Panie i Panowie, oto Bela Lugosi, Książę Ciemności w własnej osobie!
Komunista, bohater, aktor
Naprawdę nazywał się Béla Ferenc Dezso Blaskó i przyszedł na świat w 1882 roku w węgierskiej miejscowości Lugos, od której pochodzi jego sceniczny pseudonim. Był czwartym dzieckiem skromnego bankiera.
Kiedy wybuchła I Wojna Światowa, Lugosi zgłosił się na ochotnika do armii. Ranny na froncie rosyjskim, w uznaniu zasług został odznaczony Purpurowym Sercem. Kiedy w 1919 roku rozgorzała rewolucja, aktor, zapamiętały komunista, znalazł się po złej stronie barykady i musiał opuścić kraj.
Bariera językowa
Najpierw udał się do Austrii, stamtąd do Berlina, gdzie z powodzeniem kontynuował karierę. W 1920 roku, nadal prześladowany, emigruje do Stanów Zjednoczonych, udając członka załogi statku handlowego.
Lugosi wylądował w Nowym Orleanie. Mimo ograniczeń, jakie stawiała przed nim bariera językowa, nie zamierzał rezygnować z aktorstwa. Dzięki uporowi udało mu się zaistnieć w światku artystycznym.
W latach 20. występował po obu stronach Atlantyku, wcielając się z powodzeniem m.in. w klasyczne szekspirowskie role.
Narodziny potwora
Prawdziwą sławę zyskał w 1927 roku dzięki wcieleniu się w postać Hrabiego Draculi w broadwayowskiej sztuce, która stała się dzięki niemu prawdziwym hitem.
Przedstawienie nie schodziło z afisza, wystawiano je 500 razy, a sam Lugosi spędził w tourne przeszło 2 lata. Jednak tak naprawdę jego kariera nabrała tempa, kiedy aktor zdecydował się przeprowadzić do Hollywood.
Dzięki występowi w filmie „The Thirteenth Chair” wytwórni Universal został dostrzeżony przez producentów, którzy w 1931 roku powierzyli mu główną rolę w filmowej adaptacji „Draculi”.
Ta decyzja nieodwracalnie wpłynęła na całą współczesną kulturę masową. W tym samym roku aktor stał się również pełnoprawnym obywatelem USA.
I am DRAH-COOL-AHHH
Od 1931 roku postać wampira została na zawsze utożsamiona ze wschodnioeuropejskim akcentem i czarną peleryną.
Lugosi stworzył kanoniczny wizerunek krwiopijcy, który przez następne 80 lat był naśladowany i kopiowany setki razy, chyba najczęściej w całej historii Hollywood. Jego twarz raz na zawsze została utożsamiona z postacią, w którą się wcielił.
Do historii przeszły kwestie Lugosiego - „I am DRAH-COOL-AHHH” czy “I never drink... wine”. Podobnie jak jego wygląd – kruczoczarne, zaczesane do tyłu włosy, kultowa peleryna czy trupioblady makijaż.
Jego występ w „Draculi” wywołał tak ogromną sensację, że Lugosi stał się ulubieńcem damskiej widowni, dostając więcej listów miłosnych niż sam Clark Gable.
Universal odkrywa żyłę złota
Wraz z filmem Todda Browninga włodarze Universal Studios zorientowali się, że odkryli nową gwiazdę kina grozy, godnego następcę Lona Chaneya, który nota bene był pierwotnie typowany do roli arystokraty z Transylwanii.
* Mimo usilnych prób, już nigdy nie udało mu się zagrać „normalnej” roli. Lugosi był skazany na kino grozy. W ciągu następnych lat wystąpił w niezliczonej ilości horrorów produkowanych przez wspomniany Universal czy RKO – „Syn Frankensteina” (1939), „Morderstwa przy Rue Morgue” (1932), „Biała zombie” (1932) czy „Wyspa doktora Moreau” (1933).*
Specjalista od potworów
W ciągu swojej kariery pojawił się na ekranie 108 razy. Jego specjalnością były role zbrodniarzy, potworów, uzurpatorów i szalonych naukowców.
Nazwisko aktora stało się tak silnym magnesem, że nawet kiedy Lugosi był angażowany do małych ról, np. kamerdynerów w „Night of Terror” (1933) czy „The Gorilla” (1939), otrzymywał gwiazdorskie honoraria.
Morfina lepsza niż krew
Jednak sława musiała kiedyś przeminąć. Jego pozostawiające dużo do życzenia życie osobiste miało ogromny wpływ na spadek popularności.
Lugosi od czasu, kiedy został ranny na froncie, był uzależniony od morfiny – już na planie „Draculi” aktor pracował pod jej wpływem, maskując objawy nałogu, ciągle popijając wino.
Uzależnienie, rozwody (Lugosi był czterokrotnie żonaty), powolne popadanie w paranoję – wszystko to sprawiło, że aktor coraz rzadziej gościł na planie, przyjmując niemal każdą proponowaną mu rolę, nawet w najbardziej niskobudżetowych filmach.
** [
JASKÓŁKA LATA W BIELIŹNIE ]( http://film.wp.pl/jaskolka-lata-w-bieliznie-6025278372508801g ) **
Marny koniec
Ostatni raz pojawił się przed kamerą na planie filmu Eda Wooda „Plan 9 z kosmosu”, który powszechnie uważany jest za najgorszy film w dziejach przemysłu rozrywkowego.
Zmarł 16 sierpnia 1956 roku w swoim domu w Los Angeles, zapomniany i bez grosza przy duszy. Lekarze stwierdzili atak serca.
Lugosi został pochowany na cmentarzu "Świętego Krzyża" w Culver City w Kalifornii. Pod koniec swojego życia aktor tonął w długach, dlatego żaden dom pogrzebowy nie chciał wyprawić mu pochówku.
Ceremonia została opłacona przez… Franka Sinatrę, z którym zresztą artysta nigdy się nie spotkał. Ostatni raz swojego przyjaciela przyszli pożegnać również aktorzy Peter Lorre i Vincent Price, którzy jak głosi legenda, mieli się głośno zastanawiać, czy nie przebić mu serca osinowym kołkiem…
Kontorwersje wokół pogrzebu
Ze śmiercią Beli Lugosiego wiąże się również plotka, jakoby aktor w swoim testamencie zażyczył sobie pochowanie w pelerynie, w której grał Draculę.
Te domysły zostały rozwiane po latach przez jego syna, który wyznał, że pomysł, aby pochować ojca w słynnej pelerynie wyszedł od niego i matki.
Oboje doszli do wniosku, że Lugosi na pewno bardzo by się z tego ucieszył… Oryginalna peleryna znajduje się w rodzinnym archiwum i jest uważana za kolekcjonerski Św. Graal.
** [
TAK ZARABIAJĄ DZIECI POLSKICH GWIAZD ]( http://film.wp.pl/nowa-generacja-najlepszych-polskich-aktorow-6025279244911745g )
Landau dostaje Oscara
Historycy filmowi są zdania, że gdyby Lugosi zmarł kilka lat później, na pewno doczekałby należnego mu uznania i prawdziwej popularności, ponieważ horror jako gatunek dopiero zyskiwał na prawdziwej popularności.
W 1994 roku Tim Burton zrealizował "Eda Wooda" - biograficzny film o najgorszym reżyserze w historii kina. Produkcja była również hołdem dla Lugosiego, w którego wcielił się Martin Landau, dostając za tę rolę Oscara.
''Listen to them, children of the night..”
Na koniec posłuchajcie, co Książę Ciemności ma wam do powiedzenia...
(gk/kk)