Andrzej Nejman: powrót do serialu to tylko odskocznia
Przez dekadę nie znikał z małego ekranu, by nagle pożegnać się z tasiemcowym serialem. Niespodziewanie, po kilkuletniej przerwie przyjął propozycję gry w serialu “Daleko od noszy. Reanimacja”. Nie usunął się w cień i nie spoczął na laurach. Andrzej Nejman świetnie radzi sobie z zarządzaniem Teatrem Kwadrat, który szybko stał się jedną z najbardziej lubianych scen Warszawy.
02.06.2017 | aktual.: 05.06.2017 10:18
Nejman przyznaje, że miał słabość do “Daleko od noszy”. - Kiedy mogę popracować na planie ulubionego serialu komediowego, to jest to naprawdę wielka radość — mówił w wywiadach.
Ale gra w serialu to wyrwa w jego kalendarzu wypełnionym innymi aktywnościami. W dzień jest dyrektorem teatru, wieczorem aktorem i reżyserem. Z trudem znajduje czas, aby być jeszcze mężem i ojcem, a przecież za każdym razem podkreśla, że rodzina – nad wyraz wyrozumiała – jest u niego zawsze na pierwszym miejscu.
''Postawił mi szampana''
Gdy zadebiutował na ekranie w serialu "Rozalka Olaboga", miał zaledwie 10 lat. Potem było coraz lepiej, sypały się kolejne propozycje filmowe - "Spona”, "Poranek kojota" - ale Nejman podjął inną decyzję. Przyjął angaż w serialu, skupił się na telewizji i to z nią związał się na dobrych kilkanaście lat.
- Gdy dostałem propozycję zagrania Waldka, pracowałem jako tłumacz przy filmie z udziałem gwiazdora Hollywood, Robina Williamsa. Sam Robin Williams postawił mi wtedy szampana! Ale ostrzegł mnie, żebym nie zagrzał miejsca w jednym serialu dłużej niż dwa, trzy lata – cytuje słowa aktora "Świat i ludzie".
Na zawsze Waldek
Nejman był Waldkiem jednak nie przez dwa czy trzy, a jedenaście lat, nieco zaniedbując tak świetnie zapowiadającą się karierę i na scenie, i na dużym ekranie. I choć "Złotopolskich” wspomina z sentymentem, trochę żałuje, że nie odszedł wcześniej, bo serial go zaszufladkował, a reżyserzy i producenci długo patrzyli na niego przez pryzmat tej roli.
- W Polsce jest tylko kilku aktorów, którzy są w stanie utrzymać rodzinę, spłacać kredyty, pracując tylko w filmie fabularnym – tłumaczył w "Super Expressie", dlaczego tak długo zwlekał z opuszczeniem "Złotopolskich”.
- Odszedłem tak naprawdę w pustkę, podjąłem ryzyko. Nie przypuszczałem, że tak szybko uda mi się wejść w nową rolę. Fajne jest też to, że coraz rzadziej słyszę za plecami: "O, Waldziu!". Jeszcze rok temu było to nagminne.
Żona trzyma go w ryzach
Decyzję, by skupić się teraz na innych projektach, pomogła podjąć Nejmanowi żona Małgorzata. To ona trzyma wszystko w ryzach i ma niebagatelny wpływ na karierę męża; jest jego menadżerką, wspiera go w najtrudniejszych chwilach. Jak wyznawał, bez niej już dawno znalazłby się na samym dnie...
- Niespokojna ze mnie dusza; lubię towarzystwo, imprezy, mam potrzebę wyjeżdżania, picia wódki, o innych rzeczach nie mówiąc… - mówił w książce "Ona w jego oczach”.
- Gdyby nie moja żona, już dawno bym się wykończył, nigdy nie osiągnąłbym tego, co osiągnąłem. W przypadku takiej osoby jak ja przystań, port, do którego się wraca, są niezwykle cenne i niezbędne. To Małgosia tworzy mój świat. Jest takim aniołem stróżem, ostoją, wsparciem. Filarem domu i rodziny. Najlepszym przyjacielem. Mieszkamy sobie pod Warszawą z dwójką dzieci, psem i dwoma kotami.
Trudny powrót
Powrót do branży filmowej nie był łatwy. Nejman użyczał głosu w animacjach i próbował, choć bez wielkiego sukcesu, wrócić na kinowe ekrany.
Po kilku serialach i pomniejszych filmowych epizodach, ostatni raz pojawił się w 2012 roku w zmiażdżonej przez krytykę komedii "Od pełni do pełni”, w specjalnie napisanej dla niego roli.
Nie zniechęcił się słabymi recenzjami – zresztą już wtedy film traktował jako zajęcie poboczne. Miał bowiem inną pracę, pochłaniającą cały jego czas i uwagę...
Dyrektor z potencjałem
W połowie 2010 roku Edmund Karwański złożył rezygnację ze stanowiska dyrektora Teatru Kwadrat. Nejman zgłosił swoją kandydaturę, twierdząc, że ma poparcie kolegów z zespołu. I faktycznie, wstawił się za nim Jan Kobuszewski, Karwański, a także członkowie zespołu artystycznego i technicznego. Gdy aktor uzyskał pozytywną opinię ministra kultury, objął wymarzoną funkcję.
Mimo kolejnych problemów (jak utrata siedziby, w której mieścił się Kwadrat), udało mu się uratować teatr i tchnąć w niego nowe życie. Pracował ponad siły, zapisał się na studia zarządzania, pracował nad repertuarem i wyjechał wraz z grupą do Londynu, by wystawiać sztuki dla Polonii. Stara się też nie stracić kontaktu z żoną – i "zatrudnił” ją u siebie.
- Moja żona pracuje razem ze mną w Teatrze Kwadrat. Uznaliśmy, że jeżeli mamy się jeszcze kiedykolwiek spotkać, to musimy coś z tym zrobić. I tak oto została wolontariuszką w moim teatrze. Pracuje za darmo po kilka godzin dziennie – mówił w "Świat i Ludzie". - Ale dzięki temu przynajmniej jakoś się widujemy.
Na dywaniku u dyrektora
Jakim jest dyrektorem? Dobrym i lubianym, co do tego nie ma wątpliwości. Choć, jak twierdzi "Fakt", gdy trzeba, trzyma swoją ekipę twardą ręką. Kiedy Ewa Kasprzyk zaczęła zachowywać się zbyt wyzywająco, Nejman podobno wezwał ją do siebie na poważną rozmowę.
– Ona zawsze była odważna i wyzwolona, jej seksapil jest niezaprzeczalny, ale teraz stała się zwyczajnie wulgarna. Kiedyś ceniono ją za role, dziś rozmawia się o jej piersiach. W teatrze nie przyjmuje się tego zbyt dobrze – twierdził informator gazety. I dodawał, że za swoje wybryki aktorka wylądowała na dywaniku u dyrektora, który kazał jej zdecydować, czy chce być artystką, czy celebrytką.
Dla swoich aktorów Nejman jest jednak bardzo wyrozumiały – nie ma nic przeciwko, by występowali w programach rozrywkowych czy grali w serialach. Zresztą sam przyznaje, że tęskni mu się już za kamerami. Powrót do “Daleko od noszy" jest tej tęsknoty przejawem. Czy wkrótce zobaczymy go w kolejnej roli?