Box office USA: Melissa McCarthy - królowa komedii [PODSUMOWANIE]

Nie ulega wątpliwości, że Melissa McCarthy jest obecnie największą gwiazdą komedii w Hollywood. I to nie tylko pośród aktorek. Potwierdza to najnowsza produkcja z jej udziałem zatytułowana *"Agentka".*

Box office USA: Melissa McCarthy - królowa komedii [PODSUMOWANIE]
Źródło zdjęć: © East news

W obsadzie filmu wytwórni 20th Century Fox znaleźli się także Jude Law oraz Jason Statham, ale niekwestionowaną gwiazdą jest tu właśnie Melissa McCarthy. Warto zwrócić uwagę, że ta charakterystyczna aktorka na duży ekran trafiła ze scen kabaretowych. Tam zdobyła uznanie, a sukces w kinie odniosła niedawno, bo przed czterema laty. McCarthy serca widzów oraz krytyków podbiła dzięki drugoplanowej roli w filmie „Druhny”. Komedia stała się jednym z największych przebojów sezonu. I chyba największą niespodzianką 2011 roku. Przy budżecie sięgającym jedynie 32,5 miliona dolarów obraz na całym świecie zgromadził aż 288 milionów dolarów (169 milionów w USA i 119 poza Ameryką). Na dodatek aktorka otrzymała nominację do Oscara. Po tym sukcesie McCarthy od razu wskoczyła na pierwszy plan, odnosząc kolejne triumfy: „Złodziej tożsamości” – 174 miliony dolarów (134,5 miliona w USA i 39,5 miliona poza Ameryką) oraz "Gorący towar" – 230 milionów dolarów (160 milionów plus 70 milionów).

Ostrzeżeniem dla Malissy McCarthy stał się w ubiegłym roku film „Tammy”. Komedia wprawdzie sprzedała się dobrze (w Stanach blisko 85 milionów dolarów wpływów przy kosztach sięgających 20 milionów dolarów), jednak krytycy nie pozostawili na filmie suchej nitki. A na konto aktorki wpadła pierwsza (i oby ostatnia) nominacja do Złotej Maliny. Wydaje się, że McCarthy wyciągnęła odpowiednie wnioski. „Agentka” zbiera bowiem świetne recenzje. Na Rottentomatoes.com komedia otrzymała aż 95% pozytywnych ocen. A w kinach „Agentka” radzi sobie oczywiście bardzo dobrze. Podczas premierowego weekendu na jej konto* wpłynęło 30 milionów dolarów* (pierwsza pozycja). Końcowe wpływy na pewno sięgną ponad 100 milionów dolarów. Jude Law i Jason Statham mają wzmocnić sprzedaż filmu na rynku zewnętrznym.

Kolejnym premierowym tytułem, który osiągnął w tym tygodniu sukces, jest "Naznaczony: rozdział 3". W trzeciej części cyklu grozy nie ma już za kamerą Jamesa Wana (zostawił sobie stanowisko producenta), zaś w obsadzie brakuje Patricka Wilsona i Rose Byrne. Niemniej seria wciąż świetnie radzi sobie w amerykańskich kinach. W ciągu trzech pierwszych dni wyświetlania horror zgarnął 23 miliony dolarów (trzecia pozycja). W piątek znalazł się nawet na czele box office’u. Dodajmy, że „Naznaczony: rozdział 3” jest bardzo tanim filmem. Jego budżet sięgnął jedynie 5 milionów dolarów.

Przypomnijmy, że pierwsza część filmu w sumie zarobiła w Stanach 54 miliony dolarów przy budżecie wynoszącym zaledwie 1,5 miliona dolarów. Druga część zebrała 83,6 miliona dolarów przy kosztach sięgających 5 milionów dolarów. Jak widać, czasami w Hollywood nie trzeba inwestować gigantycznych pieniędzy, żeby zgarnąć potężną kasę.

Trzecią nowością minionego weekendu była "Ekipa". To produkcja, która w krzywym zwierciadle pokazuje relacje, jakie panują w Hollywood. Niestety, taki samokrytycyzm – przynajmniej pod względem finansowym – rzadko się opłaca. I tak jest tym razem. Kosztująca 30 milionów dolarów „Ekipa” w czasie premierowego weekendu zarobiła 10,4 miliona dolarów (czwarta pozycja). Sytuację ratują trochę wpływy wygenerowane w ciągu dwóch pierwszych dni wyświetlania (film miał premierę w środę). W sumie na koncie komedii znajduje się* 17,8 miliona dolarów.*

Wciąż bardzo dobrze sprzedaje się zwycięzca z ubiegłego tygodnia, czyli "San Andreas". Podczas drugiego weekendu wyświetlania katastroficzna produkcja zgromadziła 26,4 miliona dolarów (druga pozycja). W ciągu 10 dni obraz zarobił 92,2 miliona dolarów. Tym sposobem Dwayne "The Rock" Johnson będzie miał w tym roku na koncie dwa wielkie przeboje. Pierwszym byli oczywiście „Szybcy i wściekli 7”, którzy właśnie w minioną niedzielę wznieśli się w Stanach na pułap 350 milionów dolarów wpływów. Dodajmy, że na rynku zewnętrznym sensacyjna produkcja zgromadziła astronomiczne pieniądze – 1,16 miliarda dolarów. Większym utargiem poza granicami Stanów Zjednoczonych mogą się pochwalić* tylko dwa filmy Jamesa Camerona: „Titanic” oraz „Avatar”.*

Jednym radość, drugim smutek. „San Andreas” zadebiutował w amerykańskich kinach przed tygodniem wraz z romantyczną komedią „Witamy na Hawajach”. Jednak obraz z Bradleyem Cooperem w ciągu 10 dni zdołał zgromadzić jedynie 16,3 miliona dolarów. Na dodatek podczas weekendu komedia zanotowała aż 66 proc. spadek popularności (zaledwie 3,3 miliona dolarów wpływów – dziewiąta pozycja). Dodajmy, że „Witamy na Hawajach” kosztowało 37 milionów dolarów.

Pierwszą piątkę zamyka dzisiaj "Mad Max: Na drodze gniewu" – 8 milionów dolarów wpływów. W amerykańskich kinach futurystyczna produkcja zebrała już 130,8 miliona dolarów. W sumie za oceanem obejrzy ją mniej więcej tylu widzów, ilu trzy wcześniejsze części cyklu razem wzięte. Wraz z utargiem z rynku zewnętrznego na koncie filmu George’a Millera znajduje się ponad 300 milionów dolarów.

Premiery nadchodzącego weekendu: "Jurassic World" – to powinien być jeden z największych przebojów roku.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (10)