"Rewers": Nasz film noir
Film, który pokazuje, że polskie kino potrafi być świetne. To jedno zdanie niesie ze sobą oczywiste zaprzeczenie, a jednak jest prawdą. Dawno nie było tak dobrze zrealizowanego, napisanego i zagranego filmu na polskim ekranie, jak „Rewers” w reżyserii Borysa Lankosza.
Film, który zamyka usta wszystkim zniecierpliwionym recenzentom wreszcie nadszedł. Nie można się niczego złego ani słabego w tej produkcji doszukać. Film jest odkryciem dla kinematografii polskiej na miarę Humphreya Bogarta w „Sokole Maltańskim” dla świata.
„Rewers" to przewrotna i pełna ironii opowieść o trzech pokoleniach kobiet, która jest jednocześnie filmowym spotkaniem trzech znakomitych aktorek - Agaty Buzek, Krystyny Jandy oraz Anny Polony. Aktorsko film stworzył żywą, idealną kreację aktorską wzorowaną na społeczeństwo lat 50. z domieszką amerykańskiej nonszalancji.
Największy zachwyt wzbudzają zdjęcia Marcina Koszałki i scenografia Magdaleny Dipont oraz Roberta Czeska. Dla mnie jest to film godny najwyższych filmowych odznaczeń. Reprezentuje sobą klasykę nie tylko kina polskiego, ale i kina zerowego. Nareszcie mamy w polskim kinie nasz własny, oryginalny odpowiednik filmu noir. Ale to nie wszystko…
Film jest kryminałem, thrillerem i czarną komedią romantyczną w jednym. W dodatku osadzony w realiach stalinowskiego okresu. Wszystkie wyszczególnienia zostały przez reżysera tak zgrabnie i lekko połączony, że w finale film domyka się w wiarygodną homogeniczną całość. Ta różnorodności jest siłą projektu. Współczesna rama i finał historii integrują zmieniające się gatunki, tworząc koherentną całość.
„Rewers” to prowokująca umysł opowieść, która ma szansę zniewolić istniejącą, tak wyraźnie w naszej kulturze, inklinację do „pomnikowego” odczytywania historii. „Rewers” daje też coś, co wytrawni widzowie kochają najbardziej – prawdziwą zabawę kinem.