Apel do prezydenta Gdyni: niech Pan ratuje markę festiwalu filmów fabularnych. To ostatni dzwonek!
Ktoś musi uratować festiwal filmowy w Gdyni. Moim zdaniem musi to być prezydent Gdyni Wojciech Szczurek. Inaczej najważniejszym polskim festiwalem filmowym zostaną Niepokorni Niezłomni Wyklęci [OPINIA]
Szanowny Panie Prezydencie!
W czwartek w Gdyni zaczyna się najważniejszy festiwal filmowy w Polsce. Nie, to nie pomyłka! 26 września rozpoczyna się w Pana mieście czterodniowy festiwal ”Niepokorni Niezłomni Wyklęci”. Będą na nim pokazywane filmy o tzw. żołnierzach wyklętych.
Powtórzę, to najważniejszy festiwal filmowy w Polsce. Ma patronat prezydenta RP Andrzeja Dudy. Co roku pojawiają się na nim najwyższe władze Ministerstwa Kultury: minister Piotr Gliński oraz wiceministrowie Jarosław Sellin i Paweł Lewandowski. Transmisja gali z Teatru Muzycznego odbywa się co roku w TVP1.
Zakończony właśnie skromny 44. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych naturalnie nie równa się z ”Niepokornymi Niezłomnymi Wyklętymi”. Nie ma co liczyć na wizytę Piotra Glińskiego, ani na transmisję w Jedynce. Filmowcy nie zajmujący się wyklętymi muszą się zadowolić transmisją w niszowej TVP Kultura. Werdykt jury 44. FPFF nie doczekał się też wzmianki w niedzielnych głównych ”Wiadomościach” o 19.30, bo nie jest to aż taka ranga, by ludzie Jacka Kurskiego mieli czym zaprzątać sobie głowę. Nagroda dla Agnieszki Holland – po co o tym informować? Zamiast tego był kolejny atak na Jacka Bromskiego ze rzekomą cenzurę "Solid Gold".
Tu Martyniuk, tam Zanussi
Suweren wybiera w wolnych wyborach swoje władze, a one dbają o dobre samopoczucie suwerena. Dlatego nie dramatyzuję, że w TVP nacisk kładzie się na Roztańczony Narodowy z Zenkiem Martyniukiem, Boysami i Sławomirem.
Naród bardzo chętnie to ogląda – nie kłócę się z tym. Nie narzekam też, że prezydent Duda obejmuje patronatem filmy ”Smoleńsk” i ”Historia Roja”. Takie kino lubi – jego święte prawo.
Rozumiem, że czasy, wartości i priorytety się zmieniają, a dawni nestorzy odchodzą w niepamięć, zastępowani nową elitą.
A jednak ujmuję się tu za tą mniejszością odbiorców kultury, którzy wciąż rozpoznają na ulicy Krzysztofa Zanussiego i kłaniają się Mai Komorowskiej. Chodzi mi o tę topniejącą grupę ludzi wychowanych na Kieślowskim, Holland i Wajdzie. Oni też szukają w Polsce swojej przestrzeni i swoich rozrywek.
Dotąd znajdowali je na festiwalu w Gdyni. Na festiwalu środowiska - dla niezależnych reżyserek, scenarzystów, producentów, scenografów i krytyczek filmowych. Oraz dla szukającej poważnego kina publiczności.
W tym roku twórcy poczuli, że władza posuwa się za daleko w ingerencji w ich kompetencje. PISF ingeruje w ich wybory selekcyjne, a TVP wycofuje film Bromskiego z konkursu.
Twórcy zagrozili, że jeśli ten proceder będzie trwał, a ich wolność ograniczana, zrobią swój niezależny festiwal. Poza Gdynią.
Można się z tej groźby śmiać, że to jakieś histeryczne zapowiedzi przewrażliwionych na swoim punkcie twórców. Ale jak powiedział mi w kuluarach jeden z filmowców: - Kraków i Wrocław mają infrastrukturę. Możemy tam zrobić nasz festiwal. Mniejszy, skromniejszy, za małe pieniądze, ale nasz. Może nie będzie bankietów i sami zapłacimy za hotele, ale festiwal będzie niezależny od władz PiS.
