"Wolałabym być młodsza, no ale jest jak jest". Izabela Kuna coraz bardziej lubi rozbierać się przed kamerami
- Nigdy w życiu jako aktorka tyle się nie rozbierałam, co teraz. A pamiętam czasy, kiedy przychodziłam na plażę ubrana od stóp do głów. Wmawiałam sobie, że nie lubię słońca, ale chyba jednak się wstydziłam - mówi WP Izabela Kuna, która zagrała jedną z głównych ról w filmie "Teściowie 2".
Oto #HIT2023. Przypominamy najlepsze materiały mijającego roku.
Marta Ossowska, Wirtualna Polska: Pani bohaterka w drugiej części "Teściów" przechodzi pewien kryzys tożsamościowy. Miała Pani taki moment w swoim życiu, kiedy jak Wanda pomyślała "jestem niewolnikiem czyichś oczekiwań, już tak dalej nie mogę"?
Izabela Kuna: Każdy ma taki moment w swoim życiu, kiedy zastanawia się, czego tak naprawdę chce i czy to, co robi, ma sens. Oczywiście, też byłam w sytuacjach, kiedy myślałam "co ja tutaj robię", "nie chcę już tak żyć" i przeciwko temu się buntowałam, ale też bywało, że wstydziłam się tego, że się nie buntuję.
Nie sądzę jednak, aby Wanda przechodziła kryzys tożsamościowy. Jej przemiana jest bardziej przyspieszonym dojrzewaniem pod wpływem wakacyjnych okoliczności – hotelu, upału, zagranicznych turystów i inaczej skrojonych ubrań. Wanda kupuje nowe ubrania, zakłada drogie okulary, pije drink "sex on the bitch" i wchodzi bez stanika do morza. Zawsze powtarzam w żartobliwym tonie, że ludzie się nie zmieniają, chyba że na gorsze. Ale chętnie zobaczę Wandę w odsłonie przemiany duchowej (śmiech).
Pani się jednak zmieniła i to chyba na lepsze.
Marek (Modzelewski, mąż aktorki - red.) też tak mówi (śmiech). Na szczęście wierzę w pracę i w rozwój, więc i w moim życiu zaszły zmiany, na które na szczęście miałam wpływ. To była moja ciężka praca, żeby wyjść z pewnych sytuacji rodzinno-towarzysko-zdrowotnych. W każdym aspekcie tych zmian jestem z siebie dumna.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Premiery kinowe 2023. Na te filmy czekamy!
Co w nas Polakach wywołuje taką zawiść i zazdrość, jaką przejawia Wanda? Ciągłe ocenianie czyjegoś wyglądu, zachowania, stylu życia.
Wszyscy się bez przerwy porównujemy, niezależnie od naszego statusu materialnego, czy społecznego, bo zawsze ktoś jest od nas młodszy, ładniejszy, ma więcej. Nie da się uniknąć zazdrości, postrzegam to jako naturalny odruch i nie widzę w tym nic złego. Nie wiem, czy jest to szczególnie polskie zachowanie, na pewno ludzkie. Choć nie bez znaczenia jest to, że jako społeczeństwo mieliśmy mało czasu na zmiany, szczególnie te mentalne i duchowe. Na to trzeba pokoleń.
Mój tata nie chciał wziąć niczego na bony czy talony, bo się bał, że tego nie spłaci. Wychowywał się w biedzie i każdy prezent traktował jak rzecz, którą trzeba z nawiązką oddać. Nie wyjechał nigdy zagranicę. Najlepiej czuł się w domu. Pamiętam, jak wracaliśmy znad morza, siadał zadowolony i mówił: "Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej". To mnie zawsze wzruszało, bo nie doświadczył tego , co "wszędzie". Bo nikt mu nigdy nie pokazał, że jest jakieś "wszędzie".
