Polska to kraj, w którym nie ma szans na rozwój nowatorskich idei. Jeśli oryginalne koncepty przeczą tradycyjnym podziałom społecznym i ugruntowanej władzy nad duszami, są postrzegane jako zagrożenie. W Polsce nie ma znaczenia, że pomysły można realizować w sposób uczciwy. Uczciwość nie jest w cenie, bo nadwyręża cierpliwość. W Polsce, państwie prawa, liczą się wyżej postawione stołki i lata doświadczeń w użytkowaniu ludzkimi zasobami. Pokłosie komunizmu, tradycja wymuszania zeznań, wrabianie ludzi w skandale, tylko dlatego, że w tym kraju sukcesów się nie wybacza – to żywe elementy najnowszego filmu Ryszarda Bugajskiego. To *"Układ zamknięty". Krąg, w którym sprawiedliwie jest nienawidzić i rozsądnie kłamać na wszystkich frontach. To jeden z najbardziej odważnych polskich filmów ostatnich dziesięcioleci.*
Scenariusz najnowszego filmu reżysera "Przesłuchania" (1982) powstał na kanwie autentycznych aresztowań, jakich ofiarami padła trójka biznesmenów – udziałowców Krakowskich Zakładów Mięsnych i Polmozbytu Kraków. Oskarżeni o działanie na szkodę swoich własnych spółek po niespełna roku spędzonym w więzieniu zostali wypuszczeni na wolność z braku dowodów. Nie mieli już jednak do czego wracać. Jedna z firm upadła, druga dostała się w chciwe ręce państwa. "Układ zamknięty" jest fabularną wariacją na temat tego, co stało się wówczas i dowodem na to, że jeśli w tym kraju komuś za dobrze się powodzi, wrogowie, którym nóż otwiera się w kieszeni, pojawiają się jak grzyby po deszczu. Prokurator Andrzej Kostrzewa (Janusz Gajos) i naczelnik urzędu skarbowego Mirosław Kamiński (Kazimierz Kaczor) to pierwsi, którzy mówią młodym: nie. W filmie Bugajskiego spotykają się na przyjęciu z okazji otwarcia nowej polskiej fabryki sprzętu elektronicznego.
Trzem młodym inwestorom sprawy układają się zbyt bezproblemowo, by nie podejrzewać ich o setki przekrętów. Do tego przyzwyczaiło nas polskie narodowe kino, prawda? Do pewności, że kapitaliści to diabły z piekła rodem, którzy wdzierają się na obszar państwowych interesów i wyniszczają narodową gospodarkę. Od takiego myślenia odzwyczajają nas tacy twórcy jak Wojciech Smarzowski i teraz (czy raczej kolejny raz?) Ryszard Bugajski. Obu reżyserów – publicystów, zjadliwie cynicznych komentatorów współczesnej rzeczywistości – łączy też zamiłowanie do filmowej groteski. Z lubością pompują ją w swoje filmy jakby wypychali upolowane przez samych siebie zwierzęta. Bugajski sprawnie, choć może w odrobinę nazbyt oczywisty sposób, wykorzystuje w "Układzie zamkniętym" symbolikę i logikę polowania. "Najsłabsze
osobniki muszą zostać wyeliminowane", mówi w pewnym momencie Kostrzewa i zaznacza, że nie ma dla niego znaczenia, czy w grę wchodzi zwierzę czy człowiek. Porażają w filmie sceny przemocy, jakiej dopuszcza się lub na jaką przymyka oko policja. Świetnie zainscenizowane, dobrze zagrane, fantastycznie kumulujące się wokół postaci Kostrzewy – wybitnie wykreowanego przez Janusza Gajosa, który kolejny raz udowodnił – zupełnie uczciwie – że jest jednym z najlepszych polskich aktorów wszech czasów.
Dziś prokurator, wczoraj członek partii – Kostrzewa świetnie zna się na ludziach. Zwłaszcza na młodych. Według niego dzielą się oni na silnych, których trzeba wykończyć i na słabych, których ręce i ambicje należy wykorzystać do owego celu. Prokurator nigdy nie robił zbyt wiele własnym sumptem, ale zawsze najlepiej na tym wychodził. W filmie pojawia się seria retrospekcji, w jakich na światło dziennie wychodzi jego partyjna przeszłość – przeszłość człowieka, który wraz z transformacją systemu zmienił stanowisko, ale nie stracił władzy. O tym, że młodzi nie mają szans w kraju rządzonym przez źle pojętą tradycję Bugajski mówi bez zbędnych ceregieli, może odrobinę prostacko, bez dbałości o poprawność polityczną, ale bez ani odrobiny pobłażania wobec tych, których postrzega jako winnych. Bez wątpienia można zarzucić mu subiektywizm i jednostronne podejście do sprawy, ale czy twórcy, którzy pretendowali ostatnimi czasy do malowania obiektywnych pejzaży współczesnej rzeczywistości nie udowodnili dobitnie, że
potknęli się o własne nogi i zrealizowali kawał topornego kina? (Wspomnijmy choćby "360. Połączeni" Fernando Meirellesa). "Układ zamknięty" jest wycinkiem bardzo polskiej rzeczywistości, historią o wymiarze lokalnym, ale o niebo lepiej pokazującą relacje, o których istnieniu nie zdajemy sobie sprawy na co dzień.