Vivien Leigh i Laurence Olivier: nic nie zapowiadało tragedii
Byli jedną z najpiękniejszych par w Hollywood. Do Vivien Leigh, niezapomnianej Scarlett z „Przeminęło z wiatrem”, wzdychali mężczyźni z całego świata. Ona jednak oddała serce o mężczyźnie, w którym podkochiwała się już jako nastolatka. Nie przeszkadzało jej, że Laurence Olivier od wielu lat miał żonę. Była zdeterminowana, aby dopiąć swego.
Dopiero później, gdy osiągnęła cel, pojawiły się wyrzuty sumienia. Poczucie winy było tak duże, że, jak twierdzili niektórzy, być może to właśnie ono doprowadziło aktorkę do rozchwiania emocjonalnego.
Olivier długo znosił dziwne i nieprzewidywalne zachowanie Leigh. Gwiazdor wciąż wierzył, że uda im się wyjść na prostą i uratować związek. Na próżno. Wreszcie, kiedy sytuacja stała się nie do wytrzymania, postanowił odejść.
Plany na przyszłość
Początek nie zapowiadał tragedii. Vivien była dzieckiem inteligentnym, rezolutnym i doskonale wiedziała, co chce robić w przyszłości.
- Miałam siedem lat, kiedy moja przyjaciółka Maureen O'Sullivan zapytała: „Co chcesz robić, kiedy dorośniesz?", a ja odpowiedziałam: „Zamierzam zostać aktorką”. Moi rodzicie byli zachwyceni, że mam tak jasno sprecyzowane plany na przyszłość – wspominała kiedyś Vivien Leigh.
Na początku lat 30., zanim jeszcze została gwiazdą, poznała Herberta Leigh Holmana. Mężczyzna szybko wpadł jej w oko i Vivien oznajmiła, że zamierza go poślubić.
Pierwszy mąż
Znowu dopięła swego. Nie zraziła jej nawet informacja, że Holman dopiero co zaręczył się z inną kobietą.
- To nie ma znaczenia. Po prostu jeszcze mnie nie spotkał - miała powiedzieć pewna siebie aktorka.
Pobrali się w grudniu 1932 roku, a rok później na świat przyszła ich córka.
Ale Vivien – która przyjęła nazwisko męża – życie gospodyni domowej nie przypadło do gustu. Chciała grać i robić wielką karierę. Nie zrażało jej zupełnie, że mąż jest przeciwny tym planom. I tym razem postawiła na swoim. Zaczęła występować w teatrze, a z czasem trafiła też na ekrany.
Romans na planie
Ich małżeństwo, z powodu znacznej różnicy charakterów, było skazane na porażkę. Zwłaszcza że Leigh okazała się wyjątkowo niestała w uczuciach. Nieustannie opowiadała o nowych mężczyznach, którzy ją fascynowali. I tylko jedno nazwisko przewijało się nieustannie: Laurence Olivier, aktor, w którym Leigh podkochiwała się jeszcze jako nastolatka.
Początkowo to ona zabiegała o jego względy, a on pozostawał niewzruszony. Kiedy jednak spotkali się na planie "Wyspy w płomieniach", połączył ich płomienny romans. Początkowo próbowali trzymać swoje uczucie w tajemnicy, ale wkrótce o ich związku wiedzieli wszyscy.
Wyrzuty sumienia
Leigh początkowo próbowała się nawet zaprzyjaźnić z żoną Oliviera, Jill Esmond. Choć zapewne tylko po to, aby poznać rywalkę. Wiedziała jednak, że to, co robi, jest niemoralne. Z czasem zaczęły ją dręczyć ogromne wyrzuty sumienia, które spowodowały, że aktorka miewała coraz częściej zaburzenia emocjonalne.
W 1940 roku Esmond zgodziła się na rozwód. Leigh rozstała się z Holmanem (choć, jak twierdziła, do końca życia pozostali bliskimi przyjaciółmi) i kilka miesięcy później poślubiła Oliviera.
Niestety, ich związek w niczym nie przypominał sielanki. Małżonkowie spędzali ze sobą niewiele czasu, często byli w rozjazdach. Olivier coraz więcej pracował, Leigh zaś stawała się jeszcze bardziej smutna, ponura i zagubiona.
Początki choroby
Choć Leigh nie chciała się do tego przyznać, jej stan zdrowia stale się pogarszał. Zdarzało się jej wpadać w furię, atakować małżonka, a później wybuchać płaczem. Co straszniejsze, po wszystkim jednak niczego nie pamiętała.
Lekarze zaobserwowali u niej pierwsze objawy gruźlicy, ale aktorka nie chciała się leczyć. Bała się, że wówczas ktoś rozpozna u niej zaburzenia umysłowe.
Tylko Olivier wiedział, że zmagała się z chorobą maniakalno-depresyjną. Niezwykle podatna na krytykę, nie radziła sobie w Hollywood i zaczęła coraz częściej zaglądać do kieliszka. Paliła po cztery paczki papierosów dziennie. Wdawała się w romanse. Dwukrotnie była w ciąży i dwukrotnie poroniła, co wpędziło ją w jeszcze większą depresję.
Spirala śmierci
- Przez cały okres jej opętania przez niezwykle nikczemnego demona, psychozę maniakalno-depresyjną, z wciąż zawężającą się spiralą śmierci, udało jej się zatrzymać swoją przebiegłość, zdolność do ukrywania prawdziwego stanu psychicznego przed wszystkimi z wyjątkiem mnie, po którym nie powinna była oczekiwać udźwignięcia tego ciężaru - pisał po latach w swojej autobiografii Olivier.
Wreszcie miał dość. Gdy Leigh odebrano rolę w „Ścieżkach słoni”, a on musiał przyjechać po nią na plan, aby nieprzytomną od środków uspakajających zabrać do szpitala, wiedział, że ich związek dobiegł właśnie końca.
Związał się Joan Plowright i zaczął na nowo układać sobie życie. Odetchnął z ulgą, gdy usłyszał, że Leigh spotyka się z Johnem Merivale, który akceptował jej chorobę.
Leigh zmarła 8 lipca 1967 roku. Ponoć przy swoim łóżku zawsze miała zdjęcie Oliviera, którego nigdy nie przestała darzyć uczuciem.