„Ben-Hur”: w cieniu legendy [RECENZJA BLU-RAY]

„Ben-Hur” z 1959 roku to klasyka kina i niezwykły pokaz możliwości dawnego Hollywood. Współczesna ekranizacja prozy Lee Wallace'a (nota bene – piąta z kolei) znajduje się na zupełnie innym poziomie niż obraz z Charltonem Hestonem w roli głównej, chociaż nie sposób jej odmówić pewnych walorów rozrywkowych.

Obraz
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

Zeszłoroczny „Ben-Hur” w reżyserii Timura Bekmambetova jest powszechnie traktowany jako remake obrazu z końca lat 50., co siłą rzeczy stawia go na straconej pozycji. Nie sposób bowiem rywalizować z klasyką kina, zdobywcą jedenastu Oscarów i trzech Złotych Globów, który dał nam niezapomnianą scenę pościgu rydwanów czy kreację Charltona Hestona. „Ben-Hur” z 2016 roku powinien więc być postrzegany przede wszystkim jako kolejna ekranizacja bestsellerowej powieści Lee Wallace'a z 1880 roku. Książki, która pozwoliła autorowi zrozumieć własną wiarę w Jezusa Chrystusa, o czym opowiada jego praprawnuczka w materiale dodatkowym wchodzącym w skład wydania Blu-Ray.

Materiały zakulisowe z płytowego wydania pozwalają zrozumieć, jakie cele przyświecały twórcom i jak wiele pracy włożyli w realizację tego filmu, który przez wielu był od początku skazany na porażkę. Tymczasem reżyser i producenci wyszli z założenia, że historia żydowskiego księcia Ben-Hura jest na tyle atrakcyjna, że powinna zostać poznana przez zupełnie nowe pokolenie widzów. W tym przez osoby, dla których trzy i pół godzinny seans „Ben-Hura” z 1959 roku to lekka przesada.

Nowy „Ben-Hur” prowadzi widza przez historię tytułowego bohatera nieco innymi torami niż to robili twórcy wspomnianego klasyka. Nie mamy tu otwierającej sceny z narodzinami Jezusa, pominięto rzymski epizod po opuszczeniu galery itp. Scenarzyści położyli o wiele większy nacisk na przedstawienie postaci Messali i jego relacji z Ben-Hurem, która jest kluczowa dla całej opowieści. I chociaż trzon fabularny i kultowe sceny pozostają niezmienione w stosunku do filmu z 1959 roku, to nie da się ukryć, że nowy „Ben-Hur” jest zupełnie innym filmem.

Obraz
© Materiały prasowe

Niestety tam, gdzie oba filmy łączy wspólny mianownik, zeszłoroczne dzieło Bekmambetova wypada przeważnie znacznie gorzej. Ilderim, w którego wcielił się Morgan Freeman, zupełnie nie przykuwa uwagi i wypada najsłabiej z całej obsady. Czego nie można powiedzieć o kreacji nominowanego do Oscara Hugh Griffitha, który paradował przed kamerą wysmarowany brązową farbą. Jedynie pamiętna scena z bitwą galer została nieco lepiej przedstawiona – twórcy posiłkowali się grafiką komputerową, ale także postawili na zaskakujące, dynamiczne ujęcia, czego bardzo brakowało w filmie z 1959 roku, a było wynikiem ograniczeń technologicznych. Niestety nie mogę tego samego powiedzieć o kultowej scenie z wyścigiem rydwanów, gdyż mamy tu przykład przerostu formy nad treścią i wyraźnym przekroczeniem granicy wiarygodności.

Na potrzeby tej sceny współcześni filmowcy wybudowali w Rzymie (o czym dowiadujemy się z materiałów dodatkowych) imponujący tor, po którym jeździły pieczołowicie odtworzone rydwany. Na planie znajdowało się blisko 90 koni i widać wyraźnie, że twórcom zależało na imponującym realizmie. Aktorzy spędzili więc długie miesiące na przygotowaniach do tej sceny i całość została nakręcona na prawdziwym torze. Oczywiście niektóre ujęcia musiały być uzupełnione pracą grafików komputerowych (vide sceny wypadków z udziałem koni), którzy momentami przesadzili z dramatyzmem i nierealistycznymi motywami.

„Ben-Hur” z 2016 roku to film bez ambicji i wielkości, jaką charakteryzował poprzednik z lat 50. Przygodowy dramat w historycznych realiach w sam raz na letnią wizytę w kinie lub niezobowiązujący schemat przed telewizorem.

Ocena: 5/10

Wydanie Blu-Ray:

Wydanie Blu-Ray oprócz filmu w polskiej wersji językowej (napisy pod oryginalną ścieżkę dźwiękową 7.1 DTS HD Master Audio lub polski lektor 5.1) zawiera szereg materiałów dodatkowych, w których twórcy opowiadają o kulisach powstawania filmu. Seria pięciu reportaży (10-15 minut każdy) prezentuje budowę toru dla rydwanów w Rzymie, opowiada o spotkaniu z papieżem Franciszkiem czy rzuca nowe światło na postać Lee Wallace'a, o którym przed kamerą opowiadała jego praprawnuczka. Dodatkowo na płycie znalazły się sceny niewykorzystane i rozszerzone (około 10 minut).

Ocena: 7/10
Obraz
© Materiały prasowe
Źródło artykułu: WP Film

Wybrane dla Ciebie

"Do ostatniego tchu". Nieuleczalnie chory aktor zabrał głos
"Do ostatniego tchu". Nieuleczalnie chory aktor zabrał głos
To była katastrofa za 200 mln. "Próbowali sterować tym statkiem"
To była katastrofa za 200 mln. "Próbowali sterować tym statkiem"
Najlepszy film z aferą w tle. Mówiono o "szkodzie w pożytku publicznym"
Najlepszy film z aferą w tle. Mówiono o "szkodzie w pożytku publicznym"
Postapokaliptyczna produkcja wraca. "Realistyczny obraz katastrofy"
Postapokaliptyczna produkcja wraca. "Realistyczny obraz katastrofy"
Wielki przebój powraca. Film o autorce rewolucji seksualnej możesz zobaczyć w domu
Wielki przebój powraca. Film o autorce rewolucji seksualnej możesz zobaczyć w domu
Kariera Bartosza Bieleni kwitnie. Aktor zagrał w szwajcarskim filmie
Kariera Bartosza Bieleni kwitnie. Aktor zagrał w szwajcarskim filmie
Kompletna kompromitacja prawnika Trumpa. Film znowu będzie w tv
Kompletna kompromitacja prawnika Trumpa. Film znowu będzie w tv
Polacy oglądają na maksa. Zapomniane dzieło Christophera Nolana
Polacy oglądają na maksa. Zapomniane dzieło Christophera Nolana
Zamiast Oscara, porażka. O roli striptizerki było bardzo głośno
Zamiast Oscara, porażka. O roli striptizerki było bardzo głośno
Hit Netfliksa o sekcie jest oparty na faktach. Twórcy mówią, co jest prawdą
Hit Netfliksa o sekcie jest oparty na faktach. Twórcy mówią, co jest prawdą
70 lat temu James Dean zginął w wypadku samochodowym. Pozostaje symbolem buntu
70 lat temu James Dean zginął w wypadku samochodowym. Pozostaje symbolem buntu
Była jedną z najpiękniejszych. "Co ona zrobiła ze swoją twarzą?"
Była jedną z najpiękniejszych. "Co ona zrobiła ze swoją twarzą?"