Był bez wątpienia jedną z najwybitniejszych osób w polskim kinie. Doceniono go zresztą również za granicą - Akademia Filmowa przyznała mu Oscara za całokształt działalności zawodowej. Trudno wskazać osobę, która bardziej na takie wyróżnienie zasługiwała.
Andrzej Wajda, który w marcu obchodził 90. urodziny zmarł wieczorem 9 października. Bez niego polskie kino nie będzie tako samo. Reżyser pomógł zaistnieć wielu młodym aktorom, był wzorem do naśladowania dla początkujących jak i doświadczonych twórców.
Ale choć w pracy osiągał kolejne sukcesy, jego życie osobiste układało się różnie. W dzieciństwie przeżył prawdziwą tragedię - stracił ukochanego ojca. Jego trzy małżeństwa nie przetrwały próby czasu. Kobietę, u boku której znalazł szczęście, spotkał dopiero, gdy przekroczył czterdziestkę.
Chociaż jego twórczość zna wielu, historia życia tak wybitnego artysty wciąż nie jest wszystkim znana. Przypominamy koleje losu filmowca, który przeszedł do historii.
Otarł się o śmierć
Sielskie dzieciństwo Wajdy przerwał wybuch wojny. Nastoletni Andrzej został pod opieką mamy, nauczycielki. Z ojcem rozdzielono go w 1939 roku i nigdy więcej już się nie spotkali. Dopiero po latach artysta dowiedział się, że mężczyzna zginął rok później, zamordowany w Katyniu.
Nastoletni Andrzej wraz z bratem Leszkiem pomagał matce w utrzymaniu domu. Chłopak zrezygnował ze szkoły, aby pracować jako magazynier. W 1942 roku wstąpił w szeregi Armii Krajowej. Cudem uniknął śmierci. Zmuszony do ukrywania się przed gestapowcami, nie mógł kontaktować się z najbliższymi. Z rodziną mieszkającą w Radomiu los połączył go dopiero wiosną 1944 roku.
Pierwsze porywy serca
Po zakończeniu wojny wrócił do szkoły, rozwijając swoje zainteresowania malarskie na krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Po trzech latach uznał jednak, że nie jest to jego powołaniem i postanowił zdać do łódzkiej szkoły filmowej. Studia ukończył w 1953 roku, ale dyplom odebrał dopiero siedem lat później. I choć potem wiodło mu się różnie, nigdy nie żałował podjętej decyzji.
To właśnie na ASP poznał malarkę Gabrielę Obremę. Zakochali się w sobie i pobrali w 1949 roku. Wydawali się szczęśliwą parą. Jednak ich małżeństwo rozpadło się po 10 latach.
Romans na planie
Po rozwodzie Wajda poprosił o rękę inną malarkę - Zofię Żuchowską. Ich związek nie przetrwał jednak próby czasu. W 1961 roku Wajda poznał na planie filmu "Samson" młodszą o 12 lat Beatę Tyszkiewicz. Od razu między nimi zaiskrzyło.
- Kiedy go spotkałam, był nieprawdopodobnie piękny. Wyglądał jak Paul Newman – opowiadała aktorka w "Gali". - Wszystko, co mówił, było mądre.
Wtedy jednak, choć przypadli sobie do gustu, do niczego nie doszło. Ich ścieżki skrzyżowały się ponownie cztery lata później, kiedy reżyser zaprosił aktorkę na plan "Popiołów".
- Bardzo szybko się zorientowałem, że Wajda i Beata Tyszkiewicz mają się ku sobie. Pozostawało mi więc tylko zostać ich wiernym przyjacielem i ewentualnym gorylem – cytuje słowa Daniela Olbrychskiego, który partnerował Tyszkiewicz na planie, tygodnik "Życie na Gorąco".
Trudny wybór
Zauroczony piękną aktorką Wajda nie zamierzał jednak odchodzić od żony. Sytuacja zmieniła się w 1966 roku, kiedy artystka poinformowała reżysera, że spodziewa się dziecka. Filmowiec postanowił wówczas rozwieść się z Żuchowską.
Z Tyszkiewicz ożenił się w połowie 1967 roku, już po narodzinach swojej córki Karoliny. Zamieszkali w dworku w Głuchach i wydawało się, że są ze sobą niezwykle szczęśliwi.
- Do ślubu poszłam w sukience, którą przywiozłam sobie z Indii, wyszywanej drewnianymi koralikami. Pamiętam, że nie miałam pierścionka zaręczynowego, nie miałam podróży poślubnej, a także wesela i ceremonii w kościele. Mój wujek podarował nam obrączki, których też nie mieliśmy. Jakoś nie przyszło nam do głowy o to zadbać - wspominała po latach Tyszkiewicz, dodając że marzyła o założeniu domu i dzieciach.
Miłosne zawirowania
Niestety okazało się, że Tyszkiewicz i Wajda wiodą dwa osobne życia i nie zawsze potrafili się dogadać.
- Nie było żadnego punktu zwrotnego. To coś nadchodziło powoli, systematycznie, aż zagnieździła się zupełna bezsilność. Nadszedł czas jakiegoś mojego wewnętrznego buntu- cytowała słowa myślącej o rozstaniu aktorki "Rewia".
Mimo że reżyser o swoim trzecim, trwającym zaledwie rok, małżeństwie nie chciał się w ogóle wypowiadać, to jego była ukochana żałowała, że sprawy przybrały taki, a nie inny obrót.
- Wiele razy brakowało mi Andrzeja. Czasem jeden błąd zmienia całe nasze życie. Ja taki błąd popełniłam. Wytrąciłam Andrzeja ze spokoju. Zawiodłam – mówiła.
Szczęśliwe dni
Wajda znalazł szczęście u boku czwartej żony - Krystyny Zachwatowicz. Ich miłość rozkwitła na planie. Wraz z przyszłą partnerką pracowali razem nad "Biesami" - on reżyserował, ona zajmowała się scenografią. Zakochani pobrali się w latach 70. i od tamtej pory byli nierozłączni.
W 2000 roku Andrzej Wajda otrzymał Oscara za całokształt twórczości artystycznej.
- Będę mówił po polsku, bo chcę powiedzieć to, co myślę, a myślę zawsze po polsku– obwieścił, odbierając statuetkę.
Kiedy jednak w magazynie "Metropol-Warszawa" zapytano go, czy był to najszczęśliwszy dzień w jego życiu, wcale nie był o tym przekonany.
- Niekoniecznie - powiedział - _ bo jak się tak zastanawiam, to mnóstwo było w moim życiu szczęśliwych dni._