Anna Nehrebecka: Wciąż niewykorzystany potencjał
07.11.2014 | aktual.: 22.03.2017 20:23
Czterdzieści lat temu mało kto kojarzył jej nazwisko i chyba nikt się nie spodziewał, że skromna studentka warszawskiej PWST stanie się w przyszłości osobą medialną, czynnie zaangażowaną w politykę i służbę społeczeństwu.
Niezwykle utalentowana, choć nieco niedoceniania aktorka, a ponadto szczęśliwa żona, dumna matka, była ambasadorowa i wreszcie warszawska radna.
Czterdzieści lat temu mało kto kojarzył jej nazwisko i chyba nikt się nie spodziewał, że skromna studentka warszawskiej PWST stanie się w przyszłości osobą medialną, czynnie zaangażowaną w politykę i służbę społeczeństwu. Uznawana za jedną z najlepiej zapowiadających się młodych artystek, nie uniknęła jednak zaszufladkowania – ze względu na uroczą twarz, piękne oczy i jasne włosy najchętniej obsadzano ją jako „pannę z dworku”.
Do dziś pamiętana jest przede wszystkim jako Anka z "Ziemi Obiecanej" i Marynia z "Rodziny Połanieckich". Obecnie gra już niewiele. A szkoda, bo w *Annie Nehrebeckiej drzemie ogromny, wciąż niewykorzystany potencjał...*
Młoda zdolna
Urodziła się 16 grudnia 1947 roku w Bytomiu, jako Anna Wojciechowska. Dzieciństwo miała wspaniałe – dorastała w ciepłej, rodzinnej atmosferze, a rodzice otaczali ją miłością i opieką, ucząc zdrowego podejścia do życia.
Zamiłowanie do teatru odziedziczyła po mamie, której sceniczne plany pokrzyżowała wojna. Po zdanej maturze kontynuowała naukę na warszawskiej PWST. Jeszcze jako studentka zadebiutowała na ekranie i szybko się okazało, że kamera ją kocha. Młodziutkiej aktorce wieszczono wspaniałą karierę.
"Mam w sobie zadrę, że nie spełniłam jego prośby"
Na studiach poznała starszego od niej o 10 lat aktora, Gabriela Nehrebeckiego, i wyszła za niego za mąż.
- Nehrebecka to moje nazwisko sceniczne – opowiadała w wywiadzie dla portalu Plus50. - Na studiach wyszłam za mąż i pod tym nazwiskiem zaczęłam grać w teatrze i tak już przylgnęło.* Ojciec mnie nigdy o nic nie prosił, jedynie o to, bym zachowała nazwisko.*Do dzisiaj mam w sobie zadrę, że nie spełniłam jego prośby, ale to nie ode mnie zależało.
Już jako Anna Nehrebecka pojawiła się w serialu „Droga”, zwracając na siebie uwagę ludzi z branży. I choć w pracy wiodło jej się nieźle, małżeństwo aktorki chyliło się ku końcowi.
''To istne piekło żyć z aktorką''
Na wakacjach w 1978 roku poznała dyplomatę, Iwa Byczewskiego, i to u jego boku wkrótce zaczęła sobie układać życie. Już od początku między nimi zaiskrzyło.
Świetnie się uzupełniali, choć Byczewski narzekał, że jego żona tak rzadko bywała w domu, że drugie dziecko to on urodził – a już z pewnością wykarmił. Wyciął nawet kiedyś z gazety hasło: „To istne piekło żyć z aktorką”, choć wszyscy wiedzieli, że poza swoją małżonką świata nie widział. Zresztą ona była dla niego gotowa do największych poświęceń.
"Madame Iwo Byczewski"
W 2002 roku porzuciła swoje życie i znajomych, by wyjechać wraz z mężem i córkami do Brukseli, gdzie Byczewski otrzymał właśnie posadę ambasadora.
- Tuż przed wyjazdem usłyszałam w radiu, jak to wspaniale być dyplomatą, a zwłaszcza żoną dyplomaty. Żadnych problemów, służba, przyjęcia, piękne stroje... Po prostu bajka! Prawda jest taka, że żona ambasadora pod względem formalnym nie istnieje. Na oficjalnych zaproszeniach pisano "madame Iwo Byczewski" – zwierzała się w Super Expressie.
Przez sześć lat zajmowała się domem, bo jako żona ambasadora nie mogła pracować. Nie zamierzała jednak siedzieć bezczynnie.
- Organizowałam koncerty, spotkania promujące polską kulturę – mówiła, dumna ze swojej działalności.
Wiele drzwi zostało przed nią zamkniętych
Wreszcie wróciła do Polski, stęskniona za ojczyzną i domem. I choć marzy się jej powrót do grania, wiele drzwi zostało już przed nią zamkniętych.
- Sześć lat przerwy w tym zawodzie to jest bardzo dużo – mówiła portalowi Plus50. -Wszystko co było dla mnie bliskie, ważne przed wyjazdem, zostało zamknięte. Dla młodego pokolenia jestem kimś obcym, ale staram się to odbudować.
Twierdzi, że nie czuje się również spełniona zawodowo. - Może gdybym podejmowała innej decyzje zawodowe, moje życie potoczyłoby się trochę inaczej. Może gdybym miała więcej wiary w siebie i przebojowości byłoby inaczej. W pewnym momencie poczułam się nawet zaszufladkowana, choć lubiłam te role panien z dworku, były mi bliskie. Bardzo chciałam grać role współczesne, ale nie miałam zbyt wielu takich propozycji.
Ktoś kiedyś napisał, że nigdy nie dano mi szansy, abym pokazała się i rozwinęła aktorsko z innej strony. Użyto takiego sformułowania: narzucili jej role cholernie pozytywne, nie dając szans pokazania innych barw.
Zainteresowała się polityką
Wreszcie udało jej się wrócić na teatralną scenę, a w 2013 roku zagrała nawet w dwóch filmach (za "Chce się żyć" otrzymała nagrodę aktorską). Ale Nehrebecka zdążyła już znaleźć sobie inną niszę. Jako żona dyplomaty sama zainteresowała się polityką i w 2010 roku kandydowała na stanowisko warszawskiej radnej.
- Pierwsza myśl: nie dam rady, są lepsi, mądrzejsi, ja się na tym nie znam – opowiadała w Gali. - Wtedy zaczęto mnie przekonywać. Odbyłam domowe narady z mężem i córkami. Powiedzieli, że „to” we mnie siedzi i absolutnie mam przyjąć propozycję. Gdyby nie ich namowy i wsparcie, tobym się nie zdecydowała.
''Lepiej jest odejść...''
Czy polityka zupełnie ją pochłonie, a film i teatr zejdą na dalszy plan? Nehrebecka podkreśla, że wciąż jest aktorką, ale nie ma parcia na występowanie na scenie.
- Umieć odejść z aktorstwa świadomie jest rzeczą wspaniałą – mówiła w Gali. - Umieć odejść w odpowiednim momencie, nie wtedy, kiedy cię odrzucają, ale wtedy, kiedy cię wszyscy chcą i zostajesz w pamięci, jest wielką sztuką. Lepiej jest odejść i usłyszeć pytanie: „Kiedy pani wróci? Tęsknimy”, niż: „O matko, znowu ona, dałaby spokój”.
(gb/mn/sm)