''Amerykańska zbrodnia'': Okrucieństwo, o jakim świat nie może zapomnieć
17.01.2014 | aktual.: 11.04.2017 10:13
Nadeszła nowa fala morderstw. Zabójca nie jest jeden, ale kwestię seryjności należy podnieść od razu. Cykliczne ekranizacje duńskich kryminałów, realizacja filmów takich jak „Labirynt“ (2013) oraz seriali jak „Top of the Lake“ (2013) czy „True Detective“ (2014) udowadniają, że wróciła moda na opowiadanie o okrutnych zbrodniach.
Nadeszła nowa fala morderstw. Zabójca nie jest jeden, ale kwestię seryjności należy podnieść od razu. Cykliczne ekranizacje duńskich kryminałów, realizacja filmów takich jak „Labirynt“ (2013) oraz seriali jak „Top of the Lake“ (2013) czy „True Detective“ (2014) udowadniają, że wróciła moda na opowiadanie o okrutnych zbrodniach.
Wbrew temu, co latami próbuje się nam wmówić, za fasadami białych domków rodziny nie mogą czuć się bezpiecznie. Urocze, spokojne przedmieścia to wymarzone miejsce dla wszelkiej maści morderców. Coraz częściej okazuje się również, że nie powinniśmy szukać winnego, ale winnych. Skoro rodzina to podstawowa komórka społeczna, jej członkowie poczuwają się do odpowiedzialności, by działać razem – nawet, jeśli w grę wchodzi zabijanie. O słuszności takiej tezy przekonują nie tylko Amerykanie, ale i Australijczycy – wspomnijmy wywołujący dreszcze na plecach, nigdy nie pokazywany w Polsce film „Snowtown Murders“ (2011) Justina Kurzela.
To współczesna kultura doprowadziła do moralnej degrengolady? Bynajmniej. Już 26 października 1965 roku policja z Indianapolis odkryła, do jak bestialskiej zbrodni doszło w domu pani Gertrude Baniszewski– poważanej przez sąsiadów matki siedmiorga dzieci. Co znaleziono w jej piwnicy? Kogo zainspirowało jej okrucieństwo? Kto zasłużył na karę? O niemieszczącym się w głowie wydarzeniach opowiada film Tommy’ego O'Havera, który miał swoją premierę 19 stycznia 2007 roku.
To zdarzyło się naprawdę
Głębokie schody do piwnicy, wilgotne ściany, ciemne, zimne pomieszczenie i mała, półnaga dziewczynka w ubraniach pobrudzonych ludzkimi odchodami – to scena jak z typowego horroru. Tym bardziej przeraża fakt, że miała miejsce naprawdę. Łatwo przywołać w głowie podobne obrazy, kiedy wspomina się zeznania świadków i współuczestników zbrodni, jaką popełniono na nastoletniej Sylvii Linkens w domu pani Baniszewski (na zdjęciu po lewej).
Jak 16-latka znalazła się w takich opałach? Przyczynili się do tego jej rodzice. Sylvia przyszła na świat w wielodzietnej rodzinie artystów cyrkowych – czy raczej matki -drobnej złodziejki i ojca imającego się mało dochodowych dorywczych prac. Państwo Linkens nie dawali sobie rady z utrzymaniem rodziny. Dla dobra wszystkich jej członków dwie córki – Sylvię i jej młodszą siostrę Jenny – oddali więc pod opiekę znajomej.
Wybór Gertrude Baniszewski na rolę zastępczej matki był jednak dla dziewcząt jak wejście z deszczu pod rynnę. 37-letnia kobieta sama ledwo wiązała koniec z końcem. Samotnie wychowywała własne dzieci. Utrzymywała je pracując jako niania i prasując ubrania. Na co przeznaczyła dwudziestodolarowy dochód z opieki nad siostrami Linkens?
Co zjecie dziś na śniadanie?
