Czekając na Zenka. Jak wziąłem udział w castingu do filmu o Martyniuku
O tym wydarzeniu od kilku dni mówił cały mój Facebook. Film o Zenku to trochę żart, a trochę poważna sprawa. Trudno traktować disco-polo poważnie, ale jeszcze trudniej zignorować to, co kochają miliony Polaków. Cóż, ja też postanowiłem spróbować.
01.10.2018 | aktual.: 01.10.2018 13:16
Decyzja
O castingu do filmu o Zenku Martyniuku dowiaduję się z facebookowego profilu zespołu Akcent. Od Bielska Podlaskiego, w którym odbywa się przesłuchanie, dzieli mnie kilkadziesiąt kilometrów. Nie chcąc tracić cennego czasu, wyruszam w drogę z samego rana. Jem porządne śniadanie i piję małą czarną, świętując przy okazji Międzynarodowy Dzień Kawy. Chcąc jak najbardziej upodobnić się do lidera zespołu Akcent, wkładam na siebie marynarkę, czeszę na bok włosy i próbuję mówić z charakterystyczną dla muzyka manierą. Pewnie zastanawiacie się, po co te wszystkie przygotowania? Otóż, na co dzień nie obserwuje tak skrupulatnie kariery króla disco-polo, a muszę dobrze wypaść, wejść w rolę. Na telefon zgrywam najpopularniejsze kawałki Zenka: "Przez twe oczy zielone”, "Zaczarowana wyspa”, "Przekorny los”. Mam nadzieję, że umilą mi podróż. Jestem zadowolony i nieco podekscytowany, zrobię w końcu coś, czego do tej pory nie próbowałem, w miejscu w którym jeszcze nie byłem.
W drodze na casting
Gdy opuszczam miasto, szybko dostrzegam jak barwnym regionem jest Podlasie. Z jednej strony widzę zdobione drewniane domy, unikatową przyrodę, zwierzęta na wypasie. Z drugiej, plakaty lokalnych kandydatów do samorządu i przydrożne kapliczki. Pełen folklor. Tak jak zresztą pełna folkloru jest muzyka disco-polo, która tutaj króluje.
Zaskakujący krajobraz sprawia, że podróż mija mi o wiele szybciej niż by się wydawało. Po dwóch godzinach docieram do Hotelu Unibus, w którym odbywa się casting. Przed wejściem na teren obiektu biorę głęboki oddech i z uśmiechem ruszam przed siebie.
Oczekiwanie
Obok bramy prowadzącej do hotelu wita mnie ochroniarz i już na wstępie zadaje pytanie: "Pan może na casting?”. Nie wiem po czym tak szybko się zorientował, ale to chyba znak, że moje wcześniejsze przygotowania nie poszły na marne. Odpowiadam twierdząco, a ten wskazuje mi drogę. Jak szybko się orientuję wszystko jest sprawnie zorganizowane.
Zaraz po tym jak mijam ochroniarza, przy stoliku pod parasolem na gości czeka brunetka w okularach przeciwsłonecznych, wręcza nam karty castingowe i każe chwilę poczekać. Wraz ze mną na przesłuchanie oczekuje trójka matek z dziećmi i jeden młody chłopak. Wszyscy nieco zestresowani, niektórzy pierwszy raz na castingu, inni już nieco bardziej doświadczeni. W drugiej grupie jest Marta. Ma około 35 lat i pochodzi z Bielska Podlaskiego, mówi że jest bardzo medialna. Ostatnio udzielała kilku wywiadów a wcześniej statystowała chociażby w filmie o znachorze. Jeśli chodzi o casting do "Zenka”, mówi – "Robię to dla dzieci. Ja już się nagrałam”. Na początku jest trochę nieufna, ale po kilku minutach szybko nawiązuje kontakt.
W oczekiwaniu na zaproszenie do prowizorycznego studia, wymieniamy się informacjami na temat filmu. Jedna z kobiet wspomina, że ma go ponoć reżyserować Jan Hryniak. Inni mówią, że zdjęcia będą realizowane tylko w okolicach Bielska Podlaskiego (to właśnie z tych okolic pochodzi król disco-polo). Natomiast najbardziej zorientowana ze wszystkich podkreśla, że akcja "Zenka” będzie toczyć się w latach 80-90-tych, czyli wtedy kiedy rozkwitała jego kariera. W końcu ktoś przerywa naszą dyskusję. To młoda, niewysoka dziewczyna, która postanawia zaprowadzić nas do upragnionego miejsca.
