Magdalena Cielecka - egoistka, zakochana, zakonnica, aktorka?
W jednym z radiowych wywiadów Zbigniew Zamachowski opowiedział taką oto historię: kręcił kiedyś na plaży teatr telewizji z . Całej akcji przyglądała się babcia z wnukiem. W przerwie między zdjęciami podeszła do pary i pyta Cieleckiej: „A Pani w jakim gra serialu?”, na to aktorka: „W żadnym”, na co babcia z niedowierzaniem: „Ale jest Pani aktorką?”
Tak, droga Babciu – Magdalena Cielecka jest aktorką. I mimo że zagrała na razie tylko w jednym „hicie” – „Zakochanych” – jest aktorką znaną. Ta jej sława to jest zresztą jedna z zagadek naszego showbiznesu. Jak ona to robi, że gra w jednym z warszawskich teatrów i filmach typu „Listy miłosne” lub „Jak narkotyk” (niewielu z Was o nich słyszało, prawda?), a prawie wszyscy wiedzą, kim ona jest? Nie będziemy nawet próbowali rozgryzać tej tajemnicy – skupimy się raczej na faktach.
Panna Cielecka kończy dzisiaj 34 lata. Aktorka urodziła się Myszkowie. Karierę zaczynała od teatru – zadebiutowała w nim jako 20-latka w roli Dziecka w "Ich Czworo" G. Zapolskiej w krakowskim Teatrze Starym. Trzy lata później ukończyła Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Krakowie i od razu zagrała nagrodzoną w Gdynie pierwszoplanową rolę w „Pokuszeniu” Barbary Sass. To był bardzo głośny debiut w jednym z tych „głośnych” filmów, których prawie nikt nie widział niestety. Cielecka zagrała w nim zakonnicę - siostrę Annę, „wewnętrznie rozdartą między miłością do duchownego, ślubowaniem wyłącznego poświęcenia się Bogu a pragnieniem zemsty kobiety, wzgardzonej przez ukochanego mężczyznę” – jak czytamy w materiałach prasowych. Wokół filmu rozgorzała trochę naciągana marketingowo burza – bo seks, kościół, stalinizm itd... Ale tak naprawdę najważniejsza tu była ta młoda dziewczyna i wszystko co o niej wiemy dzięki Cieleckiej właśnie. Film otrzymał w 1996 w Karlovych Varach nagrodę
FIPRESCI „za finezyjne przedstawienie zakazanej miłości w trudnym, politycznym kontekście lat 50. w Polsce”, a samej Cieleckiej mogło zabraknąć miejsca na półce na wszystkie wyróżnienia. Przed 22-latką świat wielkiej filmowej sztuki stał otworem.
I wszystko byłoby super – gdyby nie to, że takiej sztuki w Polsce w zasadzie nie ma...
Aż 3 lata czekaliśmy na aktorkę, by znów pojawiła się w kinie. Trudno bowiem zakwalifikować za kontynuację kariery rolę „dziewczyny zaczepionej na ulicy Krakowa”. W 1998 zobaczyliśmy ją w „Amoku” Natalii Koryncka-Gruz. Rok później Cielecka znów wróciła na pierwszy plan – w „Jak narkotyk” Barbary Sass zagrała młodą poetką ciężką chorą na serce. Wszyscy w postaci Anny widzieli Halinę Poświatowską, która zmarła w wieku 32 lat. Reżyserka zapewniała jednak, że Anna nie ma jednego, konkretnego pierwowzoru. Tutaj krytycy nie byli już tak mili, jak w przypadku pierwszego wspólnego filmu pań. Temu dziełu Sass zarzucali pretensjonalność, manieryczność, niekonsekwencję. I tylko Cieleckiej nikt się „nie czepiał”.
W 2000 roku aktorka została „egoistką” – Mariusz Treliński obsadził ją w swoim obrazie współczesnych trzydziestoparolatków w Warszawie. „Egoiści” zebrali więcej złych, niż dobrych recenzji – nikt nie odmawiał Trelińskiemu, ani aktorom (to tam dowiedziałam się, że jest w Polsce tak zdolna aktorka, jak Agnieszka Dygant) talentu i dobrych chęci, sam film był chyba jednak za bardzo autorski...
I wtedy Cielecka podjęła dość szokującą decyzję – wzięła udział w polskiej komedii romantycznej. Byli tacy widzowie "Zakochanych" Wereśniaka, którym serce krajało się na widok zarówno Cieleckiej, jak i Opanii męczących się niemiłosiernie w stylistyce, której nikt w Polsce kręcić nie umie. Film oczywiście okazał się sukcesem finansowym, ale od tamtego czasu dla aktorki zaczął się okres lotów średnich.
Na „Powiedz to, Gabi” spuśćmy może zasłonę milczenia, podobnie jak na „Magdę M.”, w której aktorka grała przez dwa odcinki. Ale „Trzeci” też pozostawił mocny niedosyt, a serialu „Defekt” nikt nie pamięta. Istnieje szansa, że na wyżyny popularności wyniesie aktorkę "S@motność w sieci" – ale o tym przekonamy się dopiero pod koniec czerwca.
W prawdziwym życiu aktorka związana jest z Andrzejem Chyrą, z którym zresztą gra w ekranizacji powieści Wiśniewskiego. Nie stroni od „bywania”, czym cieszy pisma kobiece, które dzięki temu mają komu wręczać swoje nagrody dla najlepiej ubranej aktorki. Może tu tkwi jej sekret? Bo przecież nie w epizodzie w „Oficerze’...