Węże 2015: Pełna lista ''nagrodzonych''. Zanussi ''triumfuje''
Czy polskie kino potrzebuje takich nagród jak Węże? O tym, że z rodzimą kinematografią (i popkulturą w ogóle) nie jest za dobrze, przeważnie wiemy.
Ale czy Węże to niepotrzebne "wytykanie palcem" tych, którym się nie udało? Czy owe nagrody to "kopanie leżącego"? Gala rozdania "nagród" dla najgorszych (po)tworów polskiego kina, która odbyła się, nomen omen, 1 kwietnia, pokazuje, że, podobnie jak Złote Maliny za Oceanem, tak i Węże to przede wszystkim potrzebna nam wszystkim lekcja pokory, dystansu i poczucia humoru, a z tym bywa u nas gorzej niż z jakością filmów. Pełna lista "zwycięzców" pod relacją.
Węże to stosunkowo młoda i skromna nagroda, tak więc gala przyznania tych szczególnych wyróżnień nosi wszelkie znamiona owej młodości. Jest o niej głośno wokół, ale sama w sobie bywa ciągle jeszcze trochę chaotyczna i nieporadna. Organizatorzy mają z pewnością pomysł, poczucie humoru i dystans, natomiast ciągle brak im wyobraźni na to jak wykorzystać w pełni potencjał oraz jak to wszystko „ogarnąć logistycznie”. Ale na to ciągle jest czas no i jest w tym swoisty urok. Na pewno jednak zabrakło jednego czynnika – celebrytów. Jak na każdej nagłośnionej medialnie imprezie, tak i na Wężach, powinno ich być co niemiara. W końcu to właśnie tutaj pasują oni najbardziej, dając świadectwo temu, że czasem lepiej nie robić nic, niż popełnić filmowy akt grafomanii. A tym popisali się tegoroczni nominowani. Wśród nich nie zabrakło (niestety) wielkich i uznanych nazwisk, takich jak Krzysztof Zanussi (no dobra, z tym uznaniem to może się zapędzam, choć twórca ten miał na konce parę znakomitych filmów, niestety większość
powstała dekady temu), Magdalena Piekorz, Jan Jakub Kolski, Piotr Fronczewski, Agnieszka Grochowska.
Ale czy polscy artyści/aktorzy/reżyserzy/ to święte krowy? Czy jeśli nawet największym powinie się noga, to oznacza, że powinniśmy odwrócić wzrok i przeczekać aż dany twórca powróci w blasku chwały i stworzy opus magnum? Wydaje mi się, że nie, tym bardziej, że niektórzy dość długo każą sobie czekać na powrót do formy sprzed lat. Osoby publiczne, a tym bardziej te, które zajmują się tworzeniem, są skazane na ocenę i krytykę, tym bardziej, gdy popełnią coś tak złego, że mieści się to poniżej godności ich samych oraz widzów. Wiadomo, że próżność jest naczelną cechą artystów, ale w Polsce wydaje się jakby miała ona szczególnie mocny wydźwięk. Czasem wręcz można odnieść wrażenie, że wielkie hollywoodzkie gwiazdy mają więcej dystansu do siebie niż te nasze „podwórkowe” gwiazdki. Zatem nagrody pokroju Węży na pewno są potrzebne, chociażby ze względów czysto tautologicznych – mamy czasem potrzebę uzasadnienia pewnego bytu, nazwania rzeczy po imieniu, silnego zaznaczenia i pokazania, że to było złe i już więcej tego
nie chcemy.
