"Wulkan miłości". Jedyna taka para na świecie. Pasja doprowadziła ich do tragicznego finału
Historia Katii i Maurice'a Krafftów, pary wulkanologów, to gotowy scenariusz na film. Dokument "Wulkan miłości" zdobył szereg nagród na międzynarodowych festiwalach filmowych, a w najbliższy weekend zawalczy o Oscara. Czy podbije serca Akademików?
"Jak już się raz zobaczy erupcję, to nie można bez tego żyć, jest taka potężna i wspaniała" - mówiła przed kamerami Katia Krafft, znana francuska wulkanolożka. Swojej pasji oddała całe życie i miała to szczęście, że dzieliła ją z mężem, Mauricem.
Niestandardowy pomysł na życie tej dwójki może wielu zaskakiwać. Ale widzowie dokumentu "Wulkan miłości" szybko zrozumieją, że wybór Katii i Maurice’a był dla nich oczywisty. Oboje fascynowali się wulkanami od dzieciństwa, aż w trakcie studiów postanowili, że będą zawodowo badać erupcje. To właśnie wtedy się poznali i zostali jedyną parą wulkanologów na świecie, która przetrwała ponad 20 lat razem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Życie Katii i Maurice’a można podzielić na dwa etapy: wtedy kiedy przebywali na wulkanie, albo gdy byli w swoim domu w Alzacji. Z filmowych wywiadów z tą dwójką wynika, że źle znosili okres bez bulgoczącej lawy w tle. Zajmowanie się prozą życia, czyli w ich wypadku opisywaniem naukowych wniosków z wyprawy, montowaniem filmów, obecnością w mediach, wydawało im się nudne. Można by podejrzewać, że gdyby nie ciągła żądza przygód wulkanicznych, ich relacja by nie przetrwała. Z powodu niebezpiecznej pasji świadomie podjęli decyzję o nieposiadaniu dzieci.
Zderzenie żywiołów dotyczyło również ich związku. Mieli bowiem różne temperamenty. Ona była bardziej spokojna i rozsądna, niepodejmująca zbędnego ryzyka (o ile można tak powiedzieć w przypadku osoby, która wykonywała taki zawód). Z kolei on był jak dziecko: zawsze gotowy pójść o krok dalej, zajrzeć głębiej, nawet gdy lawa mogła buchnąć mu prosto w twarz. Zresztą Maurice wielokrotnie był poparzony, ale w żaden sposób nie powstrzymywało go to przed kolejnymi nieostrożnymi ruchami, takimi jak przeprawa tratwą przez jeziora kwasowe w kraterach wulkanicznych. Jak przyznawał, prowadził "egzystencję kamikaze" - wolał żyć krótko i intensywnie, niż długo i monotonnie.
Siłą dokumentu National Geographic jest nie tyle historia miłosna tej dwójki, co ich wzajemna fascynacja światem wulkanów. "Wulkan miłości" jest kopalnią archiwalnych materiałów nakręconych przez małżeństwo Krafftów. Warto tu wspomnieć, że powstały one głównie w latach 70. i 80., lecz właściwa konserwacja nagrań sprawiła, że cieszą one oko nawet dziś, w epoce fiksacji na punkcie jakości obrazu.
A na ekranie jest co oglądać. Widzimy m.in. wulkany z Włoch, Islandii, Tanzanii, Zairu i Japonii. To właśnie w tym ostatnim kraju wspólna przygoda Katii i Maurice’a znalazła tragiczny finał. 3 czerwca 1991 r. zginęli podczas wybuchu wulkanu Unzen.
Marzeniem tej dwójki było zobaczenie jak największej ilości erupcji wszystkich możliwych wulkanów na świecie. Odeszli tydzień przed najpotężniejszym wybuchem w dziejach XX wieku. Ich ostatnia praca pozwoliła jednak ocalić dziesiątki tysięcy istnień - na podstawie informacji od Krafftów rząd Filipin podjął słuszną decyzję o ewakuacji mieszkańców u podnóża wulkanu Pinatubo.
Dokument "Wulkan miłości" można zobaczyć na platformie Disney+
Marta Ossowska, dziennikarka Wirtualnej Polski