Zakupy grozy
* Osadzenie miejsca akcji filmu w centrum handlowym nie jest ani niczym nowym, ani tym bardziej oryginalnym. Motyw sklepu-molocha jako niemego zarzewia wszelkiego zła pojawiał się w kinie wielokrotnie, począwszy od komedii, a skończywszy na wszelkiej maści horrorach. „Supermarket” Macieja Żaka, choć nie jest kinem grozy, to z całą pewnością niektórymi widzami wstrząśnie.*
11.05.2012 12:17
Sylwestrowa noc, gdzieś w Polsce. Jaśmiński, szef ochrony w miejscowym hipermarkecie miał fatalny dzień. Ostatnie godziny roku zejdą mu na użeraniu się ze swoimi, w większości mało ogarniętymi, podwładnymi i tłumem klientów. Na dodatek doprowadzony do pasji stratami kierownik sklepu stawia mu ultimatum: jeśli kradzieże się powtórzą, on i jego ludzie stracą pracę. Warecki również ma na co narzekać – właśnie ukradziono mu akumulator. Mężczyzna zostawia żonę w samochodzie na parkingu i udaje się na poszukiwania do sklepu. W wyniku niefortunnego zbiegu okoliczności zostaje omyłkowo zatrzymany przez ludzi Jaśmińskiego. Staje się to katalizatorem dramatycznych wydarzeń, z których nikt nie wyjdzie bez szwanku.
Najnowszy film Żaka reklamowany jest jako thriller, co nie do końca jest zgodne z prawdą. Pod płaszczykiem obyczajowego dreszczowca reżyser przemyca szerszy kontekst kina zaangażowanego społecznie, a nawet historycznie. Akurat w tym przypadku nie ma w tym nic złego, ponieważ twórca „Ławeczki” na szczęście nie sili się na zbędne moralizatorstwo. Żak w jednym z wywiadów zasugerował, że „Supermarket” to film udowadniający, że mimo ustrojowych zmian, przeciętny obywatel w dalszym ciągu może stać się ofiarą bezpodstawnych represji. To w końcu historia o nas samych - ludzi uwikłanych w mniejszym lub większym stopniu w działania korporacji, brutalnie inwigilujących nasze życie. Mimo wydawać by się mogło tak poważnej sfery odwołań, film zupełnie na tym nie traci.
Niewątpliwą zaletą produkcji są wiarygodne kreacje aktorskie, z Marianem Dziędzielem na czele - z jednej strony odrzucającym, z drugiej budzącym litość i nie potrafiącym się odnaleźć w rzeczywistości reliktem minionej epoki. Dobrze wypadli też młodsi aktorzy – Wojciech Zieliński, Justyna Schneider czy debiutujący na dużym ekranie Mikołaj Roznerski, znany do tej pory widzom z występów w serialach pokroju „M jak miłość”. „Supermarket” to kolejna po. „80 milionach” Waldemara Krzystka czy „Uwikłaniu” Jacka Bromskiego coraz śmielsza próba robienia polskiego kina gatunkowego. Żak udowadnia, że nie jest to takie trudne, a afekty, choć może nie rzucające na kolana, wcale nie muszą okazać się nieporadne i żenujące.