Poprawiny
Zanim przekroczymy drzwi do sali kominkowej, w której odbywa się casting, rozglądam się po hotelu. Szybko dochodzą do mnie dźwięki odbywających się nieopodal zakrapianych imprez. Recepcjonistka tego dnia ma mnóstwo pracy, ale jest uśmiechnięta i wspomina, że w restauracji trwają poprawiny. Zza drzwi słychać jazgot, wznoszone toasty i grupę osób śpiewających piosenki Ich Troje – "a wszystko to bo ciebie kocham i nie wiem jak bez ciebie mógłbym żyć…”. Goście weselni mijają się z uczestnikami castingu, ktoś wychodzi na papierosa, inni do toalety. Dookoła biegają dzieci a w głośnikach leci muzyka disco-polo.
Nieco podchmieleni goście imprezy żartują sobie: "Ej może pójdziemy na casting?”, "Poznamy Zenka”, "Zobaczymy jaki z ciebie kozak”. Obawiam się, że bliżej wieczoru rzeczywiście mogą pojawić się chętni, którzy pod wpływem "czegoś mocniejszego” zechcą powiedzieć kilka słów do kamery. Luzu z pewnością im nie zabraknie.
Nie myśląc o tym, jakie zadania czekają na mnie w środku, rozpoczynam rozmowę z recepcjonistką. To dojrzała kobieta, pracująca w tym hotelu już od wielu lat. Skarży się na filmowców, którzy często tutaj przyjeżdżają. Niektórzy ponoć zaszli jej za skórę, ale nie chce powiedzieć z jakiego powodu. Zdradza natomiast, że niedługo ma odbyć się premiera filmu "Sara”, który kręcono w tych okolicach. "Ponoć mają go puszczać w Hollywood” - mówi. W tle słychać dźwięki "Żono moja” czy "La, La, La, Lalunia”. Podlasie to prawdziwa stolica disco-polo. Rozmowę przerywa nam podekscytowana kobieta, według niej za chwilę pojawi się Zenek. A ja jestem ogromnie zaskoczony, jak bardzo filmowym miastem jest Bielsk Podlaski. Podczas rozmowy kilka razy mija mnie zgrabna dziewczyna, ubrana w różową sukienkę, ma spięte blond włosy i spogląda na mnie przez swe oczy zielone. Posyłając przy tym niewinne spojrzenia.
Casting
W końcu nadchodzi wyczekiwany przez nas moment. Czas na przesłuchanie. Mieszaną grupą wchodzimy do niedużej sali, w środku wita nas mężczyzna z aparatem. Każdy otrzymuje swój numerek. Do momentu, w którym jestem na castingu pojawiło się niecałe 100 osób. Przekrój jest najróżniejszy. Poza matkami z dziećmi, przychodzą też młodzi ludzie, ubrani w modne koszule, spodnie jeansowe. Rodzice starają się pocieszyć zestresowane dzieci, wesprzeć je na duchu. Gdy dochodzi do momentu, w którym operator kamery zdradza jakie jest nasze zadanie, jestem nieco rozczarowany. Otóż mamy przygotować tak zwaną wizytówkę. Polega to na tym, że wprost do kamery mówimy coś o sobie, uśmiechamy się, pokazujemy swój lewy i prawy profil a następnie pozujemy do zdjęcia. Zanim trafi na mnie, ktoś chwali się tym, że skończył szkołę muzyczną, inni że uwielbiają muzykę disco-polo. W końcu nadchodzi moja kolej. Robię to co każdy. A po całej czynności trwającej kilkadziesiąt sekund, zadają mi pytanie: Dlaczego chciałbym wystąpić w filmie o Zenku? Odpowiadam: "Lubię Zenka tak po prostu, a poza tym znam i często śpiewam jego utwory”. Tak zresztą odpowiada większość. Chwilę po tym żałuję, że nie mogłem chociażby poudawać i zaprezentować jakiegoś kawałka z repertuaru zespołu Akcent, może wówczas zwiększyłbym swoje szanse na wygraną.
Jednak ta myśl dopada mnie dopiero po wyjściu z sali. Ostatecznie jestem podekscytowany, ale i trochę zawiedziony, że jadąc spory kawałek na przesłuchanie nie mogłem się wykazać. Tak czy siak, jeśli chodzi o casting, jest on dużym wydarzeniem w Bielsku Podlaskim. Z tej okazji do miejscowości przybywają lokalne telewizje, reporterzy. A w tak zwanym studiu, nieduży aparat na statywie i małe światło wystarczą do tego, by wielu doprowadzić do dużej ekscytacji.