Przez pewien czas Baniszewski traktowała siostry na równi ze swoimi dziećmi* – regularnie karmiła je chlebem i krakersami, bo podobno niczego więcej zwykle nie miała w spiżarni.* Latami zmagała się z nieleczoną depresją, która w końcu przeistoczyła się w schizofreniczną paranoję. Znalazła wtedy ofiarę, na której mogła wyładować swój gniew – Sylvie.
W czasie rozprawy mówiło się o tym, że Jenny Linkens była znacznie bardziej skora do kłótni, ale może właśnie to ją uratowało przed podzieleniem losu Sylvie. Podejrzewa się, że kobietę rozwścieczył widok nastolatki całującej się z chłopakiem. To zazdrość? Depresja Baniszewski podobno pogłębiła się po odejściu męża, a potem kochanka. Zanim doszło do tragedii, w jej domu znalazł dla siebie miejsce typowy mechanizm psychologiczny* – winą za porażki mające miejsce w rodzinie obarczono kozła ofiarnego.*
Sylvie spełniała wszystkie kryteria, jakim ma podlegać ofiara grupy – jako niepełnoletnia nie miała władzy nad własnym życiem, została porzucona przez rodziców, była niedowartościowana i słaba psychicznie. Wytrzymała jednak miesiące męczarni.
Dzieci to najokrutniejsze stworzenia świata
Sekcja wykazała, że Sylvie nigdy nie odbyła stosunku seksualnego. Na jej brzuchu znajdował się jednak wyryty nożem napis treści „jestem dziwką i jestem z tego dumna“. Jego autorem był 14-letni sąsiad Baniszewski, Ricky Hobbs. Podejrzewa się, że nastolatka z dojrzałą kobietą łączył namiętny romans, stąd jego oddanie i posłuszeństwo w spełnianiu okrutnych zachcianek.
Winą za znęcanie się nad Sylvie nie została obarczona wyłącznie niezrównoważona Gertrude i jej nieletni kochanek. W regularnym upokarzaniu i powolnym mordowaniu Sylvie brały udział także dzieci Baniszewski. Niektóre miały zaledwie dziesięć lat, inne dopiero wchodziły w okres dojrzewania. Wszystkie regularnie uczestniczyły w rodzinnych zebraniach, na których wspólnie znęcały się nad przybraną siostrą.
Na jednym z nich Gertrude kazała rozebrać się Sylvie do naga i wepchnęła jej do pochwy butelkę coca-coli. Aby spowodować poronienie ewentualnej ciąży, reszta dzieci skopała ją później po brzuchu. Gdzie była wtedy Jenny Linkens?!
Czy obojętność naprawdę jest łatwiejsza?
Sylvie podobno zgodziła się obnażyć na zebraniu, bo zagrożono jej pobiciem Jenny. Młodsza siostra bała się później wynieść z domu jakiekolwiek informacje, bo usłyszała, że skończy w piwnicy jak siostra. Podobno próbowała jednak pisać do ich wspólnej zamężnej siostry Diany, ale ta zbagatelizowała jej „wydumane opowieści“.
To jednak dzięki Jenny i zeznaniom jednej z córek Gertrude wiemy, co się działo się w domu Baniszewski. Sylvię trzymano w ciemnej piwnicy, przypalano papierosami, wrzucano do wrzącej kąpieli, bito narzędziami ogrodowymi, zmuszano do jedzenia własnych odchodów i resztek żywności wygrzebanych w przydomowym śmietniku.
Dlaczego nikt z sąsiadów nie zareagował na dramat, jaki miesiącami rozgrywał się tuż obok nich? Wszyscy byli przekonani, że Sylvie jest prostytutką, która ucieka z domu i dla jakiej nie ma już nadziei. Gertrude zmusiła zresztą dziewczynę do napisania kłamliwego listu wyznającego, że uprawiała seks za pieniądze, została pobita przez kochanka i uprzykrzała życie Gertie.
Na szczęście sprawiedliwości w końcu stało się zadość.
