27 marca wprowadzimy do kin komediodramat *"Była sobie dziewczyna" w reż. Marka Monheima. To ciepła historia o trudach i urokach okresu dojrzewania. W jednej z ról zobaczymy niemiecką aktorkę i prezenterkę telewizyjna nominowaną do nagrody Emmy Heike Makatsch („To właśnie miłość”).*
Ten zabawny i poruszający debiut wyreżyserowany przez Marka Monheima jest zawadiackim apelem o miłość do życia, nawet jeśli życie rzadko kiedy układa się po naszej myśli. Charleen, błyskotliwa i zbuntowana piętnastolatka, zagorzała fanka Kurta Cobaina, zastanawia się, dlaczego "dojrzewanie" musi być takie skomplikowane. Pewnego dnia, pod wpływem emocji, decyduje się zabić. Na szczęście ponosi porażkę, a z czasem odkrywa, jak wiele radości można czerpać z życia i miłości.
Charleen niedługo przed swoimi szesnastymi urodzinami jest jedną z tych nastolatek, które zdają się dźwigać problemy całego świata na własnych barkach. Być może to przez jej staż w domu pogrzebowym, lub jej uwielbienie twórczości Kurta Cobaina - Charleen zdaje się brnąć w mroczniejsze zakamarki stanu świadomości. Jej matka podejrzewa, że z córką jest coś nie tak, lecz dziewczyna nie dopuszcza do siebie nikogo. Pewnego dnia Charleen poddaje się melancholijnemu nastrojowi i decyduje się na samobójstwo... Na szczęście nieudana próba samobójcza nie przenosi jej do zaświatów, a raczej do świata szpitala. Teraz dopiero pojawia się prawdziwy stres - z jej zwariowaną rodziną, przyprawiającym o gęsią skórkę terapeutą, postępującym zgodnie z podręcznikiem pracownikiem socjalnym, skonsternowaną przyjaciółką i klasą pełną idiotów. Ale chwileczkę, jest jeszcze Linus, szkolny nieudacznik, którego spotkała u terapeuty. Na pewno nienormalny, lecz w jakiś sposób czuły, interesujący i zabawny. Po pierwszym pocałunku z
Linusem, Charleen zdaje sobie sprawę z tego, że przeciwieństwem śmierci jest miłość!