Czy można zakochać się w filmie? Czy można odczuć pokrewieństwo dusz w warstwie fabularnej prezentowanej historii na ekranie? Być zafascynowanym sposobem narracji i estetyką całego obrazu? No i przede wszystkim, czy można zakochać się w fikcyjnych postaciach i ich życiorysach? To właśnie w tych konkretnych filmowych bohaterach, którzy są przecież odzwierciedleniem czyjegoś życia i emocjonalności, my-widzowie będziemy z taką łatwością i bezwstydnością doszukiwać się nas samych, a także naszych pojedynczych historii smutku oraz radości. Najnowszy film Mike’a Millsa „Debiutanci” jest czystym świadectwem na istnienie również takiego rodzaju miłości. Kochamy siebie, kochamy naszych bliskich, ale przede wszystkim kochamy rzeczy, które są przejawem naszej własnej nietuzinkowej tożsamości. Rzeczy, które koją naszą wewnętrzną potrzebę bycia zaakceptowanym. Poszukujemy równowagi względem
siebie i świata, który nas otacza. A ten film, z pewnego rodzaju stylistyczną nonszalancją i niespotykaną zbyt często w Hollywood szczerością, opowiada w swym uniwersalnym charakterze właśnie o nas, za co ja pokochałam go prawdziwie i szczerze.
Poruszający swoją kameralnością i subtelnością film „Debiutanci”, zachwyci widza na każdej warstwie fabularnej i estetycznej. Dzieło Millsa jest niczym emocjonalna kronika życia głównego bohatera lub też filmowy pamiętnik prozaicznych przeżyć, z którymi przyszło mu się zmierzyć w jego trzydziestoparoletnim życiu. I wciąż pomimo tylu lat i tylu zebranych doświadczeń nie potrafi się zdefiniować. Jak sam mówi na początku: „Moją osobowość ukształtowali inni ludzie”.
Olivier (wzruszająca kreacja Ewena McGregora) doświadcza i zaczyna uczyć się życia, a przede wszystkim miłości w momencie, kiedy obserwuje swojego 75-letniego ojca (rewelacyjny Christopher Plummer) w IV stadium raka do szaleństwa zakochanego w młodym geju. Przez całe swoje życie rodzicie głównego bohatera bali się ujawnić prawdziwą tożsamość, często wstydząc się samych siebie. Każdy próbuje dopasować się do społecznego wzorca jednostki - idealnego wizerunku piękna, rodziny i szczęścia. Tak rodzi się smutek i ogromne rozczarowanie życiem. Co w takim razie robi umierający starzec, by zacząć wreszcie żyć własnym życiem lub inaczej rzecz ujmując - zadebiutować? Odkrywa miłość, a wraz z nim tą miłość odkrywa jego zagubiony syn. Olivier jednak oprócz uczucia do wyjątkowej Francuzki (zachwycająca w swej subtelności Melanie Laurent), zaczyna świadomie przeżywać także wielką miłość do ojca, do wszystkich rzeczy, które kiedyś do niego należały, a które po jego śmierci są świadectwem jego życia, oraz do psa Arthura bez którego nigdzie nie ruszał się ten jurny staruszek. Złamane serce po stracie ojca, nie będzie chciało się zabliźnić.
Ta wspaniała prosta historia, zrealizowana i przedstawiona wręcz w magiczny niepretensjonalny sposób na dużym ekranie, w znacznej mierze opowiada o tym, jak wiele zawdzięczamy naszym rodzicom oraz za jak wiele rzeczy ich obwiniamy. Miłość okazuje się być podstawą do życia w pełnym tego słowa znaczeniu. A my - w banalny sposób ujmując - uczmy się kochać takie filmy, ponieważ zbyt szybko się kończą i nieczęsto wracają. Dzięki Bogu za DVD! Film „Debiutanci” pozostawi w naszych sercach swój ślad już na zawsze.