Śmierć na ekranie
Sylvie nie przeżyła tortur, jakim poddawano ją miesiącami. Zmarła na skutek wycieńczenia i wylewu krwi do mózgu, choć twórcom filmu powstałego na podstawie jej tragicznej biografii zdarzyło się sugerować, że dziewczynę spotkał lepszy los.
Sprawa „najohydniejsza, spośród tych, jakie kiedykolwiek popełniono w stanie Indiana" doczekała się filmowej adaptacji dopiero po 42 latach od swojego zamknięcia. Film pod tytułem „Amerykańska zbrodnia“ w 2007 roku nakręcił Tommy O’Haver, który sam pochodzi ze stolicy stanu Indiana – Indianapolis.
Może to lokalny patriotyzm kazał mu zbadać relacje panujące w domu Baniszewski? Jego wcześniejsza twórczość nie sugerowała, że zainteresuje go taki temat i powstanie przy okazji tak dobry i przejmujący film. W postać Gertrude wcieliła się Catherine Keener, a ekranową Sylvią została młodziutka Ellen Page. Jaki był odbiór filmowej historii?
Zbiorowa paranoja
- Historia zbiorowej paranoi, która wydarzyła się w 1965 roku w amerykańskim stanie Indiana, wystarcza, żeby po raz kolejny zastanowić się, na jakim świecie żyjemy. Prowadzi to do zauważenia, że pomimo „amerykańskości“ tej zbrodni, nie jest ona typowa dla jednego kraju czy kręgu kulturowego. To zbrodnia ludzka. Śpiewał już o niej niegdyś Niemen – pisał w swojej recenzji filmu Dariusz Kuźma.
Prasa od lat rozpisuje się jednak głównie o faktach, na kanwie których powstał scenariusz „Amerykańskiej zbrodni“. Te do dziś mogą stanowić źródło inspiracji dla twórców najlepszych horrorów. Jednym z tych, które przychodzą do głowy w pierwszym momencie jest francuski film „Martyrs. Skazani na strach“ (2008) Pascala Laugiera – historia o zamęczanych kobietach testowanych na zdolność do wytrzymywania bólu.
Z historią Sylvie ciekawie koresponduje też niedawny świetny horror „Sinister“ (2012) Scotta Derricksona z Ethanem Hawkiem w roli głównej. Tu na tapetę powraca grupa okrutnych dzieci, które czynią z życia innych ludzi piekło na ziemi.
Jaka kara naprawdę spotkała oprawców niewinnej Sylvie?
Była wina, będzie kara?
Proces, w którym przed sądem została postawiona cała rodzina Baniszewski, rozpoczął się wiosną 1966 roku. Niektóre z dzieci tłumaczyły, że nie mogły nic zrobić, inne były przekonane, że skoro Sylvie spotkała kara, to widocznie dziewczyna sobie na nią zasłużyła.
Wszyscy zostali przebadani psychiatrycznie. Karę śmierci, na którą skazano Gertrude, zamieniono na dożywocie. W encyklopedii morderstw możemy jednak przeczytać, że kobieta wyszła z więzienia w 1985 roku i zamieszkała w stanie Iowa jako Nadine Van Fossan. Pięć lat później zmarła na raka.
Córkę Gertrude, Paulę (na zdjęciu druga od lewej), również skazano na dożywocie.Podobno także wyszła jednak z więzienia i jak sugerują plotki, pod zmienionym nazwiskiem nadal mieszka na odosobnionej farmie w stanie Iowa. Ówczesny młodociany sąsiad i rzekomy kochanek Gertrude, miał trafić za kratki na 15 lat. Zmarł jednak w wieku 21 lat na raka.
Losy pozostałych dzieci są nieznane. Wiadomo jednak, że kary uniknęła druga córka Baniszewski. Stephanie (na zdjęciu trzecia od lewej), która zeznawała przeciwko matce wspólnie z Jenny, po latach od tych wydarzeń została nauczycielką. Jej brat John ożenił się i doczekał trójki dzieci. Był agentem nieruchomości, teraz jest członkiem wspólnoty chrześcijańskiej (ang. lay minister).