Bartosz Żurawiecki: W starym kinie

Plakat do filmu 'Bazyl. Człowiek z kulą w głowie'
Źródło zdjęć: © Syrena Films

Spoglądam na wyniki frekwencyjne z ostatniego tygodnia i widzę, że najnowszy film Jeana-Pierre’a Jeuneta *„Bazyl. Człowiek z kulą w głowie” nie zrobił u nas furory. Dziwi mnie to trochę, bo przecież „Amelia” cieszyła się wielką popularnością, a i „Bardzo długie zaręczyny” poszły nieźle. Cóż, łaska publiczności na pstrym koniu jeździ, jak wiadomo. Ja akurat sto razy bardziej wolę nowego Jeuneta od dziewczęcych klimatów wspomnianej „Amelii”. Mógłbym teraz rozwinąć gorzkie żale nad infantylną polską publicznością, która lubi, żeby było słodko i sentymentalnie, ale po co strzępić sobie język po próżnicy. Lepiej skupić się na „Bazylu”.*

„Bazyl. Człowiek z kulą w głowie” - niewymyślny tytuł nadał filmowi Jeuneta polski dystrybutor. W oryginale mamy „Micmacs à tire-larigot”, co należałoby przetłumaczyć np. „Przekręty non-stop”. Słowo „przekręt” tak się zadomowiło w potocznej polszczyźnie i tak często powraca w rozmowach rodaków, że z pewnością przyciągnęłoby do kin więcej osób niż „kula w głowie”.

Zobacz *polski zwiastun do filmu "Bazyl. Człowiek z kulą w głowie*

Bazyl (Dany Boon)
rzeczywiście jest przypadkową ofiarą strzelaniny i nosi w sobie pocisk, od którego podobno może w każdej chwili umrzeć. A nie chce umierać zanim nie weźmie odwetu na dwóch handlarzach bronią. Jeden z nich przyczynił się do śmierci jego ojca, drugi wyprodukował nabój, który trafił bohatera. Dzieje tej słusznej zemsty - dokonanej przy pomocy komuny żyjącej na wysypisku złomu - stanowią fabułę filmu.

Jeunet znowu prezentuje swoją poetykę, znaną nam od czasów jego debiutanckich (zrobionych wspólnie z Markiem Caro) „Delicatessen”. Upraszczając, określiłbym ją jako połączenie surrealizmu z burleską. W „Bazylu” dodaje jeszcze do niej elementy komiksowego kina akcji. Trzeba przyznać, że ma facet wyczucie stylu i umiaru. Hollywoodzka produkcja zalałaby nas biegunką dowcipów, przytłoczyła scenograficznym przepychem i wymęczyła orgią efektów specjalnych. A Jeunet wie, jak i kiedy wystrzelić żart, by trafił do celu (choć, prawdę mówiąc, też nie wszystkie jego żarty są zabójcze) i kiedy skończyć wybuchy, by nie otumaniły widza.

Reżyser oddaje również „Bazylem” hołd staremu kinu. Lista nawiązań do klasyki jest długa. Bohater w początkowych scenach ogląda czarny kryminał z lat 40. - „Wielki sen” z Humphreyem Bogartem i Lauren Bacall. W ścieżce dźwiękowej rozbrzmiewa raz po raz muzyka Maxa Steinera wyjęta z dawnych hollywoodzkich filmów. Siedziby producentów broni wyglądają jak budynki w „Metropolis” Langa lub zgoła jak architektura hitlerowska. Jednocześnie Bazyl to bohater... chaplinowski – bezdomny, bezrobotny, pokopany przez życie, w dziurawych skarpetkach. Z pozoru nieśmiały i bezradny, a jednak zaradny. Jeunet przyznaje się także w wywiadach do fascynacji kinem Jacquesa Tatiego i Pierre’a Etaix (który pojawia się nawet w „Bazylu” w epizodziku) – dwóch francuskich spadkobierców burleski pokazujących w swoich filmach starcie jednostki z systemem, indywidualizmu ze standaryzacją.

