przypuszczenia, ale uważam, że Steve chciał po prostu wziąć udział w prawdziwym Le Mans, a jedynym sposobem, żeby do tego doprowadzić, było przekonanie studia do sfinansowania filmu, w którym mógłby pokazać swoje umiejętności jako kierowca. Wydaje mi się, że to najlepsze możliwe świadectwo jego pasji do wyścigów samochodowych. Taki jest właśnie Tobey Marshall w naszym filmie. On żyje wyłącznie dla tego sportu, oddycha nim, nie widzi nic poza nim.
15. Podobno obsadzanie Scotta Mescudi w roli Benny'ego wiąże się z jakąś zabawną anegdotką.
To prawda. Próbowaliśmy obsadzić postać Benny'ego i studio chciało, żebym przyjrzał się aktorowi, który nazywał się Kid Cudi, a którego prawdziwe imię i nazwisko brzmiało Scott Mescudi. Nie miałem pojęcia, kim był ten Kid Cudi. Wszedł do pomieszczenia, poprosiłem go o przeczytanie trzech scen. Po pierwszej pomyślałem sobie: „No cóż, nie idzie mu zbyt dobrze. Spróbujmy z drugą”. Zaczął więc czytać kolejną, ja zacząłem go trochę reżyserować, a on w efekcie zaczął się rozgrzewać. Po trzeciej przeczytanej scenie pomyślałem sobie: „Wow, ten gość ma wszystko, czego potrzebuję”.
Kiedy wychodził z pokoju, moja reżyserka castingu Ronna Kress, która zajmowała się obsadzaniem gigantycznych filmów Jerry'ego Bruckheimera i przebywała w towarzystwie wielu prawdziwych gwiazd, zatrzymała go i zapytała się: „Cześć, Scott. Nigdy wcześniej tego nie robiłam, ale mógłbyś dla mnie coś podpisać? Chciałabym to dać mojemu synowi, bo on dosłownie oszaleje, gdy się dowie, że tu byłeś”. Odwróciłem się, spojrzałem na nią, potem na niego, po czym zapytałem się: „Kim ty jesteś?” Zaśmiał się. „Nie wiesz, kim jestem, co?”. Odparłem, że nie, nie wiem. A on dalej się śmiał i w ten sposób wyszedł z pokoju. Mój asystent wszedł i powiedział: „Brachu, nie wiesz, kim jest Kid Cudi? To jeden z największych współczesnych raperów”. Po czym zaczął mi puszczać jego piosenki. „O mój Boże, to jest Kid Cudi?”, pomyślałem i poczułem uczucie zażenowania. To było jednak ciekawe doświadczenie, ponieważ obsadziłem go za jego talent, nie wiedząc, kim tak naprawdę był. Myślę, że dodało mu to trochę pewności siebie, na ekranie
widać jego wielką charyzmę. Uważam, że wypadł fantastycznie. Czeka go wielka kariera filmowa.
16. Czy to prawda, że Ramon Rodriguez nie był przekonany do swojej roli i trzeba go było namawiać do wzięcia udziału w castingu?
Spotkałem się z Ramonem Rodriguezem z polecenia mojej reżyserki castingu. Obejrzałem jego nagrania i pomyślałem, że nadawałby się idealnie do roli Finna. Kiedy się z nim skontaktowali, był nieugięty – nie miał zamiaru lecieć z Nowego Jorku na przesłuchanie, chyba że do roli Pecka. Odparłem, że nie, bo widzę go w roli Finna. Kłóciliśmy się tak przez kolejne 24 godziny, ale potem przyleciał. Nie chciał ustąpić, mówił, że nie ma zamiaru ubiegać się o rolę Finna, tylko Pecka. Pomyślałem sobie, że niech myśli, że przesłuchuję go do roli Pecka, ale tak naprawdę będę obserwował go pod kątem Finna.
Pierwszą sceną, którą czytał, były kwestie Pecka. Szczęka mi dosłownie opadła. Pomyślałem sobie, że to przecież wykapany Peck. Skończył czytać i popatrzył się na mnie, a ja tylko powiedziałem: „Nie mam żadnych uwag”. Świetnie wypadł w filmie. Stanowi o sile tej grupy. Gdyby nie uparł się przy swoim, nigdy byśmy go nie sprawdzili w kontekście Pecka. I nigdy by nie wystąpił w filmie, bo rola Finna została już obsadzona. To prawdziwe świadectwo jego poczucia wewnętrznej integralności – to człowiek, który nie zamierza chodzić na kompromisy.
17. Dlaczego zdecydowałeś się kręcić w tak wielu lokacjach, zamiast trzymać się jednego stanu?
Byłem nieugięty w tym, że pragnąłem nakręcić wszystko w autentycznych lokacjach, w których działa się akcja filmu, ponieważ każda z nich ma unikatową paletę kolorów. Byliśmy w Kalifornii, Utah, Georgii, Nowym Jorku, Michigan i Minnesocie.