Ale dystans potrzebny jest też nam, widzom. Oglądając nominowane do Węży (po)twory, jedynym ratunkiem zdaje się poczucie humoru, bo chyba lepiej się uśmiechnąć niż denerwować z niepotrzebnie wydanych pieniędzy na żenującego gniota, prawda? Zresztą, czasem trudno się nie uśmiechnąć z zażenowania oglądając już np. sam zwiastun nominowanego w kategorii NAJGORSZY FILM ROKU „Kochanie, chyba cię zabiłem” (już sam tytuł stanowi spore wyzwanie dla kupującego bilet). A ileż to radości połączonej z poczuciem politowania wzbudziły w nas nominowane sceny Zabawy z pejczykiem i męskimi prostytutkami czy Pies, co nie chciał wędlin od złej kobiety – obie z „Obcego ciała” Zanussiego. Tak w ogóle to cały ten film jest jedną wielką sklejką żenujących scen i pomysłów, które śmiało można uznać za jeden z najgorszych filmów twórcy znakomitych „Barw ochronnych”. To, że jest to najgorszy polski film 2014 roku rozstrzygnęła kapituła Węży, gdyż obraz ten otrzymał „zaszczytną”, najważniejszą nagrodę Wielkiego Węża. Może się też
pochwalić największą liczbą nominacji do Węży – uzbierał ich aż 12. Pan Zanussi ewidentnie tym razem nie miał ręki do filmu, bo spośród tych 12 nominacji, spora pula nagród przypadła właśnie jemu (otrzymał nagrodę w kategoriach NAJGORSZY SCENARIUSZ i NAJGORSZA REŻYSERIA) oraz filmowi „Obce ciało”, który wyreżyserował (m.in. w kategoriach ŻENUJĄCY FILM NA WAŻNY TEMAT, NAJBARDZIEJ ŻENUJĄCA SCENA).
Najbardziej imponującą żenadą, wykonaną z olbrzymim rozmachem była scena pocałunku wśród kul w „Mieście 44”, czyli filmie, który zamiast do kin powinien trafić na Playstation. Naprawdę trudno było przebić tę scenę i to właśnie ona zgarnęła Węża w kategorii: EFEKT SPECJALNEJ TROSKI.
A propos nieudanych teledysków, rok 2014 przyniósł nam przede wszystkim prawdziwą bombę tandety i kiczu, czyli Mister D. (pod tym pseudonimem „artystycznym” kryje się Dorota Masłowska). Nominowany teledysk pt. „Haj$”, który powstał do filmu „Hardkor Disko” w zamierzeniu miał być pastiszem, zgrywą z ultra kiczu i hipserstwa, tyle że twórcy pogubili się trochę w konwencji i zabrakło im finezji oraz wyczucia, przez co klip jest po prostu wielką, grubą papą tandety i mocno nieświeżych sucharów. Nie wspomnę już o nieznośnej manierze i fatalnej dykcji Masłowskiej...
Ale w kategorii teledysków nie zabrakło też innych perełek. Szczególnie mocno zwraca na siebię uwagę „cudowne dziecko polskiej piosenki ery YouTube’a” czyli Igor Herbut, który „pretensjonalność” odmienia przez wszystkie przypadki. Oto fragment teksu z refrenu utworu promującego film „Wkręceni 2”: „Życie jest małą ściemniarą, wróblicą, wygą, cwaniarą.” – czyż to nie wspaniałe? Albo: „Padał deszcz, tak jak dziś. Miałaś uchylone drzwi, stałem w nich, niczym pies, w zębach niosąc bukiet ściem.” – proszę państwa, mamy nowego wieszcza! To ja już bardziej wolę bezpretensjonalną „Jesteś szalona” albo „Ona tańczy dla mnie” – w tych przypadkach nikt się przynajmniej nie silił na wielką poezję.
Ale, o dziwo, ani Igor ani Mister D., nagrody za NAJGORSZY TELEDYSK OKOŁOFILMOWY nie otrzymali. Statuetka powędrowała natomiast do klipu promującego film „Dzień dobry, kocham cię” w wykonaniu Libera i Barbary Kurdej-Szatan.
Ta ostatnia otrzymała zresztą jedną z najważniejszych statuetek wieczoru, czyli Węża dla NAJGORSZEJ AKTORKI za występ w filmie „Dzień dobry, kocham cię”.
