Cannes 2016: 7 filmów, których każdy szanujący się kinoman nie może przegapić
23.05.2016 | aktual.: 22.03.2017 11:31
Festiwal Filmowy w Cannes za nami. Jury pod przewodnictwem weterana kina George’a Millera nagrodziła Złotą Palmą dramat Kena Loacha „Ja, Daniel Blake”. Jego bohaterem jest bezrobotny chory mężczyzna, zmagający się z biurokracją pośredniaków, które zamiast mu pomagać, tylko rzucają kłody pod nogi. Nowe dzieło brytyjskiego mistrza to przerażający obraz instytucji, które zabijają w człowieku inicjatywę i samodzielność. A przy tym świetny film
69. Festiwal Filmowy w Cannes za nami. Jury pod przewodnictwem weterana kina George’a Millera nagrodziła Złotą Palmą dramat Kena Loacha „Ja, Daniel Blake”.
Bohaterem tego filmu jest bezrobotny chory mężczyzna, zmagający się z biurokracją pośredniaków, które zamiast mu pomagać, rzucają kłody pod nogi obywateli.
Nowe dzieło brytyjskiego mistrza to przerażający obraz instytucji, zabijających w człowieku inicjatywę i samodzielność. A przy tym świetny film (recenzja tutaj).
Ale na Loachu nie kończą się świetne filmy, pokazane w tym roku na Lazurowym Wybrzeżu. Nie kończą się również na liście nagrodzonych reżyserów (link tutaj), bo dziennikarze zgodnie przyznają, że jury pominęło wiele znakomitych tytułów, które będą królować w kinach w tym i następnym roku.
Zobaczcie, na które filmy warto czekać w tym roku!
''Aquarius'', reż. Kleber Mendonca Filho
Jednym z największych objawień festiwalu był brazylijski dramat "Aquarius" opowiadający o dojrzałej, ale emanującej seksapilem wdowie, która sprzeciwia się deweloperowi, chcącemu przerobić jej kamienicę na luksusowy apartament.
Mimo że jest jej jedynym lokatorem, nie chce go opuścić. Walka z korporacją okazuje się symbolem walki brazylijskiego społeczeństwa o godność z rządem, który raz za razem zamieszany jest w skandale korupcyjne.
„Aquarius” jest wielkim popisem aktorskim Soni Bragi (na zdjęciu), znanej z roli w "Pocałunku kobiety-pająka" Hectora Babenco i "Wojny fasolowej" Roberta Redforda, który porzucił żonę dla brazylijskiej piękności. Aktorka złamała też serce Clintowi Eastwoodowi.
Teraz 65–letnia Braga stworzyła wybitną kreację odważnej kobiety, która nie daje się sterroryzować chciwej firmie i udowadnia, że są rzeczy w życiu, o które warto walczyć bez względu na koszty.
''Paterson'', reż. Jim Jarmusch
Sok z kina Jima Jarmuscha. Niby powtórka z rozrywki, bo nie ma w tym filmie nic, czego nie widzieliśmy już wcześniej, ale wszystko w nim nosi znamiona arcydzieła.
"Paterson" jest spełnieniem marzeń jednego z największych outsiderów amerykańskiego kina. Jarmusch stworzył pieśń pochwalną na cześć codzienności, którą chce się słuchać wiele razy.
Bohaterami „Patersona” są tytułowy kierowca autobusu, nazywający się tak samo jak jego miasto, jego amerykańsko-irańska dziewczyna Laura i wyjątkowo złośliwy buldog.
Film ma fabułę antysensacyjną, ale jest piekielnie inteligentny i zabawny. Szczególne brawa należą się psu głównego bohatera, odgrywający, jak się później okazuje, kluczową rolę w scenariuszu.
Jeden z najlepszych filmów Jarmuscha. Obowiązkowo!
''Toni Erdmann'', reż. Maren Ade
Ten film zebrał w Cannes wyjątkowo głośne owacje.
Maren Ade, wschodząca gwiazda niemieckiego kina, zaprezentowała trwający prawie trzy godziny komediodramat rodzinny o napiętej relacji między zawadiackim, hippisowskim ojcem i córką, dla której praca w korporacji jest całym życiem.
„Toni Erdmann” podbił serca międzynarodowej krytyki. I to do tego stopnia, że w wydawanej podczas festiwalu edycji prestiżowego magazynu „Screen” ma najwyższą w historii średnią ocen, przyznawaną przez 11 krytyków. Ten film po prostu trzeba zobaczyć!
Wywiad z reżyserką można przeczytać tutaj.
''Sieranevada'', reż. Cristi Puiu
Rumuni jak zwykle dali radę. Cristi Puiu, jeden z najwybitniejszych przedstawicieli tamtejszej nowej fali, przywiózł do Cannes tragifarsę rodzinną opowiadającą o spotkaniu Rumunów przy stole, zamieniającym się w ostrą jatkę.
W „Sieranevadzie” objawia się cała siła kina rumuńskiego. Można powiedzieć, że ten film to tylko paplanina, ale jaka! Akcja rozgrywa się w zamkniętym pomieszczeniu, ale temperatura rodzinnych sporów jest bardzo wysoka. Krewni nie szczędzą sobie ostrych jak brzytwa komentarzy, w myśl zasady, że jeśli prać brudy, to tylko we własnych czterech ścianach.
Ten film ma moc oczyszczającą. Wybitne kino.
''Neon Demon'', reż. Nicolas Winding Refn
Kicz czy arcydzieło – odpowiedź na to pytanie podzieliła canneńską publiczność na dwa wrogie obozy. I jest to komplement, bo film budzi naprawdę skrajne emocje.
„Neon Demon” jest pierwszym horrorem w karierze twórcy „Drive”. Akcja rozgrywa się w Los Angeles w środowisku modelek. Pragnienie sławy łączy się w tym świecie z zazdrością i pragnieniem wiecznej młodości.
„Neon Demon” jest filmem o tym, że piękno jest złowrogie i o tym, że piękni żyją krótko. Forma, jak zwykle u Refna, jest wycyzelowana. Nie brakuje też dobrego aktorstwa, bo w głównych rolach grają Elle Fanning i Keanu Reeves.
Tylko czy w tej bombonierce jest jakaś treść? Widzowie odpowiedzą sobie na to pytanie już wkrótce, bo film ma zaplanowaną premierę na 22 lipca 2016 roku.
''Cafe Society'', reż. Woody Allen
Nowym filmem Allen wraca do dobrej formy, nadszarpniętej przed ostatnie turystyczne i lekko mdłe obrazki z europejskich stolic, takie jak „Zakochani w Rzymie” czy paryska „Magia w blasku księżyca”.
„Cafe Society” to esencja wszystkiego, co najlepsze w twórczości reżysera z Manhattanu: farsowa komedia, naszpikowana egzystencjalnymi dowcipami.
Film opowiada młodzieńcu, który w latach 30. przyjeżdża do Hollywood z marzeniem o pracy w przemyśle filmowym. Jak łatwo się domyślić, taka fabuła jest pretekstem do pokazania zastępu allenowskich typów – od hollywoodzkich producentów i wyrazistych bohaterek po neurotycznego intelektualistę.
Plusem jest też obsada: Jesse Eisenberg, Steve Carell i Kristen Stewart. Wreszcie dobry Allen, warto czekać, zwłaszcza, że film wchodzi na polskie ekrany już 12 sierpnia 2016 roku.