Monika
Taką samą grupą, jaką nas wprowadzono zostajemy wyprowadzeni. W drodze do drzwi wyjściowych mijam recepcję. Siedząca za biurkiem kobieta nadal pracuje w pocie czoła. Wydaje klucze do pokoi, przygotowuje kawy dla pracowników hotelu, odbiera telefony, obsługuje gości - nawet w języku rosyjskim - a do tego spogląda na monitoring. Mimo dość wczesnej pory, w sali obok goście zaczynają tańczyć. To będzie długa noc. Zenka też z pewnością tam nie zabraknie. Opuszczając hotel rozpoczynam rozmowę z Moniką. To dziewczyna, która wprowadzała nas na casting. Studiuje marketing. Przyjechała z Białegostoku - "Kolega pracuje przy tym filmie, postanowiłam, że pomogę”. Chciałaby wystąpić w tej produkcji, ale obawia się, że jej aparat na zębach może w tym przeszkodzić. Jej tata jest znanym lokalnym bokserem, od wielu lat zna się z Zenkiem Martyniukiem. Jest miła i ładna, z pewnością dostałaby jakaś rolę. Podpytuje mnie skąd przyjechałem i co robię w życiu. Z nią także rozmawiam o tym, kto mógłby wcielić się w rolę Zenka. Monika przeczytała w sieci, że będzie to Antoni Królikowski, wspólnie zastanawiamy się dlaczego akurat on.
W tym momencie dołącza do nas wysoki, tęgi mężczyzna. Uważa, że to dziwny wybór, ale może Królikowski najbardziej pasowałby wzrostem i posturą. Dochodzimy do wniosku, że to będzie niezła produkcja skoro zagrają w niej tacy aktorzy.
Adam Rolnik
Z początku go nie rozpoznaję. Przedstawia się jako Adam. Zanim opowie mi o tym, że śpiewa disco-polo, rozmawiamy o filmie o tym samym tytule, który pokazano w kinach kilka lat temu. Przez moment pojawia się myśl, że w "Zenku” mógłby zagrać Dawid Ogrodnik albo Piotr Głowacki. Choć Adam podkreśla, że obraz Macieja Bochniaka to była klapa. Oglądając go wytrzymał tylko do połowy. Długo mówił o minusach tego projektu, był zniesmaczony tym jak przedstawiono w nim Radka Liszewskiego, lidera zespołu Weekend. Ma nadzieje, że "Zenek” będzie o wiele lepszy, dlatego też pojawił się na castingu.
Gdy Adam kończy wypełniać swoją kartę castingową podpytuję o jego twórczość. Poleca mi sprawdzić jego kawałki na YouTube. Wtedy okazuje się, że to Adam z programu "Rolnik szuka żony”. Z dumą opowiada mi o kulisach numeru "Rolnik Pan”. Z tematów muzycznych, po chwili przechodzimy na te filmowe. Dowiaduję się, że Adam ma już doświadczenie na planie zdjęciowym. Niedawno pojawił się w serialu "Kruk. Szepty słychać po zmroku”. Wcielił się w rolę klienta przydrożnego baru. Widać błysk w oku, gdy o tym mówi. Niestety nasza rozmowa nie trwa zbyt długo, Adam wybiera się dzisiaj na imprezę i musi już uciekać. To facet, który korzysta z życia.
Po tym jak odchodzi pracowniczki hotelu dopytują: "Jest tutaj jeszcze?”, "Widziałaś go?”. Miały nadzieję, że zrobią sobie z nim zdjęcie. Mimo, że Zenek się nie pojawił, ta wizyta z pewnością poprawiła wielu osobom humor. Bo Adam na Podlasiu jest prawdziwą gwiazdą.
Powrót
Po kilku godzinach pełnych wrażeń wracam do domu. Moja pierwsza wizyta w Bielsku Podlaskim była dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Po castingu odczuwam lekką ekscytację. Jestem dobrej myśli, mimo że nie wiem jak mi poszło i co może zadecydować o tym, że to właśnie mnie wybiorą. Ale są też tacy, którzy niecierpliwą się bardziej niż ja. Jedna z matek podpytuje o to, kiedy do nas zadzwonią, organizatorki odpowiadają na to, że wszystko w swoim czasie. Wraz z kilkoma osobami kieruję się w stronę wyjścia. Ponownie mijam ochroniarza, z którym się żegnam. Z pozostałymi uczestnikami wymieniamy się uprzejmościami i wracamy, każdy z nadzieją, że to właśnie jego wybiorą. W końcu za udział w filmie przewidziane jest wynagrodzenie, a co najważniejsze, moglibyśmy poznać Zenka Martyniuka. To dla tych osób największa frajda i nagroda. Odchodząc mijam kolejnych uczestników. Przez chwilę wyczekuję Zenka a potem odjeżdżam, w końcu jeśli będziemy mieli się spotkać, to spotkamy się na planie.