Daisy Ridley: Rozbłysk nowej gwiazdy. Kim jest aktorka ''Przebudzenia mocy''?
18.12.2015 | aktual.: 24.05.2018 10:57
''Gwiezdnej wojny'': Błogosławieństwo czy klątwa?
„Gwiezdne wojny” to nie jednorazowy występ, ale angaż na całe życie. Wiedzą o tym doskonale nawet aktorzy, którzy wcielili się w role epizodyczne.
Carrie Fisher, Mark Hamill, Billy Dee Williams – ale także Jeremy Bulloch, Femi Taylor czy aktorzy wcielający się w pilotów Rebelii, których imion nikt nie pamięta – są stale zapraszani na kolejne konwenty i od kilkudziesięciu lat ustawiają się do nich kolejki chętnych, pragnących zrobić sobie zdjęcie lub wziąć autograf od idola z dzieciństwa czy też człowieka, który miał przyjemność pracować na planie gwiezdnej sagi.
Zapewne podobny los czeka Daisy Ridley, śliczną dziewczynę z „Przebudzenia mocy”. Pytanie tylko, czy za zaproszeniami na konwenty pójdą również kolejne propozycje filmowe. Czy dzięki „Gwiezdnym wojnom” aktorka stanie się jedną z najbardziej rozrywanych gwiazd, czy dotknie ją gwiezdna klątwa i, tak jak Hamill, Fisher czy Christensen, zostanie zaszufladkowana i zniknie w czeluściach Hollywood?
href="http://film.wp.pl/daisy-ridley-rozblysk-nowej-gwiazdy-kim-jest-aktorka-przebudzenia-mocy-6025227135779457g">CZYTAJ DALEJ >>>
Dziecięce marzenia
Daisy Ridley urodziła się 10 kwietnia 1992 roku w Londynie. Filmem interesowała się już jako mała dziewczynka – wśród swoich ulubionych pozycji z dzieciństwa wymienia „Matyldę” - ale nie przypuszczała, że kiedyś sama zjawi się na planie filmowym. Chociaż, jak wspominała nieśmiało, aktorstwo ma we krwi, bo jej krewni z sukcesami próbowali swoich sił na rozmaitych scenach teatralnych.
Wśród swoich idolek wymienia nie wielkie ikony kina, ale młode i piekielnie zdolne gwiazdy: Carey Mulligan i Felicity Jones.
Bezskutecznie próbowała się przebić
Rodzice – mama pracuje w banku, ojciec jest fotografem – nie protestowali, gdy córka oznajmiła, że chciałaby się uczyć w Tring Park School for the Performing Arts. Równocześnie przez dwa lata uczęszczała na kurs aktorstwa.
Po raz pierwszy stanęła przed kamerami w 2013 roku, występując w krótkometrażówce „Lifesaver”. Potem trafiła do telewizji i pojawiała się w epizodach kolejnych seriali: „Na sygnale”, „Youngers”, „Toast of London”, „Milczący świadek” czy „Mr Selfridge”. Film „Gwiezdne wojny: Przebudzenie mocy” to jej debiut na wielkim ekranie.
Zależało mu na nieznanych aktorach
Ale fakt, że do tej pory nie udało się jej zostać artystką rozpoznawalną, działał wyłącznie na jej korzyść podczas przesłuchania do „Przebudzenia mocy”.
J. J. Abrams, tak jak wcześniej George Lucas, postanowił bowiem, że głównie role powierzy aktorom mało znanym.
Ridley, ze swym niewielkim doświadczeniem aktorskim – nie miała nawet swojej strony na Wikipedii, a jej profil na IMDB świecił pustkami – wydawała się wprost idealnym wyborem. W kwietniu 2014 roku oficjalnie potwierdzono, że to właśnie ona zagra Rey, jedną z głównych postaci w nowych „Gwiezdnych wojnach”.
Zakochana w Carrie
Ridley błyskawicznie stała się obiektem zainteresowania prasy. Wypytywano ją o wszystko – a zwłaszcza o życie uczuciowe. Zastanawiano się również, czy „zaprzyjaźniła się” z którymś z popularniejszych kolegów z planu.
- Nigdy nie zakochiwałam się w gwiazdach – zapewniała jednak Ridley, uparcie milcząc na temat swojego życia prywatnego.
Pytana, czy podkochuje się w którymś z bohaterów „starej” trylogii, odpowiadała bez wahania: - W Carrie Fisher. To prawdziwa twardzielka.
Nie chce być symbolem seksu
Ridley nieśmiało wyznaje, że nigdy nie była mega fanką „Gwiezdnych wojen”, niewiele wie o stworzonym przez Lucasa uniwersum – oficjalnie obiecała, że się pod tym względem poprawi – i nie kolekcjonowała rzeczy z nimi związanych.
Teraz zaś ze zdziwieniem odnotowała, że jej twarz zdobi kubki, plakaty, notesy, a w sklepie może kupić miniaturową wersję „siebie”.
Prasa już teraz próbuje zrobić z niej symbol seksu, Ridley jednak wyraźnie się to nie podoba.
- Zapytano mnie, czy teraz, kiedy zagrałam w filmie, łatwiej mi umówić się na randkę – wspominała. - Pomyślałam wtedy: O co, do cholery, mu chodzi?
Największa gwiazda filmu
„Przebudzenie mocy” zbiera tak entuzjastyczne recenzje – zarówno za granicą, jak i u nas – że Disney zapewne ani przez moment nie żałuje powierzenia reżyserii J. J. Abramsowi. Obsada, składająca się z „nieznanych aktorów”, stanęła na wysokości zadania.
Krytycy nie szczędzą słów podziwu zwłaszcza pod adresem Ridley – już teraz nazywa się ją „największą gwiazdą” filmu i spekuluje się, że ta rola otworzy przed nią drzwi do światowej kariery.
Czy tak faktycznie będzie? Przekonamy się niebawem.
(sm/mn)