Recenzje"Chappie": Wszystkie androidy idą do nieba [RECENZJA]

"Chappie": Wszystkie androidy idą do nieba [RECENZJA]

Tytułowy *Chappie to robot obdarzony sztuczną inteligencją, któremu piesko brzmiące imię nadali niezbyt rozgarnięci gangsterzy. Zapowiada się zabawnie? Niestety, na zapowiedziach się kończy.*

"Chappie": Wszystkie androidy idą do nieba [RECENZJA]
Źródło zdjęć: © East

11.03.2015 12:20

Problem z najnowszym filmem Neila Blomkampa jest jeden, ale zasadniczy. Niby jest nowoczesną baśnią o szukającym tożsamości androidzie, w której logika i prawdopodobieństwo są tak samo pożądane, jak sceny porno. A jednak – twórcy nie narzucili sobie rygoru i nie powstrzymali się przed krwawą jatką – rozrywanie ciał na pół i rozwalanie korpusów o betonowe ściany spowodowało, że film dostał kategorię wiekową R. Legalny wstęp na projekcję mają więc widzowie powyżej 15 roku życiu. Rzecz w tym, że w tym wieku absurdalne rozwiązania fabularne, jakimi „Chappie” jest inkrustowany, stają się nie tyle irytujące, co nieznośne. Zamiast lekkostrawnej rozrywki dostajemy autystyczny na poziomie scenariusza miks baśni i kina futurystycznego.

Nie tylko zresztą scenariusz tu szwankuje. Na wyjątkowo niskim poziomie stoi także scenografia, która ma udawać betonowe ściany, ceglaste mury i rdzawe pozostałości industrialnego Johannesburga. Nawet bez bacznego przyglądania się widać, że to nic więcej jak karton i dykta. Sceny walk, jakie rozgrywają się pomiędzy kampowymi bandziorami a androidami-policjantami, choć spektakularne i dynamiczne, rozczarowują, kiedy bije po oczach, w jakiej scenerii się rozgrywają.

Paradoksalnie, najefektowniej wypadają tu kameralne momenty. Jak ten, kiedy programista Dean Wilson (znany ze „Slumdoga. Milionera z ulicy” Dev Patel) powołuje do życia Chappiego, pierwszego obdarzonego sztuczną inteligencją androida. Tu faktycznie udało się twórcom filmu zabłysnąć. Zakładając, że „nowonarodzona” maszyna musi wpierw przejść przez okres inicjacji; nauczyć się języka, znaczenia słów i wykorzystania otaczających go przedmiotów, wprowadzili sporo humoru. Konfrontując zaś dwie odmienne postawy – gangsterów, którzy w robocie chcieliby czym prędzej wykształcić zmysł zabijania i fach złodzieja, oraz Stwórcy, jak biblijnie mówi o sobie Wilson, który chciałby nauczyć go pisać wiersze i malować – także pytanie na temat wpływu wychowania.

Pytań jest zresztą więcej, bo Chappiemu wyczerpuje się niemożliwa do naładowania bateria. W scenie, w której zrozpaczony android krzyczy Wilsonowi w twarz: Po co mnie stworzyłeś, skoro mam za chwilę umrzeć!? zadrżą z przejęcia nie tylko osoby cierpiące na tanatofobię. Lęk przed śmiercią i wola przetrwania są w ten film wpisane tak samo mocno, jak pytanie o status myślącej maszyny: czy obdarzonego sztuczną inteligencją robota powinniśmy żałować tak, jak żałujemy śmiertelnie chorych ludzi?

Te i inne istotne dla współczesności refleksje wyzierają ze scenariusza tu i ówdzie, ale trudno stracić dla nich głowę, skoro co chwilę akcja potyka się o logiczne dziury. Pal licho, kiedy nielogiczności dotyczą praw fizyki – nie do takiej dezynwoltury i nonszalancji przyzwyczaiło nas kino akcji. Jeśli jednak twórcy starają się nam wmówić, że najcenniejszej dla militarnej korporacji kości pamięci, umożliwiającej wprowadzenie zmian w oprogramowaniu policjantów-androidów, nikt nie pilnuje, i ot tak można się do niej dostać, trudno nie postukać się w głowę. Mogę uwierzyć, że w świecie przyszłości czeka nas zgrywanie świadomości na pendrive’a, ale że korporacje nie będę strzegły swoich włości i skarbów? W to nie uwierzę nigdy.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (18)