Znajdziemy wreszcie u Jeuneta pochwałę (obecną w kinie francuskim co najmniej od lat 30.) „siły ludu”, który daje łupnia burżujom. I właśnie ów anarchizm podoba mi się w filmie najbardziej i jednocześnie wprawia mnie w pewien dyskomfort odbiorczy. Dlaczego? Chyba dlatego, że to jednak anarchia wysokobudżetowa i wycyzelowana. Miło popatrzeć, jak grupa postrzeleńców i outsiderów rozprawia się z bossami korporacji, ale za dużo w tym bajkowych elementów, by uwierzyć, że takie zwycięstwo jest naprawdę możliwe.

„Bazyl” wygląda niczym cacko z Muzeum Anarchii. Nie powiedzie ludu na barykady. Inaczej niż np. filmy Chaplina czy manifesty surrealistów, po których wciąż ma się ochotę walczyć o inny świat. Może to znak czasów?

Handlarze bronią, biedacy, ofiary wojen etc. – wszyscy stali się postaciami z komiksowej konwencji. Dostarczają rozrywki, która na chwilę, w „iluzjonie” zaspakaja nasz głód sprawiedliwości, ale nie prowokuje do żadnego działania, no bo przecież wiadomo, że w rzeczywistości nic nie da się zmienić, a Goliat zawsze wygra z Dawidem.

Słaba frekwencja na „Bazylu” świadczyłaby zresztą o tym, iż jest to film jeszcze za mało eskapistyczny. Amelia też przecież była na swój sposób anarchistką. Naruszała porządek rzeczy. Ale ona chciała tylko, żeby ludzie się kochali. Widocznie, tyle wystarczy.

Wybrane dla Ciebie

"Obrzydliwie erotyczne". Kontrowersyjna produkcja do obejrzenia w domu
"Obrzydliwie erotyczne". Kontrowersyjna produkcja do obejrzenia w domu
Colin Farrell o Margot Robbie. "To mnie pociąga"
Colin Farrell o Margot Robbie. "To mnie pociąga"
Kochaliście "Miami Vice"? Będzie nowa wersja tej kultowej historii
Kochaliście "Miami Vice"? Będzie nowa wersja tej kultowej historii
Rekordowe konstrukcje i wielkie projekty w nowej serii dokumentalnej. Są polskie budowle
Rekordowe konstrukcje i wielkie projekty w nowej serii dokumentalnej. Są polskie budowle
Krytycy są zgodni. Nowy film z DiCaprio to "arcydzieło"
Krytycy są zgodni. Nowy film z DiCaprio to "arcydzieło"
Murowany przebój. "Jest rok 1939. Świat pogrąża się w chaosie"
Murowany przebój. "Jest rok 1939. Świat pogrąża się w chaosie"
"Osiągnęliśmy nowe dno". Gwiazdy w USA reagują na zawieszenie programu
"Osiągnęliśmy nowe dno". Gwiazdy w USA reagują na zawieszenie programu
Ostatnie chwile gwiazdy. Priscilla zdecydowała o odłączeniu od aparatury
Ostatnie chwile gwiazdy. Priscilla zdecydowała o odłączeniu od aparatury
Aktor zagra Muska. "Jeśli wpakuje mnie do gułagu, mam nadzieję, że z moimi przyjaciółmi"
Aktor zagra Muska. "Jeśli wpakuje mnie do gułagu, mam nadzieję, że z moimi przyjaciółmi"
Był numerem 1 na świecie. Powraca jeden z najlepszych polskich seriali
Był numerem 1 na świecie. Powraca jeden z najlepszych polskich seriali
"Nienawistny". Zwolennicy zabitego aktywisty nie darują tego aktorce
"Nienawistny". Zwolennicy zabitego aktywisty nie darują tego aktorce
"Tak zły, że aż dobry". Nowa wersja słynnego przeboju sprzed 30 lat
"Tak zły, że aż dobry". Nowa wersja słynnego przeboju sprzed 30 lat