Wypłata nauczycielska? "Jakby ktoś dał mi w mordę!"
Nikt nie rozumie nauczycieli tak jak on. Marek Koterski napisał do bólu prawdziwy monolog sfrustrowanego polonisty, który w "Dniu świra" wygłosił Marek Kondrat: "Bida i rozczarowanie. Dla każdej władzy jestem śmieciem".
Przypomnijmy, że w jednej z wielu kultowych scen w "Dniu świra" Marka Koterskiego, 47-letni polonista Adaś Miauczyński (w tej roli Marek Kondrat) wygłasza monolog, który jest kwintesencją frustracji źle opłacanego polskiego nauczyciela.
Jeżeli więc chcemy zrozumieć, co czują polscy nauczyciele, warto jeszcze raz obejrzeć ten fragment, bo wydaje się, że nie można było pokazać nauczycielskiej frustracji lepiej.
Co prawda teraz Marek Kondrat jest dobrze zarabiającym sprzedawcą win i aktorem reklamowym, ale kiedy jeszcze grał w kinie, oddał na ekranie belferską złość z takim kunsztem, że należy mu się ocena celująca.
Miauczyński odbiera wypłatę, czyli 777 zł, i pełen złości, gniewu i rozpaczy wygłasza przy okienku księgowej i później, na szkolnym korytarzu, monolog, który przeszedł do historii polskiego kina (przypominamy, że ten kultowy monolog zawiera wulgaryzmy):
Nie, no to nie do wiary. Nie, to być nie może. Osiem lat podstawówki i cztery liceum. Potem pięć, bite, studiów, dyplom z wyróżnieniem, dwadzieścia lat praktyki i oto mi płacą, jakby ktoś dał mi w mordę. Ja pie.., kur…! O, bracia poloniści, siostry polonistki, sto trzydzieścioro było nas na pierwszym roku. Myśleliśmy, że nogi Boga złapaliśmy, że oto nas przyjęto do szkoły poetów. Szkoła poetów, Dżizus, kur…, ja pier…! Przez pięć lat stron tysiące, młodość w bibliotekach. A potem bida, bida i rozczarowanie! A potem beznadzieja i starość pariasa. I wszechporażająca nas wszystkich pogarda władzy, od dyktatury aż po demokrację, która nas, ”kałamarzy”, ma za mniej niż zero. Dlaczego władza każdej maści ma mnie za nic? Czy czerwona, czy biała, jestem dla niej śmieciem, kur..! Pod każdą władzą czuję się jak kundel! Czemu nie jestem chamem ze sztachetą w ręku? Ktoś by się ze mną liczył, gdybym rzucił cegłą! A przecież stanowimy sól ziemi. Tej ziemi! Mimo, że nie jesteśmy prymitywną siłą, dyktaturami zawsze wstrząsają poeci! Wtedy nas potrzebują, zrozpaczone masy, które nie widzą dalej niż kawał kiełbasy!
Teraz życie zrównało się z fikcją filmową. Zastępy wściekłych Adasiów Miauczyńskich mają już dosyć odbierania upokarzających, ich zdaniem, pensji. Rozpoczął się ogólnopolski strajk w oświacie.
Warto pamiętać, że to co śmieszy na ekranie, nie jest jednak śmieszne w realu. Może nas bawić Miauczyński, i jego tyrada pełna wściekłych wulgaryzmów, ale w życiu prawdziwych nauczycieli już tak zabawnie nie jest. Oni naprawdę walczą o podniesienie często głodowych pensji.
Koniec końców chodzi o umysły naszych dzieci i o to, żeby i one nie skończyły jako zgorzkniali frustraci nienawidzący sąsiadów, swojego życia i Polski. Koterski dał nam w "Dniu świra" bolesną - choć zabawną - diagnozę. Ale tak naprawdę, kto chciałby, żeby jego dzieci uczył akurat Adaś Miauczyński, człowiek pełen fobii i neuroz, frustrat nielubiący swojego życia?
Spróbujmy jednak wyobrazić sobie Kondrata w roli nauczyciela fińskiego, który jest szanowany w społeczeństwie, dobrze zarabia, nie przeklina na widok wypłaty. Wyobraźmy sobie nauczyciela, który nie jest hamowany przez upolitycznioną biurokrację i który nie jest obiektem przetargów między rządem a posłusznym mu "związkiem zawodowym".
Tak, wielu nauczycieli, oglądając scenę wypłaty z "Dnia świra" powie: to o mnie. Najwyższy czas, żeby dzień polskiego nauczyciela nie był już dłużej "dniem świra".
To jest strajk o normalność!