Wicepremier marzy o zburzeniu Pałacu Kultury i Nauki. "Rozmowy kontrolowane" pokazały, jak to zrobić
- Pałac, który nazywał się pałacem im. Stalina, mam nadzieję, że kiedyś zniknie. To nie jest dla nas priorytet, ale chciałbym, by w tym miejscu powstało coś piękniejszego. Marzę o tym od 40 lat – mówił niedawno wicepremier Mateusz Morawiecki. Podobne marzenie, a nawet gotową receptę na zburzenie "stalinowskiego pomnika" miał Sylwester Chęciński, który dokonał tego w końcówce "Rozmów kontrolowanych".
16.11.2017 | aktual.: 16.11.2017 13:34
W pamiętnej komedii z 1991 r. Stanisław Tym, niczym peerelowski Luke Skywalker, dokonał (nieświadomie) brawurowago ataku na symbol imperialnej opresji. Z tą różnicą, że młody rycerz Jedi miał do dyspozycji X-Winga i Jasną Stronę Mocy – idealny zestaw narzędzi do zniszczenia pierwszej Gwiazdy Śmierci. Granemu przez Tyma Ryszardowi Ochódzkiemu wystarczyła... spłuczka w pałacowej toalecie.
W końcówce "Rozmów kontrolowanych" Ochódzki ukrywa się w Pałacu Kultury i Nauki, gdzie trwa sylwestrowa zabawa z udziałem warszawskiej elity. Wśród zgromadzonych gości znalazł się pułkownik Molibden (Krzysztof Kowalewski), który na pytanie: "co się panu wczoraj śniło", opowiedział o aniele w studni, który kazał mu wyjść, "bo się zawali". Sen esbeka okazał się proroczy, gdyż chwilę później Ochódzki pociąga za spłuczkę, doprowadzając do zburzenia warszawskiej budowli.
Komiczna scena trąci myszką, kiedy zwracamy uwagę na walącą się makietę i proste efekty specjalne. Jednak nieśmiertelna kwestia "To się odbuduje" wypowiedziana na końcu przez Tyma, rekompensuje wszelkie niedociągnięcia.