Moi rodzice bardzo ciężko pracowali i cieszyli się z tych marnych wynagrodzeń, które mieli. Nie mieliśmy samochodu, telefonu, salonu, ja długo nie miałam swojego pokoju. Nie wiem, czy rodzice zazdrościli komuś, oni chyba nie wiedzieli, czego mieliby zazdrościć. Myślę, że jak większość ludzi w tym czasie uznali, że tak ma wyglądać ich życie, że nie mają wyboru, a ich wolność polega na niebuntowaniu się. Wychowywałam się w pokoleniu, które utwierdzano w przekonaniu, że mamy lepiej, bo już nie ma wojny i że naprawdę mamy szczęśliwe życie, bo nie musimy walczyć. Dlatego siedźmy cicho, bo może być gorzej.
Tadek i Wanda też boją się wszystkiego, ale z większą swobodą oceniają wszystko, co nowe. Tadkowi pomaga alkohol, Wandzi jod. Nie można powiedzieć, że nie próbują się odnaleźć w nowej rzeczywistości.
Pozornie Wanda i Tadek są jak stereotypowi Janusz i Grażyna, szczególnie w wakacyjnym wydaniu. Jednak po wybuchach śmiechu na sali kinowej, widziałam też żywe zainteresowanie publiki bolączkami bohaterów i sporą dozę współczucia wobec nich. Jak tworzy się taką postać, by nie popaść w banał?
W tym tkwi właśnie siła sztuk Marka Modzelewskiego (scenarzysty "Teściów" i męża aktorki - red.), że nie pokazuje nas banalnie albo w krzywym zwierciadle. On swoich bohaterów traktuje z czułością, nie ośmiesza ich. Oczywiście widz się śmieje, bo w Wandzi dostrzega swoją ciotkę czy sąsiadkę, czasem siebie. Modzelewski jest blisko człowieka i to jest jego wielka siła. Jedna z internautek napisała do mnie "jestem taka sama jak Wanda, tylko mój stary nie chce mnie tak słuchać jak Pani Tadek".
Zastanawia mnie, jak czuła się Pani na planie filmu, grając w bikini? W wielu wywiadach mówiła Pani o swoich dawnych kompleksach i bolesnym dostrzeganiu przemijania, zwłaszcza w kontekście ciała.
To jest ciekawe, bo nigdy w życiu jako aktorka tyle się nie rozbierałam, co teraz (śmiech). A pamiętam czasy, kiedy przychodziłam na plażę ubrana od stóp do głów. Wmawiałam sobie, że nie lubię słońca, ale chyba jednak się wstydziłam.
Teraz lubię się rozbierać, więc mam nadzieję, że nie wariuję (śmiech). Mając 20, 30 lat towarzyszył mi nieustanny lęk przed tym, jak ocenią mnie inni. Miałam wrażenie, że nie jestem dość ładna, dość zgrabna, bo zawsze wokół były atrakcyjniejsze dziewczyny. Nie lubiłam siebie za bardzo. Przez ostatnie 7-8 lat przechodziłam okres zakochania się sobą i spokojnej akceptacji, dziś mogę śmiało powiedzieć, że rozbieranie się na planie i na plaży sprawia mi przyjemność. Oczywiście wolałabym być młodsza i wyglądać lepiej, no ale jest jak jest.
Śledząc polskie kino, coraz częściej widzę na pierwszym planie inteligentne, pełne werwy i pasji bohaterki po 50-tce. Czy to znak, że zaszła pewna zmiana i decydenci w końcu zaczęli doceniać doświadczenie kobiet, a nie tylko ich ciała, czy może wynika z większej odwagi i stanowczości aktorek, które wypisują się z katalogu ról tylko porzuconych żon czy babć?
Ja akurat matki, ciotki, babcie grałam często, więc nie robi to na mnie wrażenia. Nie mam pretensji. Chcę grać role interesujące, dobrze napisane. Jeśli ja odmówię jakiejś roli, a zdarza mi się to coraz częściej, to zagra ją ktoś inny. Tak było zawsze i tak będzie. Więc nasza odwaga nie ma ze scenariuszami dla aktorek 50+ nic wspólnego. Zmiana, o której Pani mówi, wynika po prostu z tego, że rozwijamy się, dojrzewamy, walczymy o swoje prawa, o prawo do bycia widoczną w każdym wieku. Walczymy o lepsze warunki pracy, traktowanie, zarobki, szacunek. No i na szczęście lepiej wyglądamy niż kiedyś nasze babcie.