Joanna Kos-Krauze w rozmowie ze mną dodała: - Część twórców w Polsce może robić filmy za granicą i nie jest to wcale mała grupa ludzi. Nie są zależni od finansowania w Polsce. Oni mogą nie chcieć więcej przyjeżdżać do Gdyni. Oni upominają się o reformę tego festiwalu, o merytoryczną debatę.
Co na to władze z PiS? Jarosław Sellin w wywiadzie dla WP powiedział: - Jeśli jakaś grupa reżyserów – podkreślam: grupa - chce mieć jakiś dodatkowy festiwal, niech sobie go zorganizuje. W Polsce jest wolność, można sobie wymyślić nowy festiwal, zorganizować jego finansowanie i to zrobić.
A więc groźba nowego festiwalu jest realna. Zapowiedź bojkotu Gdyni przez część środowiska naprawdę może się ziścić. Nie bagatelizowałbym tego jako fanaberii rozhisteryzowanych artystów.
Czy chcemy bojkotu?
Filmowcom wciąż bardzo i z serca zależy na Gdyni. Dlatego, Panie Prezydencie, Gdynia gościła w tym roku Pawła Pawlikowskiego, Agnieszkę Holland, Joannę Kos-Krauze, Małgosię Szumowską, Feliksa Falka i wielu innych. Przyjechali oni upomnieć się o swoje prawa i jeszcze raz zmusić polskie władze do rozmowy. Zdobywca Oscara, reżyser ”Idy” i ”Zimnej Wojny” wciąż upomina się o dialog! Wciąż wierzy, że w Pana mieście można robić festiwal niezależny od nacisków polityków i ważny dla Polski i Europy.
Ale cierpliwość środowiska, co widziałem na własne oczy, wyczerpuje się. Może Pan tych ludzi stracić. Już w tym roku zabrakło tu wielu ważnych nazwisk, a w przyszłym może być jeszcze gorzej. Chce Pan bojkotu Gdyni? Chce Pan rozłamu środowiska? Chce pan festiwalu kłótni i frustracji, znaczących nieobecności, bo taki kurs - na konfrontację i podział - obrała obecna władza?
Duda - tak, ale Bielenia też!
Dlaczego zwracam się do Pana? Bo jest Pan gospodarzem tego festiwalu. Zasiada Pan w jego Komitecie Honorowym.
Z jednej strony zna Pan ludzi władzy, z panem Jarosławem Sellinem na czele. Jesteście z jednego środowiska, z jednego miasta. Rozmawiacie na co dzień. Zna Pan też zapewne Radosława Śmigulskiego – szefa PISF. Pana przedstawiciel zasiada w Komitecie Organizacyjnym, którego on jest przewodniczącym.
Z drugiej strony, z racji tego, że festiwal od dziesięcioleci jest w Gdyni, zna Pan środowisko filmowe i zapewne nie raz wręczał Pan kwiaty Agnieszce Holland i rozmawiał przy kawie z Jerzym Stuhrem.
Nie wiadomo, kto miałby doprowadzić do rzeczowego dialogu środowiska filmowego z politykami i urzędnikami. Kto sprawi, że Radosław Śmigulski i Wojciech Marczewski umówią się na męską rozmowę. Agnieszka Odorowicz, długoletnia szefowa PISF, już tego nie zrobi.
Jeśli zależy Panu na marce Gdyni, na marce festiwalu, na 44 latach wielkiej tradycji – apeluję o działanie.
Ja wiem, że takie nazwiska, jak Duda, Sellin czy Kurski bardzo dużo dziś znaczą. Ja to naprawdę rozumiem.
Ale – dla dobra polskiej kultury wychodzącej poza Roztańczony Narodowy – niech Pan nie zapomina o takich ludziach, jak Xawery Żuławski, Kinga Dębska i Bartosz Bielenia. Ludzie mogą jeszcze nie wiedzieć, kim jest Bielenia, ale Pan musi.