Czyżby najbardziej feministyczny film wszech czasów? Tylko pomyślcie: fortepian, symbol kultury i cywilizacji, trafia do dzikiej puszczy, prymitywnego świata, w którym rządzą pierwotne, męskie instynkty. Wraz z nim "zesłana" zostaje tam kobieta, niema z... wyboru, jako jedyna potrafiąca zaklęty instrument ujarzmić. Trudno o manifest płci bardziej wymowny.
Ada, bo tak ma na imię bohaterka, z brukowanej Europy trafia do zapomnianego "nowego" świata, gdzie życie toczy się leniwie pośród deszczu i błota. Campion wielokrotnie podkreśla tę nieprzyjazną topografię, pokazując grzęznące w brudnej brei buty bohaterki - kraina, w której się znalazła, pożąda jej, chce na własność, krępuje ruchy.
Racje Ady tracą na znaczeniu. Warunki dyktuje jej dwóch mężczyzn, z których żaden nie potrafi słuchać. Ten pierwszy, dla którego przybyła, okazuje się apodyktycznym frustratem, drugi zaś pod pretekstem fascynacji nieznanym instrumentem, uwodzi i pożąda. I tak źle, i tak niedobrze.
Reżyserka usiłuje nas wprawdzie przekonać, iż drugi z mężczyzn jest cierpliwym adoratorem i czułym kochankiem, ale on także - mimo szczerych intencji (którym bohaterka w końcu ulega) - nie dostrzega potrzeby niezależności Ady. Jej milczenie można w tym kontekście rozpatrywać jako swego rodzaju świadomą od początku do końca deklarację, ale też jedyną, dość paradoksalną pozostałość autonomii, której fortepian - zależny od innych, przechodzący z rąk do rąk - nie jest jej już w stanie zapewnić.
Wszystko w życiu kosztuje. Także miłość i namiętność. Jak podpowiada zakończenie, ta niezależność, autonomia bohaterki na zawsze zostają gdzieś na dnie oceanu, przytroczone do spoczywającego tam instrumentu.
Wydanie dvd
Standardowe wydanie. Pięć kanałów, zwiastun.