6 mln zł na szokujący film o Polsce. Skąd wzięły się pieniądze na "Wesele" Smarzowskiego?

Nowe "Wesele" Wojciecha Smarzowskiego otrzymało ponad 6 mln zł zachęty od Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Trudno jednak mówić o owocnej współpracy producentów z instytutem, który odżegnuje się od finansowania produkcji. Dlaczego tak się dzieje? I po co PISF wydał ostatnio tak ostre oświadczenie?

Dyrektor PISF Radosław Śmigulski podjął decyzję o odmowie przyznania dotacji dla "Wesela" Smarzowskiego
Dyrektor PISF Radosław Śmigulski podjął decyzję o odmowie przyznania dotacji dla "Wesela" Smarzowskiego
Źródło zdjęć: © East News

18.10.2021 14:28

Gdy poprzedni film Smarzowskiego "Kler" trafił do kin, gdzie obejrzało go ponad 5 mln widzów, minister kultury Piotr Gliński powiedział w wywiadzie dla RMF FM, że film nie otrzymałby dotacji od obecnej dyrekcji Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Niewkluczone, że dyrektor PISF Radosław Śmigulski miał te słowa na uwadze, decydując o nieprzyznaniu 6 mln zł dotacji "Weselu".  

Dlaczego tak naprawdę "Wesele" nie otrzymało dotacji? Jeszcze niedawno reżyser twierdził, że nie zna prawdziwych powodów odmowy, ale jest przekonany, że to "decyzja polityczna". - Za pierwszym razem odrzucono nasz wniosek, bo nie stawiłem się na rozmowę z komisją ekspertów. Nie było jednak takiego formalnego wymogu, a ja napisałem bardzo precyzyjną eksplikację. Gdyby ktoś do mnie zadzwonił, napisał maila, to bym się zjawił. Ale nic o obowiązku stawienia się na rozmowę nie wiedziałem. Dowiedziałem się po fakcie. Trzy miesiące później, podczas następnej sesji, odrzucono nasz wniosek, gdyż podobno nie mieliśmy ekspertyzy historycznej. A ja pamiętam, że mieliśmy trzy od historyków, którzy od lat zajmują się tym tematem. Gra na zwłokę, znowu upłynęło parę miesięcy. Za trzecim razem przyszedłem z "obstawą": z historykiem prof. Andrzejem Żbikowskim i z producentem Wojciechem Gostomczykiem. Nie dostaliśmy pieniędzy - tłumaczył Smarzowski w "Gazecie Wyborczej".

Jak twierdzi produkcja "Wesela", uzasadnienia odmowy przyznania dotacji przez PISF nie uzyskali do dziś. Dlatego nie chcą odnosić się do oświadczenia instytutu dla prasy.

- PISF nigdy nie przekazał producentowi opinii swoich ekspertów na temat filmu w formie pisemnej, dlatego nie chcemy odnosić się do publicystycznych tez czy emocjonalnych wypowiedzi poszczególnych osób, nawet tych najwyżej postawionych w PISF. Nie chcemy uprawiać jakichś połajanek czy wzajemnych oskarżeń. To co reżyser i scenarzysta miał do powiedzenia na ten temat, pokazał w swoim filmie i to jest nasze najlepsze stanowisko. Widzowie masowo chodzą na "Wesele" do kin i za to jesteśmy wdzięczni - skomentował w rozmowie z WP Marcin Kowalski, rzecznik Studia Metrage odpowiedzialnego za produkcję "Wesela"

Ponadto producenci utrzymują, że wciąż nie znają opinii poszczególnych członków komisji eksperckiej PISF na temat swojej produkcji. Decyzję o nieprzyznaniu dotacji produkcji Smarzowskiego w pierwszej sesji z 2019 r. podjęli: Ilona Łepkowska, Lech Majewski, Wojciech Marczewski, Paweł Pawlikowski i Ewa Puszczyńska.

