"Żyć nie umierać": Tomasz Kot o wypadkach na planie

Od seansu akupunktury, rajdu hippisowską furgonetką, po wystrzały z kolta i spotkanie "oko w oko" z rozpędzonym pociągiem. Film *"Żyć nie umierać" to zastrzyk nowych doświadczeń dla Tomasza Kota. Laureat Orła i Złotych Lwów za rolę w filmie "Bogowie" w obrazie Macieja Migasa brawurowo wcielił się w postać luźno inspirowaną osobą aktora Tadeusza Szymkowa. Teraz, odliczając dni do premiery, dzieli się wspomnieniami z planu "Żyć nie umierać".*

"Żyć nie umierać": Tomasz Kot o wypadkach na planie
Źródło zdjęć: © Jacek Piotrkowski

13.08.2015 17:32

- Który facet wsiada dziś do czołgu, a potem przebiega przez autostradę pełną samochodów?” – pyta Tomasz Kot – „Zapewne żaden. Takie doświadczenia daje tylko magia kina. Dzięki niej aktor ma szansę bywać w miejscach, w których normalnie nigdy by się nie znalazł. Jest taka scena w „Żyć nie umierać”, gdy stoję na torach, a w moim kierunku jedzie pociąg. Wielka masa żelastwa mija mnie o pół metra. Wrażenie, wiatr, podmuch są niewiarygodne. Nigdy tego nie zapomnę. – wspomina.

Rendez-vous z pociągiem to nie jedyna atrakcja, jaka czeka widzów w kinie. „W ‘Żyć nie umierać’ zobaczycie, jak sprzedaję proszki, które wyczyszczą nawet sumienie. Jak w stroju kowboja ścigam ofiarę po mieście. Oraz moje pierwsze doświadczenia z akupunkturą” – wyliczam Kot. „Leżałem wtedy cały ponabijany i nie do końca wiedziałem, co się ze mną dzieje. Pamiętam, że igły powbijane w moją twarz spowodowały jej wielkie ukrwienie. To była zmora dla charakteryzatorek – śmieje się aktor.

Bohater „Żyć nie umierać”, Bartek, niegdyś wzięty aktor, teraz zabawiacz publiczności w popularnym telewizyjnym show, dowiaduje się, że jest nieuleczalnie chory. Według lekarza zostały mu zaledwie trzy miesiące życia. Bartek postanawia maksymalnie wykorzystać ten czas, uporządkować swoje sprawy, naprawić błędy życiowe i pogodzić się z ukochaną córką. Wierzy, że nie ma takiej sytuacji, z której nie byłoby jakiegoś wyjścia i – zaskakując najbliższych pogodą ducha i poczuciem humoru – stara się zmienić bieg losu i przekonać Najwyższego Scenarzystę, aby jego historia zakończyła się happy endem.

- Nigdy nie wiadomo, kiedy skończy się nasza przygoda z życiem, więc teoretycznie każdy dzień powinniśmy traktować jak gdyby był ostatnim, przeżywać go w sposób świadomy. W pewnym sensie – choć to bardzo ryzykowne stwierdzenie – nasz bohater został uprzywilejowany, jest bardziej niż inni świadomy upływającego czasu. Bartosz nie załamuje się, ale próbuje za wszelką cenę uczynić każdy dzień satysfakcjonującym, codziennie podkręca tempo na karuzeli życia. W jego przypadku ta afirmacja życia rośnie, chce naprawić stracony czas, stracone relacje, naprawić choć kawałek świata. - opowiada Tomasz Kot

- Chciałem stworzyć film z pasją i energią, pełen humoru i wdzięku. Film, który w lekki sposób przekazuje opowieść o wielkiej sile. Opowieść wzbudzającą emocje, poruszającą, ale przede wszystkim dającą pozytywną energię do życia. Wierzę, że widzowie potrzebują takich właśnie historii- mówi Maciej Migas, reżyser

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (6)