A w kategorii NAJGORSZY AKTOR już niemalże tradycyjnie „zwyciężył” Borys Szyc, tym razem za swoją wątpliwej jakości kreację w filmie „Dżej Dżej”.
fot. ONS
Oczywiście większości laureatów nie było obecnych na gali rozdania Węży. Basia Kurdej-Szatan z typowym dla siebie wdziękiem i urokiem podziękowała za „wyróżnienie” na nagraniu video, gdyż obecnie pracuje nad sztuką w Krakowie. Ale jako że tego typu gale nie lubią próżni, to z pomocą nadciągał niezawodny Tomasz Karolak, który w przebraniu wielkiego różowego Węża przykładał do twarzy maskę danego laureata i w ich imieniu odbierał statuetki, a w pewnym momencie zaczął odgrywać nawet na żywo sceny z „Wyjazdu integracyjnego”, i ku uciesze damskiej (chociaż pewnie i męskiej również) części publiczności, biegał nago po scenie, zasłaniając się jedynie poduszkami. Widok nagiego Karolaka: bezcenny. Za resztę zapłacicie płacąc za bilet w kasie kina. Choć czasem chyba warto się zastanowić, a w dużej mierze chyba taki jest jeden z głównych zamysłów Węży.
fot. ONS
Galę z prawdziwym luzem i swadą prowadził Piotr Kędzierski. W większości było zabawnie, w dość prześmiewczym, choć też i łagodnym, tonie. Twórcy Węży z jednej strony starają się wbić szpilę w nieudane artystyczne dzieci rodzimych twórców, ale z drugiej nie chcą też nikogo urazić, bo też nie o to w idei Węży chodzi. Powoli coraz więcej twórców zaczyna się tego „uczyć”, a wraz z tym wyrabiać w sobie dozę dystansu. Na gali pojawił się np. aktor Arkadiusz Jakubik, nominowany w kategorii WYSTĘP PONIŻEJ TALENTU i gotów był przyjąć na klatę Węża, ale „niestety” w owej kategorii zwyciężyła go Agnieszka Grochowska, za rolę w filmie „Obce ciało”.
Polskiej popkulturze na pewno potrzebna jest szczepionka i wszystko wskazuje na to, że właśnie Węże nią zostaną, bo chyba już zdążyły się zadomowić i uwić sobie przytulne gniazdko z dobrym widokiem na rodzimą kinematografię. I cokolwiek by o Wężach nie mówić (bo do ideału trochę brakuje), to dobrze, że są, bo potrzebnym jest by nasi twórcy nie mieli aż tak wielkiego poczucia „bezkarności artystycznej” – by wiedzieli, że są ludzie, którzy patrzą i w razie czego później pokażą na nich brzydko paluchem, jeśli rzeczywiście mocno powinie im się noga.
PEŁNA LISTA NAGRODZONYCH
WIELKI WĄŻ – NAJGORSZY FILM ROKU
"Obce ciało" (reż. Krzysztof Zanussi; prod. Janusz Wąchała, Krzysztof Zanussi)
NAJGORSZA REŻYSERIA
* Krzysztof Zanussi * - "Obce ciało"
NAJGORSZY SCENARIUSZ
* Krzysztof Zanussi * - "Obce ciało"
ŻENUJĄCY FILM NA WAŻNY TEMAT
"Obce ciało" (reż. Krzysztof Zanussi; prod. Janusz Wąchała, Krzysztof Zanussi)
NAJGORSZA ROLA MĘSKA
Borys Szyc - "Dżej Dżej"
NAJGORSZA ROLA ŻEŃSKA
Barbara Kurdej-Szatan - "Dzień dobry, kocham cię"
WYSTĘP PONIŻEJ TALENTU
Agnieszka Grochowska - "Obce ciało"
NAJGORSZY DUET NA EKRANIE
Borys Szyc i nawigacja GPS – "Dżej Dżej"
NAJBARDZIEJ ŻENUJĄCA SCENA
Zabawy z pejczykiem i męskimi prostytutkami ( Agnieszka Grochowska ) - "Obce ciało"
EFEKT SPECJALNEJ TROSKI
Pocałunek wśród kul - "Miasto 44"
NAJGORSZY TELEDYSK OKOŁOFILMOWY
Liber feat. Barbara Kurdej Szatan - "Dzień dobry, kocham cię" (do filmu "Dzień dobry, kocham cię", realizacja: Dream Music)
NAJGORSZY PRZEKŁAD TYTUŁU ZAGRANICZNEGO
"Uciekinier z Nowego Jorku" (Song from the Forest) dystr. Against Gravity
NAJGORSZY PLAKAT
"Karol, który został świętym" (producenci Tomasz Karczewski, Marcin Piasecki, Magdalena Zimecka, Jacek Kulczycki; dystr. Kino Świat)