Wojciech Wysocki: Przechodnie pluli mu pod nogi
06.06.2013 | aktual.: 22.03.2017 19:33
Choć obecnie widzowie mogą go zobaczyć przede wszystkim na małym ekranie, to początki kariery aktorskiej Wojciecha Wysockiego sięgają połowy lat 70. To właśnie wtedy wcielił się w młodego pianistę, który porzuca chorą dziewczynę. Rola w „Con amore” przyniosła mu sławę, lecz również problemy – rozgoryczeni postępowaniem jego bohatera przechodnie pluli mu pod nogi.
Choć obecnie widzowie mogą go zobaczyć przede wszystkim na małym ekranie, to początki kariery aktorskiej Wojciecha Wysockiego sięgają połowy lat 70. To właśnie wtedy wcielił się w młodego pianistę, który porzuca chorą dziewczynę. Rola w „Con amore” przyniosła mu sławę, lecz również problemy – rozgoryczeni postępowaniem jego bohatera przechodnie pluli mu pod nogi.
Wojciech Wysocki niedawno skończył 60 lat. 15 lat temu, kiedy poznał swoją żonę Joannę, dowiedział się, że nowotwór na którego zachorował w 1988 roku ponownie go zaatakował.
Na łamach najnowszego numeru Na żywo artysta* powrócił do tamtych strasznych chwil* i zgodził się udzielić szczerego wywiadu. Co dziś słychać u lubianego aktora?
Nie tylko ''Na Wspólnej''
Na swoim koncie ma występy w wielu filmach i serialach. Rozpoznawalność przyniósł mu wspomniany melodramat Jana Batorego. Później przyszyły role m.in. w ekranizacji „Jeziora Bodeńskiego”, „Komediantce” czy „Wiernej rzece”.
Wysocki był również jednym z odtwórców Miauczyńskiego – etatowego bohatera filmów w reżyserii Marka Koterskiego – w dramacie „Życie wewnętrzne” z 1986 roku.
U Koterskiego pojawił się jeszcze dwa razy – w „Nic śmiesznego” oraz „Wszyscy jesteśmy Chrystusami”.
To był rak jądra...
- Pierwszy raz na raka jądra zachorowałem w 1988 roku. Miałem zabieg, chemioterapię, szybko udało się go pokonać - mówił Wojciechowski Wysocki trzy lata temu na łamach Super Expressu.
Artysta zaznaczył wówczas, że publiczne opowiadanie o doświadczeniach związanych z chorobą nowotworową to pewnego rodzaju misja.
- Chcę powiedzieć innym, że to choroba, którą się leczy. W jednym z programów zażartowałem nawet "Panowie bez jaj, jak się ma jedno jajo, to też można żyć bardzo dobrze i mieć rodzinę"– tłumaczył aktor.
''Modliłem się do Opatrzności''
Dziesięć lat później choroba niestety powróciła. Wysocki dowiedział się o remisji raka dzień po narodzinach swojej córki.
- Rozalia urodziła się 25 stycznia, a ja dzień później dowiedziałem się, że po latach mam nawrót choroby nowotworowej - mówił Wysocki.
To właśnie narodziny dziecka okazały się dodatkową motywacją do walki z rakiem. Na łamach Na żywo Wysocki zdradził, że niebagatelną rolę odegrała również wiara. „Modliłem się do Opatrzności” – wyznał w rozmowie z tygodnikiem aktor.
Wie, że może pomóc innym
Choć Wysocki tamte trudne chwile ma już za sobą, to woli dmuchać na zimne.
- Jestem człowiek zdrowym, ale co roku muszę robić badania. Nowotwory wcześnie wykryte są wyleczalne, na co ja jestem dowodem - powiedział w rozmowie z Na żywo aktor.
Artysta, wzorem swoich kolegów po fachu – m.in. Jerzego Stuhra, nie waha się mówić głośno o chorobie i zachęcać do profilaktyki. Wysocki doskonale zdaje sobie sprawę, że jako osoba medialna ma dużą siłę oddziaływania.
Zmieniła go nie tylko choroba
Aktor opowiedział również o swojej ukochanej córce oraz ojcostwie.
- Rozalia jest dopiero w pierwszej klasie gimnazjum. […] Na razie śpię spokojnie- odpowiedział na pytanie, czy nastolatka zamierza iść w jego ślady i zostać aktorką.
Wojciecha Wysockiego zmieniała nie tylko choroba, ale również rodzicielstwo, które „wyzwoliło go z egoizmu”. Na co dzień aktor związany jest z warszawskimi teatrami - Współczesnym i Dramatycznym. (Na żywo/SE/gk/mn)