Antidotum na jesienne depresje
Może nie jest to najlepszy film Coenów, ale na pewno jeden z najzabawniejszych. Po ponurym „To nie jest kraj dla starych ludzi“ bracia powrócili do pogodniejszej tonacji. Kolejnego Oscara raczej nie dostaną, ale ich najnowszy film jest skutecznym antidotum na wszelkie jesienne depresje. Spiętrzeniem absurdu przebija nawet „Big Lebowsky’ego“. A bracia nie udają, że za filmem kryje się jakieś ważkie przesłanie. Chodziło przede wszystkim o dobrą zabawę.
23.10.2008 15:13
Oczywiście na upartego można znaleźć „drugie dno“. Można podciągnąć tą – rozegraną na pograniczu farsy i tragikomedii - błazenadę pod tezę filmu o samotności (doskwiera bowiem każdemu z bohaterów), o życiowym nieprzystosowaniu (jak wyżej), o pragnieniu miłości.
Można też potraktować „Tajne przez poufne“ jako satyryczny komentarz pod adresem zachodniej cywilizacji i systemu wartości, ironiczny przyczynek do pogoni za wieczną młodością i kultu szczupłej sylwetki. Znajomy krytyk po wyjściu z kina zażartował natomiast, że Coenowie pokazali, iż mężczyzna nie może być idiotą, bo to dla niego zawsze się źle kończy. Natomiast kobieta-idiotka zawsze w końcu osiąga to, co sobie zaplanowala.
O bohaterach „Tajne przez poufne“ można bowiem powiedzieć wszystko tylko nie to, że są mądrzy. Z przerażającą łatwością ładują się w coraz większe tarapaty, a próbując sobie z nimi poradzić, popełniają coraz większe głupstwa. Zdegradowany agent CIA chce zemścić się na agencji, pisząc pamiętniki. Rzecz w tym, że jego wiedza o agencyjnych tajemnicach jest właściwie... zerowa. Wspomnienia trafiają w ręce pary przyjaciół z klubu fitness, którzy są przekonani, że oto znaleźli sposób na rozwiązanie swoich problemów finansowych. Najpierw próbują szantażować autora wspomnień, potem pukają do drzwi rosyjskiej ambasady.
Jest jeszcze seksoholik, który pracuje nad domowym wibratorem (prezent dla żony), a który ma romans z żoną zdegradowanego agenta.
Te kilka wątków nieustannie się ze sobą przeplata, co prowadzi do zaskakujących kulminacji. Coenowie z mistrzowską wprawą pilnują, by żadna z historii nie zdominowała filmu. Jak zwykle w ich kinie, znakomite są dialogi – dowcipne, niekiedy purenonsensowne.
Wysokiej klasy jest też aktorstwo. George Clooney, Frances McDormand, John Malkovich są rewelacyjni, ale show kradnie im sprzed nosa Brad Pitt w roli umięśnionego, ale na swój sposób uroczego idioty.