Uzasadnienie PISF w miniony piątek trafiło za to do mediów. Nie brakowało w nim ostrych ocen, takich jak to, że tezy zawarte w scenariuszu mają być "formą dyskursu historycznego na poziomie publikacji antysemity Leszka Bubla". "Weselu" Smarzowskiego zarzucono zbyt brutalne, "a także miejscami niezgodnie z prawdą historyczną" przedstawienie relacji polsko-żydowskich. 

- Produkcja filmu dysponuje opiniami historyków, którzy są specjalistami w tej dziedzinie i nie pozostawiają oni żadnej wątpliwości co do faktów. Mamy więc potwierdzenie, że nasz film jest zgodny z prawdą historyczną. Jeżeli ktoś mówi, że "Wesele" jest niezgodne z prawdą historyczną, to należałoby postawić pytanie, co on rozumie pod hasłem prawda historyczna i na jakich historyków się powołuje - odpowiada rzecznik produkcji.

Choć władze Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej mocno podkreślają, że odmówiły dotacji dla filmu Smarzowskiego, nie są w stanie ukryć pomocy w finansowaniu "Wesela". Wysokość zachęty przyznanej producentom wynosi 6 221 015 zł, co stanowi ponad 20 proc. budżetu filmu.

- Otrzymaliśmy zachętę od PISF, a reszta jest kwestią nazewnictwa określonego w umowie. Zachęta jest formą finansowania filmu, którą może otrzymać każdy podmiot spełniający określone wymogi i nie jest to kwestią czyjejś uznaniowości, tylko jasnych zapisów regulaminu - tłumaczy Marcin Kowalski.

Program zachęt polega na zwrocie 30 proc. kosztów kwalifikowanych poniesionych przez produkcję filmu. Dotyczy to m.in. wynagrodzeń dla ekipy filmowej, pokrycia kosztów podróży, zakwaterowania i wyżywienia, a także scenografii i kostiumów, montażu czy postprodukcji. Aby ubiegać się o zachętę od PISF, trzeba posiadać już minimum 75 proc. finansowania filmu fabularnego o metrażu ponad 70 minut. W ciągu miesiąca PISF rozpatruje wniosek i praktycznie każdy tytuł aplikujący o zachętę ją otrzymuje, choć niekiedy wymaga to uzupełnienia dokumentacji.

Tak też było w przypadku "Wesela", które według rejestru PISF po raz pierwszy wnioskowało o zachętę w lipcu 2019 r. i uzyskało wówczas decyzję odmowną. Za to kolejny wniosek z października 2020 r. został rozpatrzony pozytywnie i Studio Metrage otrzymało rekordową wysokość zachęty.

Zwykły widz zapewne nie odróżnia form finansowania produkcji filmowej, dlatego logo instytucji z dopiskiem "film współfinansowany przez Polski Instytut Sztuki Filmowej" w zwiastunie "Wesela" może wprowadzać w błąd i sugerować otrzymanie dotacji. Jednak już w trakcie seansu logo się nie pojawia, nazwa instytutu występuje jedynie w napisach końcowych.

- Wszystko, co producent "Wesela" robił w kwestii przekazania informacji o finansowaniu przez PISF, jest zgodne z umową o przyznaniu zachęty. Każdy materiał emitowany w przestrzeni publicznej został bardzo precyzyjnie zaakceptowany przez PISF - wyjaśnia pracownik Studia Metrage. Rzecznik PISF do momentu publikacji nie odpowiedział nam na pytanie w tej sprawie.

Choć niektórym nie jest w smak, że po "Klerze" Smarzowski otrzymał jakiekolwiek publiczne pieniądze na swoją kolejną produkcję, warto zauważyć, że lwią część kosztów producenci zdobyli od prywatnych inwestorów. Na polskim rynku filmowym praktycznie nikt, nawet Patryk Vega, nie byłby w stanie pozyskać ponad 20 mln zł własnymi środkami. To chyba najdobitniej pokazuje, jaką siłę rażenia ma kino tworzone przez Wojciecha Smarzowskiego.

Źródło artykułu:WP Film
weselepisfRadosław Śmigulski
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (286)