Zamknęła się w przyczepie. Aktorka wspomina swoją kultową rolę
Z okazji 15. rocznicy premiery filmu "Diabeł ubiera się u Prady" Meryl Streep podzieliła się zaskakującymi wspomnieniami związanymi z realizacją tego przeboju. Możemy się z nich dowiedzieć, że granie wrednej postaci było jednym z największych wyzwań w karierze słynnej aktorki.
Satyryczna komedia "Diabeł ubiera się u Prady" miała premierę 19 czerwca 2006 r. Film był ekranizacją powieści Lauren Weisberger, która stała się jednym z największych bestsellerów wydawniczych tamtych lat. Jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć wiadomo było, że obraz odniesie w kinach sukces.
O rolę początkującej dziennikarki wkraczającej w świat mody zabiegały chyba wszystkie młode aktorki w Hollywood. Ostatecznie otrzymała ją Anne Hathaway. Natomiast rywalizacji o angaż do roli redaktor naczelnej czasopisma "Runaway" nie było żadnej. Od początku wiadomo było, że Mirandą Priestley będzie Meryl Streep.
Największe metamorfozy gwiazd
Jednak jak wspomina w wywiadzie dla Entertainment Weekly słynna aktorka, granie wrednej postaci kosztowało ją wiele zdrowia psychicznego. Na początku zdjęć pojawiły się problemy z obcesowym traktowaniem osób, z którymi poza planem miała bardzo dobre, wręcz przyjacielskie relacje. W końcu Streep postanowiła izolować się od reszty ekipy aktorskiej i cały wolny czas spędzała w swojej przyczepie.
- To było okropne - wspomina aktorka. - Słyszałam, jak wszyscy śmieją się i dobrze się bawią. A ja siedziałam w swojej przyczepie i byłam coraz bardziej nieszczęśliwa. Cóż, to cena, jaką płacisz za bycie szefem.
Metoda zastosowana przez Meryl Streep nie była może przyjemna, ale na pewno przyniosła zamierzony skutek. W roli Mirandy Priestley słynna aktorka była bardzo przekonująca. Otrzymała za nią 14. (wówczas) nominację do Oscara i szósty Złoty Glob.