Anna Polony: po śmierci męża nie szukała już miłości
Życie jej nie oszczędzało. Śmiała się, że ma talent, ale nie otrzymała od losu ani urody, ani powodzenia w miłości. Na studiach w szkole teatralnej poznała Marka Walczewskiego – i początkowo była przekonana, że to właśnie on jest tym jedynym.
Życie jej nie oszczędzało. Śmiała się, że ma talent, ale nie otrzymała od losu ani urody, ani powodzenia w miłości. Na studiach w szkole teatralnej poznała Marka Walczewskiego – i początkowo była przekonana, że to właśnie on jest tym jedynym.
Jednak z czasem w ich małżeństwie zaczęły pojawiać się coraz większe rysy. On był zazdrosny o przychylnych żonie krytyków, ona zaś nienawidziła jego stylu życia. Stale ze sobą rywalizowali i powoli oddalali się od siebie.
O jego romansie dowiedziała się jako ostatnia, od obcych ludzi. Była załamana – dopóki nie znalazła pocieszenia u boku wybitnego polskiego reżysera. Ale i to uczucie nie miało szczęśliwego finału.
href="http://film.wp.pl/anna-polony-po-smierci-meza-nie-szukala-juz-milosci-6025206388880513g">CZYTAJ DALEJ >>>
Nigdy nie poznała ojca
Urodziła się w Krakowie, 21 stycznia 1939 roku. Jej ojciec, introligator, zmarł kilka miesięcy przed narodzinami Anny i aktorka żałowała, że nie miała możliwości go poznać.
Opiekę nad niemowlęciem przejęła nastoletnia siostra – jak wspominała Polony, matka, sporo po czterdziestce, wstydziła się paradować po ulicy z małym dzieckiem.
- Jeździła ze mną po Plantach i wszyscy biedną posądzali, że to jej nieślubne dziecko. Bo mama się tego nieprawdopodobnie wstydziła. Bracia żonaci, starsza siostra zamężna, a tutaj mama z niemowlakiem – mówiła.
Zauroczenie sceną
O występowaniu na scenie Polony marzyła od najmłodszych lat, chociaż początkowo sądziła, że zrobi karierę jako piosenkarka. Uczyła się nawet śpiewu u pierwszej polskiej dyrygentki, Andy Kitschman. Teatrem zainteresowała się dzięki przyjaciółce matki.
- Przynosiła nam bilety do Teatru Słowackiego. Czasem nie było co ze mną zrobić i mnie, kilkuletnie dziecko, prowadzono do teatru z całą rodziną. Nic nie rozumiałam, ale chłonęłam atmosferę – wspominała Polony w "Twoim Stylu".
A postanowienie, że zostanie aktorką, powzięła w szkole podstawowej, kiedy wygłosiła wiersz i została nagrodzona gromkimi oklaskami.
- Zerwały się wielkie brawa i chyba wtedy zaczęło się moje wielkie zauroczenie sceną– dodawała.
„Dobrze wyglądam z daleka”
W teatrze zadebiutowała już w 1959 roku – na ekranie pojawiła się jednak dopiero siedem lat później. Twierdziła, że nie lubi kamer i woli unikać kina.
- Nigdy nie akceptowałam swojej aparycji. W tym względzie Stwórca się nie popisał, choć nie poskąpił mi talentu – tłumaczyła w "Twoim Stylu". - Dobrze wyglądam z daleka. I dodawała, że od dziecka zmagała się z ogromnymi kompleksami.
- Natura obeszła się ze mną niedobrze. Byłam miernej postury, miałam nie najlepsze warunki, ale musiało być we mnie coś takiego, że te wady nie zaważyły na wyniku egzaminu do PWST– mówiła.
Nienawidziła stylu życia męża
Mężczyźni jednak często nie dostrzegali tych „wad” Polony. Gdy była na trzecim roku studiów, zawróciła w głowie Markowi Walczewskiemu (na zdjęciu). Pobrali się w 1961 roku i zamieszkali wraz z mamą Anny, co powodowało, że od samego początku sytuacja była mocno napięta.Aktorka przyznawała, że popełnili błąd, decydując się na ślub, ponieważ zupełnie do siebie nie pasowali.
- Nienawidziłam stylu życia, który kochał mój mąż, czyli nocnych biesiad i wyciągania z lodówki wszystkiego, co się z trudem zdobyło. Mama spała i dzięki Bogu to było przeszkodą w nocnych burdach – wspominała.
W dodatku małżonkowie rywalizowali ze sobą na gruncie zawodowym.
- Marek fantastycznie grał hrabiego w „Nie-boskiej...”. Ale krakowska krytyka nie poznała się na nim, za to ja zebrałam świetne recenzje. Od tego czasu zaczęły się nieporozumienia* – opowiadała we wspomnianym wywiadzie. - Poza tym Marek był aktorem Jerzego Jarockiego, a ja aktorką Konrada Swinarskiego, czyli pracowaliśmy w dwóch konkurujących klanach teatralnych gigantów.*
O romansie męża dowiedziała się od obcych
W ich małżeństwie działo się coraz gorzej, a kolejne nieporozumienia coraz bardziej ich od siebie oddalały.
- Cieszyłam się z sukcesów Marka, ale byłam zazdrosna pod spodem. On się cieszył z moich sukcesów, ale był zazdrosny na zewnątrz, zły i złośliwy – opowiadała.
Koniec nastąpił, gdy Walczewski wyprowadził się do Warszawy. Tam poznał Małgorzatę Niemirską (na zdjęciu), czyli Lidkę z „Czterech pancernych”, z którą wdał się w gorący romans. Widzieli o tym wszyscy – oprócz Polony.
- Od obcych ludzi dowiedziałam się, że w moim małżeństwie nie wszystko jest w porządku. Zamiast od razu powiedzieć: „Hanka, mam kogoś...” - irytowała się. - Gdy nagle zadzwonił z prośbą o *rozwód, to jakbym dostała w twarz. Poczułam się zdradzona i oszukana.*
''Haniu, ty powinnaś być sama!''
Po rozwodzie zmagała się z *depresją* – zawsze jednak mogła liczyć na wsparcie reżysera Konrada Swiniarskiego. Nie kryła, że czuje do niego coś więcej niż przyjaźń.
- Zakochałam się w Swinarskim wielką duchową miłością*– mówiła. *- Śmiało mogę powiedzieć, że Swinarski mnie stworzył i jako aktorkę, i jako kobietę.
Z tego związku nic jednak nie wyszło. Reżyser miał bowiem żonę, której nie zamierzał zostawiać. Ale Polony nie naciskała i cieszyła się samą jego obecnością. Do tragedii doszło w 1975 roku. Aktorka przymierzała właśnie właśnie czarną suknię Gertrudy (matki Hamleta), gdy usłyszała, że Swiniarski zginął w katastrofie lotniczej. To był dla niej ogromny cios.
- Dopadła mnie silna *nerwica wegetatywna. Trwało to kilka lat* – zwierzała w "Twoim Stylu".
Od tamtej pory nie szuka już miłości.
(sm/jz)