Uniwersalne "Mandarynki" w kinach od 6 czerwca
Gruzińsko-estońskie *"Mandarynki", zdobywca Nagrody Publiczności ubiegłorocznego, 29. Warszawskiego Festiwalu Filmowego pojawią się w polskich kinach od piątku, 6 czerwca.*
"Mandarynki" to uniwersalna poetycka opowieść o równości i braterstwie w reżyserii Zazy Urushadze. Film spodobał się publiczności festiwalowej, ale też doceniło go również jury obradujące podczas festiwalu, przyznając mu nagrodę za reżyserię. "Reżyserowi filmu udało się opowiedzieć prostą, ale jednocześnie mocną historię, tworząc ciepły, delikatny, słodko-gorzki świat" - podkreśliło w uzasadnieniu jury Konkursu Międzynarodowego.
Jesień – ulubiona pora roku poetów i melancholików – to też czas, w którym w jednych z sadów w Abchazji dojrzewają mandarynki. Od morza wieje jeszcze ciepły wiatr, lasy na wzgórzach pokrywają się złotymi liśćmi. Jest rok 1992, więc ciszę przerywają odgłosy toczącej się wokół wojny. Mało kto je słyszy, bo okolica zagrożona wojenną pożogą jest już praktycznie wyludniona. Swoich domów nie opuścili tylko bezstronni Estończycy – Markus (Elmo Nueganen) i jego sąsiad Ivo (Lembit Ulfsak). Córka Iva wróciła do Estonii, uciekła przed wojną. Mężczyzna nie ma w sobie siły, by zerwać więź z przeszłością i opuścić miejsce, w którym została pochowana jego żona. Markus pielęgnuje sad mandarynkowych drzew, Ivo wyplata kosze, w których obaj plantatorzy sprzedają owoce regularnie pojawiającym się w okolicy żołnierzom. Konflikt zbrojny w okolicy nabiera jednak na sile. Po jednej z bitew Ivo znajduje ocalałego z potyczki, rannego Czeczena Ahmeda (Giorgi Nakashidze). Nie zważając na niebezpieczeństwo zabiera go do swojego domu.
Grzebiący zmarłych Gruzinów Markus znajduje tymczasem młodego rannego Gruzina o imieniu Niko (Mikhail Meskhi). Bezstronni plantatorzy mają teraz pod swoim dachem żołnierzy wrogich sobie armii. Czy mężczyźni będą potrafili się porozumieć i w małej abchaskiej wiosce nie rozleje się więcej krwi?