"Dom dobry" nie dla dzieci. "Nie można pokazywać młodzieży bez odpowiedniego 'zaopiekowania'"
Ten film jest za brutalny i za trudny emocjonalnie dla dzieci - ekspertki i eksperci są zgodni w swojej opinii dotyczącej najnowszego dzieła Wojciecha Smarzowskiego, "Domu dobrego". Sprawdziliśmy, czy szkoły wysyłają na ten film do kina młodzież.
Na ekrany polskich kin wszedł właśnie film, o którym było głośno już od wrześniowej premiery na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. To najnowsze dzieło Wojciecha Smarzowskiego, zatytułowane "Dom dobry", brutalny, bardzo realistyczny obraz przemocy psychicznej w związku.
Film w weekend otwarcia cieszył się bardzo dużą popularnością - według zapewnień dystrybutora, firmy Warner Bros Entertainment, zobaczyło go ponad 300 tys. osób, co sprawiło, że trafił na pierwsze miejsce polskiego box office'u.
"Kultura WPełni". Jacek Borcuch: po "Długu" żyłem w strachu
"Emocje zostają odcięte"
Film wywołał głośną dyskusję na temat przemocy domowej. Ale bardzo szybko pojawiły się też mocne głosy sprzeciwiające się pokazywaniu go młodzieży szkolnej. W internecie głośno wybrzmiała opinia Katarzyny Kubiczek, psycholożki z Laboratorium Relacji.
W swoim proście w mediach społecznościowych napisała m.in.: "ten film - jakkolwiek ważny, poruszający i bez wątpienia potrzebny - niesie ze sobą ogromny ładunek emocjonalny. Nastolatek, który ogląda go w towarzystwie całej klasy, nie ma przestrzeni, by przetworzyć to, co w nim poruszy. To moment życia, w którym młody człowiek poświęca ogromną ilość energii na to, by się nie odsłonić.
Nie może się rozpłakać. Nie może wyjść, bo wstyd, bo presja grupy, bo trzeba >>trzymać się w ryzach<<. W rezultacie emocje, które się pojawiają, zostają odcięte i rozszczepione. Nie mogą zostać wyrażone, więc są tłumione - co dla układu nerwowego oznacza sygnał zagrożenia, a nie bezpieczeństwa".
Post Kubiczek bardzo szeroko rozszedł się w mediach społecznościowych, w środę rano miał prawie 1,5 tys. polubień, ponad 750 udostępnień i blisko 500 komentarzy.
Nie polecamy, nie rekomendujemy
"Wiem, że w niektórych szkołach [...] wyjścia [do kina na "Dom dobry"] zostały już zaplanowane i uważam to za to bardzo zły pomysł" - stwierdziła w swoim wpisie Kubiczek. Czy szkoły rzeczywiście chcą pokazywać dzieciom ten film? Trochę za wcześnie, żeby to stwierdzić - to tytuł, który dopiero wszedł na ekrany, na dodatek trafił do kin w długi weekend, kiedy działanie placówek edukacyjnych było nieco zaburzone. Ale Wirtualnej Polsce udało się zebrać kilka głosów z ważnych polskich kin studyjnych.
- Do tej pory szkoły nie zgłaszały się do nas z prośbą o rezerwację miejsc na pokazy "Domu dobrego" - informuje Katarzyna Matz, kierowniczka działu edukacji Dolnośląskiego Centrum Filmowego we Wrocławiu. - A my z kolei nie będziemy umieszczać tego filmu w programie któregoś z cykli, które proponujemy szkołom. Uważam, że najnowszego dzieła Smarzowskiego nie można pokazywać młodzieży bez odpowiedniego "zaopiekowania" merytorycznego - konieczna byłaby co najmniej prelekcja dotycząca problematyki, która pojawia się na ekranie.
Podobnie jest w najważniejszym z warszawskich kin studyjnych, Kinotece, działającej w podziemiach Pałacu Kultury i Nauki.
- Widziałem ten film na festiwalu w Gdyni - mówi Michał Konarski, programer tej ważnej stołecznej instytucji. - To bardzo brutalne kino, moim zdaniem raczej dla dojrzalszego widza. Według informacji z naszego biura, nie było do tej pory zapytań ze strony placówek edukacyjnych, dotyczących grupowych rezerwacji na ten tytuł.