18. Większość z wielkich filmów o wyścigach samochodowych została nakręcona w San Francisco. Czy to dlatego zdecydowałeś się na tamtejsze lokacje?
To zabawne w kontekście San Francisco – rzeczywiście wszystkie wielkie filmy samochodowe były tam kręcone. Wiedziałem, że musimy tam pojechać, ponieważ był to świetny sposób na okazanie szacunku dla dawnych klasyków. I tak jak już wspominałem, to jeden z tych subtelnych hołdów w naszym filmie dla największych filmów samochodowych w historii.
19. Detroit w stanie Michigan przeżywa obecnie wielki kryzys ekonomiczny i finansowy, ale miasto okazało się dla ciebie idealną lokacją. Co sprawiło, że zdecydowałeś się tam kręcić?
Pomyślcie o mapie Stanów Zjednoczonych i powiedzcie mi, przez co należałoby jechać z Nowego Jorku do Kalifornii? Technicznie rzecz biorąc, miastem tym powinno być Chicago, ale postanowiliśmy wybrać Detroit, ponieważ to właśnie tam narodził się przemysł samochodowy i zdecydowaliśmy, że musimy właśnie tam wysłać naszego protagonistę. Wymyśliliśmy odpowiedni wątek fabularny, który pomógł nam uwiarygodnić fakt, iż nasi bohaterowie jadą właśnie przez to miasto. Z wizualnego punktu widzenia Detroit jest niesamowite. Posiada niezwykle bogatą paletę kolorów, na każdym kroku można znaleźć niesamowite faktury. Niestety miasto jest w ogromnym finansowym dołku, ale z perspektywy zdjęć okazało się wspaniałym punktem przestankowym i idealnym miejscem, przez które można przejechać samochodem.
20. Lokacja w Moab w stanie Utah może wielu widzom z czymś się kojarzyć. Opowiedz, dlaczego akurat tam pojechaliście.
W Moab dzieje się fragment filmu, w którym Mustang zostaje podczepiony do helikoptera i wzlatuje w ten sposób nad przepaścią. Jednym z najbardziej pamiętnych z mojej perspektywy filmowych momentów związanych z samochodami jest ostatnie ujęcie z „Thelmy i Louise” - na końcu pojawia się stopklatka. Ekran po prostu zamiera. Widać wiatr we włosach i wszystkie szczegóły – to było niezwykłe ujęcie, dlatego właśnie chciałem wybrać się w miejsce, w którym je nakręcono.
Lokacja ta nazywa się Dead Horse Point. I jest po prostu niewiarygodna, krajobraz jest jednocześnie dramatyczny i malowniczy. Dlatego właśnie chciałem kręcić w prawdziwych lokacjach, ponieważ nie da się nigdzie indziej naśladować atmosfery Moab. Uważam, że to jeden z ośmiu cudów świata.
21. Opowiedz o kręceniu zdjęć w Bonneville Salt Flats.
Pojechaliśmy do Bonneville Salt Flats, ponieważ podobnie jak Detroit jest to jedno z najbardziej wpływowych i symbolicznych miejsc związanych z wyścigami samochodowymi. Dla mnie osobiście Bonneville Flats to najbardziej monumentalny i historyczny punkt jakiejkolwiek kultury samochodowej. To właśnie w tym miejscu pobito wszelkie rekordy prędkości, nie mógłbym wymyślić lepszej lokalizacji do kręcenia naszego filmu. Pojechaliśmy tam akurat w jednym z niewielu okresów, w których całość nie znajduje się pod wodą. Piękne miejsce. Cudowne. Ale nie było nam dane się po nim przejść.
22. Co chciałbyś dać widzom swoim filmem?
Mam nadzieję, że widzowie doświadczą w tym filmie czegoś, czego się nie spodziewali. Uważam, że to jedna z najcudowniejszych rzeczy, jakie mogą się przytrafić w kinie – wybierasz się z pewnymi oczekiwaniami, ale otrzymujesz w zamian coś zupełnie innego, w pozytywnym sensie tego słowa. I wychodzisz usatysfakcjonowany, właśnie dlatego, że to było coś, czego się nie spodziewałeś. Mam nadzieję, że „Need for Speed” tak będzie oddziaływał na widzów, ponieważ naprawdę ciężko pracowaliśmy nad tym, żeby nakręcić coś nietypowego, nieoczekiwanego. W okresie pre-produkcji moje motto brzmiało: „Nie kopiujmy pomysłów innych. Przerabiajmy je na coś oryginalnego. Korzystajmy z nich, żeby stworzyć coś nowego, świeżego”. Było to trudne, ale myślę, że gdy zobaczycie styl, w jakim nakręciliśmy ten film, gdy obejrzycie rozwój poszczególnych postaci i wszystkie sceny akcji, będziecie zadowoleni. To film, który przywróci wielkość filmowej kulturze samochodowej.