''W imię...'': Andrzej Chyra o swojej roli, tabu i Kościele
„Kościół w Polsce jest dzisiaj głównie siłą polityczną, nie religijną.” – mówi Andrzej Chyra, gwiazda . W nagrodzonym Srebrnymi Lwami i nagrodą za reżyserię obrazie zagrał księdza uwikłanego w intymny dramat, a jego kreacja została uznana najlepszą rolą męską zakończonego w sobotę 38. Gdynia – Festiwal Filmowy.
„Wchodzimy na grunt tabu, które w Polsce jest w dalszym ciągu bardzo silnie zakorzenione. Kościół w Polsce jest dzisiaj głównie siłą polityczną – nie religijną. Jeżeli pragnie zawłaszczyć dla siebie taką przestrzeń mentalną, to musi być przygotowany na to, że ludzie spoza Kościoła będą również zabierać głos w sprawach kościelnych.” – mówi Chyra.
Triumf „W imię…” na festiwalu w Gdyni poprzedziło pasmo zagranicznych sukcesów, zapoczątkowane w lutym bieżącego roku elitarnym konkursem głównym Berlinale. Już wtedy Chyra zwrócił uwagę mediów. Chwalony za „emocjonalność i charyzmę” otrzymał dwukrotnie dłuższe oklaski od tych, jakimi w ten sam wieczór publiczność uraczyła Matta Damona, promującego w Berlinie „Promised Land” van Santa.
Pół roku później aktor zdobył specjalne wyróżnienie jury jubileuszowej 20. edycji serbskiego European Palic Film Festival. Jego rola została określona „jedną z najlepszych i najodważniejszych kreacji w kinie europejskim ostatniej dekady”.
Ksiądz Adam (Andrzej Chyra) obejmuje nową parafię i organizuje ośrodek dla młodzieży niedostosowanej społecznie. Szybko przekonuje do siebie ludzi energią, charyzmą i otwartością. Przyjaźń z miejscowym outsiderem (w tej roli Mateusz Kościukiewicz) zmusi kapłana do zmierzenia się z własnymi problemami, przed którymi kiedyś uciekł w stan duchowny.
"W imię..." w kinach od 20 września.