Młodość zawsze będzie atrakcyjniejsza niż starość i śmierć, to jest oczywiste, ale jest też życie pomiędzy i współczesny widz jest go ciekawy, dlatego chętniej sięgamy po historie kobiet 50+ czy 60+. Wychodzimy ze stereotypów, że tylko stary mężczyzna może mieć dużo młodszą kochankę i że ludzie mogą odczuwać samotność tylko w małych miasteczkach, i że tylko mężczyźni po siedemdziesiątce mogą zmienić swoje życie (śmiech). Stajemy się bardziej ludzcy.
Ludzkie jest to, że małżeństwo z ponad 20-letnim stażem takie jak Wanda i Tadek, nie potrafi rozmawiać o seksie?
Tak, nie potrafią i chyba nigdy nie będą potrafić. Wygląda na to, że do końca życia będą uprawiać seks po ciemku i pod kołdrą i to w pewnym stopniu wzruszające…
Co jest dla Pani w tym wzruszającego?
Nie wiedzą, że można żyć przyjemniej. Bo jest im przyjemnie tak, jak jest.
To nie jest w jakimś stopniu smutne?
Smutne to znaczy dla mnie skończone. Wzruszające daje nadzieję, że mogliby to zmienić, tylko nie wiedzą, że mogą. Nie mają na to wpływu. Wzruszające, bo może właśnie tak jest im dobrze. Musimy ich na siłę wyciągać spod tej kołdry?
Nie musimy, ale mają wpływ, by coś tak istotnego w życiu jak seks usprawnić. Przecież nie leżą jeszcze w grobie...
Ale tylko tak umieją. I wygląda na to, że czerpią z takiego seksu przyjemność. Tak sądzę po odgłosach zza ściany (śmiech). Może ci ludzie nie chcą zmiany, bo się jej boją. Wolą czuć się bezpiecznie pod swoją kołdrą.
Ale jeśli czujemy, że jest nam źle i nic z tym nie robimy, to wiele tracimy. Gdyby przełożyć takie myślenie na nadchodzące wybory…
Nie wszyscy myślą, że jest źle. Na wybory musimy pójść i wybrać, w jakiej rzeczywistości chcemy żyć. To nasz obowiązek.
Dostrzega Pani nadzieję w młodych? Czy im chce się walczyć o zmianę?
Ja wierzę w młodych ludzi bardzo! Nie wiem, czy chce im się walczyć. Wygląda na to, że słabo. Ale prawda jest taka, że nie mamy pomysłu, jak ich zachęcić. Nie mamy dla młodych ludzi żadnej propozycji, robimy do nich umizgi, próbujemy ich werbować na każdej płaszczyźnie, ale prawda jest taka, że nic o nich nie wiemy. Wydaje nam się, że nasze dzieci myślą tak jak my i chcą tego co my. No nie. Między nami jest przepaść.
Mam 27-letnią córkę i 14-letniego syna i dbam o to, żeby przekazać im podstawowe wartości – jak być dobrym człowiekiem. Chcę, żeby niczego im nie brakowało, wspieram ich i pomagam się rozwijać, ale nie mam wpływu na to, do jakiego środowiska trafią i co z niego wyniosą. Chciałabym tak jak każdy rodzic, żeby moje dzieci żyły w dobrych czasach. Ale najbardziej zależy mi, żebym to ja żyła w dobrych czasach. Dlatego ja na wybory idę.
Solidarność w dzisiejszych czasach jest możliwa?
Ja lubię towarzystwo, więc zawsze uważałam, że w grupie siła. Wierzę, że dobre scenariusze powstają przy współpracy wielu osób, uwielbiam sporty zespołowe i granie do jednej bramki. Zawsze prowadzę grupowe zajęcia ze studentami, bo jestem przekonana, że w tym jest sens, aby nauczyli się ze sobą rozmawiać mimo różnic. Aby różne poglądy i temperamenty nie były przeszkodą w pracy i w spokojnym próbowaniu. Staram się uzbrajać ich w narzędzia, by umieli działać razem. Bo naprawdę strasznie ich lubię i wierzę w nich.
Film "Teściowie 2" w kinach od 15 września
Marta Ossowska, dziennikarka Wirtualnej Polski