Podobnej informacji udzieliła Wirtualnej Polsce kierowniczka gdańskiego kina studyjnego Żak, Natalia Jałmużna: jak dotąd szkoły nie zgłaszały się do tej placówki w kwestii rezerwacji sensów "Domu dobrego", a kino nie rekomendowało im tego tytułu.
"To wymaga cyklu rozmów z osobami eksperckimi"
O wpływ filmu Smarzowskiego na młodą publiczność Wirtualna Polska zapytała Paulę Zalewską, ekspertkę Zespołu Edukatorów Filmowych, organizacji zajmującej się oceną wchodzących na polskie ekrany tytułów z punktu widzenia wrażliwości dzieci i młodzieży. Edukatorka widziała obszerne fragmenty filmu na branżowej konferencji kin studyjnych.
- Ani osoba dorosła, ani tym bardziej młodszy widz czy widzka nie pozostają obojętni wobec tego filmu - mówi ekspertka. - On po prostu wbija w fotel. Nie tyle ogląda się go w kinie, ile we własnej głowie i przeżywa się niezwykle mocno to, co dzieje się na ekranie. Bardzo bałabym się zamknąć projekcję tego filmu w ramach lekcji kinowej, nawet jeśli towarzyszyłaby jej prelekcja. Półgodzinne spotkanie to zdecydowanie za mało, żeby "rozładować" emocjonalny ładunek tego filmu. Wydaje mi się, że w tym celu konieczny byłby cały cykl rozmów z psychologami czy psycholożkami, z osobami, które zawodowo zajmują się pomocą społeczną, pewnie także z kimś z policji.
Zapytana o konkretne problemy, które mogą się pojawić, kiedy pokazuje się ten film młodzieży szkolnej, Zalewska opowiedziała o możliwych zagrożeniach.
- Wiele młodych osób może zareagować żartobliwym umniejszaniem - mówi. - To dość naturalna ucieczka przed wielkimi emocjami. Ale w tym przypadku wyśmianie nie zmniejszy napięcia, a może je wręcz zwiększyć. Inne niebezpieczeństwo wiąże się z typowymi zachowaniami nastolatków - często ich mechanizm działania, zwłaszcza w grupie rówieśniczej, to próba zaimponowania innym. Po takiej projekcji imponowanie może przybrać formę przypominającą pojawiające się na ekranie zachowania. Paradoksalnie film może więc normalizować pewne zachowania, zamiast je w oczach nastoletniej widowni piętnować.
"Niech ten film wywoła dyskusję"
W podobnym, choć nieco łagodniejszym, tonie wypowiedział się inny specjalista w dziedzinie kina dla młodej publiczności, Mateusz Żebrowski, filmoznawca, współtwórca filmowego kanału w serwisie YouTube "Drugi seans", który także jest ekspertem Zespołu Edukatorów Filmowych.
- "Dom dobry" jest ważnym głosem w sprawie przemocy domowej - powiedział. - Oddaje sprawiedliwość osobom, które jej doświadczają. Trudno jednak uznać nowy film Smarzowskiego za edukacyjnego "gotowca". W "Domu dobrym", wbrew wielu opiniom, nie epatuje się niepotrzebnie scenami przemocy i z punktu widzenia sztuki filmowej te obecne na ekranie zostały nakręcone i zmontowane z dużym wyczuciem. Ale "Dom dobry" wypełniony jest treściami wzbudzającymi lęk i niepokój - mówi Żebrowski.
I dodaje jeszcze: - Szczególnie takie uczucia mogą pojawić się u młodych ludzi, nieprzygotowanych psychologicznie do mierzenia się z problematyką przemocy domowej. Wierzę jednak, że przy odpowiednim wsparciu wiedzą ze strony psychologa bądź pedagoga, seans dla nastolatków może być niezwykle cenną lekcją o mechanizmach działania narcyzów i przemocowców. Prawdziwym sukcesem "Domu dobrego" byłoby rozpoczęcie merytorycznej dyskusji o wprowadzeniu do szkół elementów psychologii, które wyposażyłyby młodych ludzi w umiejętności bronienia się przed toksycznymi jednostkami, nie tylko w tak skrajnych sytuacjach jak te pokazane na ekranie.